Prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił w poniedziałek decyzję o uznaniu niepodległości Republik Ludowych: Donieckiej i Ługańskiej. Czy Rosjanie faktycznie chcieliby, żeby Donbas, podobnie jak Krym „wrócił do macierzy”? W tej układance politycznej chodzi chyba o coś zupełnie co innego.

AKTUALIZACJA

Dzisiaj odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Rosji. Tematem posiedzenia było uznanie przez prezydenta Władimira Putina samozwańczych republik w Donbasie, tj. Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych.

Były premier Rosji Dmitrij Miedwiediew na posiedzeniu Rady powiedział, że Ukraina nie potrzebuje „tych terytoriów”, chodzi o Donieck i Ługańsk; obwody na wschodzie Ukrainy od dawna nie otrzymują żadnego wsparcia i żadnej pomocy od strony ukraińskiej. Miedwiediew przypomniał 2008 rok, kiedy uznał niepodległość Abchazji i Osetii Południowej. Podkreślił, że uznanie DRL i ŁRL w obecnej sytuacji jest konieczne.

Dziś z prośbą o uznanie Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych zwrócili się również do Władimira Putina przewodniczący tych separatystycznych republik.

Od piątku, 18 lutego trwa ewakuacja ludności z Donbasu.

W poniedziałek wieczorem prezydent Rosji Władimir Putin w orędziu oświadczył, że podjął decyzję o uznaniu niepodległości obu republik.

Rosja uzna DRL i ŁRL? Jeżeli tak, to po co?

Warto zacząć od tego, że jeżeli Rosja uzna Donieck i Ługańsk, to złamie co najmniej dwie umowy międzynarodowe. Po pierwsze chodzi o Akt końcowy KBWE z 1975, który mówi o nienaruszalności granic i integralności terytorialnej państw. Po drugie memorandum budapeszteńskie, które zostało podpisane w 1994 roku zobowiązuje Rosję do respektowania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Po trzecie, Rosja wyjdzie z porozumień mińskich, które są uważane za jedyną formułę pokojowych negocjacji między Moskwą a Kijowem.

Większość ekspertów wypowiadających się w rosyjskich i ukraińskich mediach uważa uchwałę rosyjskiego parlamentu ws. uznania separatystycznych republik za kolejną grę polityczną i instrument nacisku na Zachód. Nikt jednak nie może wykluczyć tego, że prędzej czy później nie dojdzie do faktycznego uznania DRL i ŁRL.

O uznaniu samozwańczych republik w Donbasie w rosyjskich mediach mówi się od 2014 roku. Jednak Duma Państwowa uznała, że teraz jest ten moment, żeby za taką uchwałą głosować. Szacuje się, że ponad 750 tys. obywateli DRL i ŁRL uzyskało rosyjskie paszporty.

Scenariusze wydarzeń na wschodzie Ukrainy można by mnożyć. Oto niektóre z nich:

  • uchwała rosyjskiego parlamentu ws. uznania republik, przed tym jak zostanie podpisana przez Putina, musi dostać pozytywną opinię ekspertów rosyjskiego MSZ; w zależności od tego, jak będzie rozwijała się sytuacja na linii Moskwa-Kijów-Waszyngton, proces wydania opinii może być albo przyspieszony, albo zamrożony na czas nieokreślony;
  • Rosja może uznać samozwańcze republiki w Donbasie, powołując się na prawo do samostanowienia narodów, prośbę DRL i ŁRL o pomoc wojskową oraz fakt, że mieszkańcy Donbasu posiadają rosyjskie paszporty. Kreml może wysłać tam żołnierzy; taki rozwój wydarzeń powodowałby eskalację konfliktu; niektórzy eksperci nie wykluczają, że to mogłoby się skończyć tzw. modelem naddniestrzańskim, czyli stacjonowaniem rosyjskich wojsk w republikach;
  • konflikt na linii Moskwa-Kijów w dłuższej perspektywie może również skończyć się tzw. modelem daytońskim (chodzi o układ w Dayton, tj. porozumienie pokojowe, które skończyło wojnę w Bośni i Hercegowinie i na jego mocy powstało państwo federacyjne, składające się z Federacji BiH oraz Republiki Serbskiej). Republiki zostaną wtedy uznane przez Rosję i jednocześnie uzyskają autonomię w składzie Ukrainy.

Omawiając kwestię ewentualnego uznania Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych, warto przypomnieć, że każda z samozwańczych republik w 2019 przyjęła uchwałę, która mówi o tym, że granice DRL i ŁRL muszą odpowiadać granicom obwodów donieckiego i ługańskiego (obecnie separatystyczne republiki kontrolują jedną trzecią terytorium). O tym punkcie, komentując uznanie republik, rosyjski rząd na razie nie wspomina.

Czy Rosja chciałaby, żeby Donbas tak samo jak Krym "wrócił do macierzy"? Niekoniecznie. Ostanie osiem lat udowadnia, że DRL i ŁRL są kartą przetargową dla Kremla. Poza tym pod względem gospodarki i infrastruktury, w tym drogowej i kolejowej, Donbas jest zniszczony. Szacuje się, że na odbudowę Donbasu trzeba wydać około 21 mld dolarów.

„Ukraina nie dołączy do NATO jutro. A kiedy? Pojutrze?”

Rosja nie może pozwolić na to, aby Ukraina była częścią NATO. Na początku lutego po spotkaniu z Viktorem Orbánem w Moskwie Putin po raz kolejny skomentował dążenie Ukrainy do członkostwa w sojuszu Północnoatlantyckim: „Wyobraźmy sobie, że Ukraina wchodzi do NATO i zaczyna operację wojskową na Krymie, tymczasem Rosja uważa Krym za własne terytorium. Czy w tej sytuacji Rosja ma walczyć z NATO?”.

Warto przypomnieć, że w 2019 roku parlament ukraiński zamieścił w konstytucji zapis o dążeniu Ukrainy do członkostwa w Unii Europejskiej i NATO.

Na wspólnej konferencji prasowej kanclerza Olafa Scholza i Władimira Putina, rosyjski prezydent był pytany przez niemieckich dziennikarzy, czy w Europie będzie wojna. Putin powiedział, że jego pokolenie już było świadkiem wojny w Europie, przywołując przykład byłej Jugosławii i bombardowanie Belgradu przez NATO.

„To jest zły przykład, ale on istnieje. Czy my tego [wojny] chcemy? Oczywiście, że nie” – powiedział Putin. Dodał, że właśnie dlatego chce prowadzić negocjacje, ale jak podkreślił Rosja nie uzyskała merytorycznej i konstruktywnej odpowiedzi na swoje propozycje.

„Jak Rosja będzie dalej działać? Zgodnie z planem” – powiedział Putin. Jaki będzie ten plan? Prezydent sprecyzował, że Rosja będzie uwzględniać bieżącą sytuację. „Mówi się, że przez najbliższe lata Ukraina nie dołączy do NATO. Co to znaczy „mówi się”. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, co w stosunkach międzynarodowych oznacza „mówi się. […] Dzisiaj widzimy infrastrukturę NATO tuż przed naszym domem. Ukraina nie dołączy do NATO jutro. A kiedy? Pojutrze? A co to dla nas zmienia w perspektywie historycznej? Absolutnie nic. […] Dlatego chcemy uregulować tę kwestię tu i teraz” – powiedział Władimir Putin odpowiadając na pytanie niemieckich dziennikarzy.

Trwa dyplomatyczny maraton, który miałby powstrzymać eskalację konfliktu na wschodzie Ukrainy. W mijającym tygodniu kanclerz Niemiec Olaf Scholz najpierw odwiedził Kijów, gdzie spotkał się z prezydentem Wołodymirem Zełenskim, po czym poleciał do Moskwy, żeby omówić sytuację na Ukrainie z Władimirem Putinem. W międzyczasie szef polskiego MSZ, Zbigniew Rau, spotkał się ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem w stolicy Rosji. Gdy kanclerz Scholz rozmawiał w Moskwie z Putinem, rosyjski parlament (Duma Państwowa) głosował nad uchwałą ws. wniosku do prezydenta Rosji o uznanie niepodległości samozwańczych Republik Ludowych: Donieckiej i Ługańskiej. Za przyjęciem uchwały zagłosowało 351 posłów, przeciwnych było 16, jeden parlamentarzysta wstrzymał się od głosu. Wniosek w tej sprawie został wysłany do podpisu prezydenta.
Putin, komentując dokument ws. uznania separatystycznych republik, powiedział, że zarówno posłowie Dumy Państwowej, jak i Rosjanie, wspierają mieszkańców Donbasu. Jednak - jak dodał - sytuacja na wschodzie Ukrainy musi być uregulowana, uwzględniając porozumienia mińskie i podkreślił, że strona ukraińska nie realizuje postanowień zapisanych w porozumieniu.
Przypomnijmy, jeden z punktów „Mińska” mówi o tym, że władze w Kijowie miałyby przeprowadzić konstytucyjną i ustawodawczą reformę, która de facto nadałaby republikom w Donbasie status specjalny.
Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe ogłosiły niepodległość w maju 2014 roku. DNR i ŁNR są uznawane tylko przez Osetię Południową, terytorium sporne w północnej Gruzji.