Z jednej strony bankructwo Evergrande, z drugiej – wizyta funkcjonariuszy walczących z korupcją w chińskim banku centralnym. W tle najważniejszy spór, jaki toczy się w obrębie partii komunistycznej.

Cele polityki makroekonomicznej Chin na przyszły rok, wyznaczone podczas niedawnego spotkania Biura Politycznego Komunistycznej Partii Chin, określono jako „sześć stabilności”. Jednocześnie agencja Fitch uznała dwóch dużych deweloperów z Państwa Środka – Evergrande i Kaisę – za technicznych bankrutów. To znaczy, że nie są w stanie spłacać należności, ale jeszcze nie weszli formalnie np. w postępowanie układowe z wierzycielami. Te komunikaty tylko z pozoru mogą wydawać się sprzeczne.
Miecz Damoklesa wisiał nad Evergrande już od dawna. Spółka przez ostatnią dekadę stała się największym deweloperem na świecie; w szczycie swojej działalności oddawała 600 tys. mieszkań rocznie (dla porównania – w całej Polsce w 2020 r. oddano 220 tys. lokali). Bieżącą działalność finansowała jednak, zadłużając się m.in. u klientów, którzy przedpłatami na nowe mieszkania finansowali kończenie starszych projektów. W efekcie Evergrande zgromadził górę długów szacowanych na równowartość 300 mld dol., czyli niewiele mniej, niż wynosi dług publiczny Polski. Jego nagły upadek mógłby pociągnąć w dół innych zadłużonych deweloperów, a wraz z nimi – całą chińską gospodarkę. Z tego względu kłopoty ze spłatą zadłużenia Evergrande stały się manifestacją problemów chińskiej gospodarki i ucieleśnieniem tezy, że wzrost podlany hojną polityką monetarną może prowadzić do wynaturzeń.
W Komunistycznej Partii Chin ścierają się ze sobą dwie frakcje. Jedna chciałaby zerwać z uzależnieniem od długu, a druga obawia się, że mogłoby to doprowadzić do końca wzrostu gospodarczego. – Tak naprawdę to najważniejszy spór, jaki toczy się dzisiaj w łonie KPCh – mówi Jakub Jakóbowski, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. – Czy dalej stymulować gospodarkę, ale przez to generować więcej długu, czy też chłodzić ją, żeby wyleczyć strukturalne problemy? – dodaje ekspert. Oficjalnie partia stanowi monolit. Ale echa wewnętrznych tarć czasem przedostają się na zewnątrz. Przykładem są chociażby wizyty przedstawicieli Komisji Kontroli i Dyscypliny – specjalnego ciała antykorupcyjnego powołanego przez prezydenta Xi Jinpinga – w siedzibie banku centralnego, o których w ubiegłym tygodniu informował dziennik „Wall Street Journal”.
To bezprecedensowa sprawa, ponieważ dotychczas Ludowy Bank Chin cieszył się opinią technokratycznej instytucji, która wykroiła sobie tyle autonomii, na ile jest to możliwe w systemie komunistycznym. To zasługa byłego szefa tej instytucji Zhou Xiaochuana, który kierował bankiem w latach 2002–2018 i był jednym z architektów transformacji gospodarki w stronę modelu wolnorynkowego. Za jego kadencji wpływ banku centralnego na gospodarkę stał się tak duży, że w kraju zaczęto mówić o nim „yang ma”, czyli „wielka matka”. Według dziennika komisja wzięła na widelec m.in. dwóch wysokich rangą menedżerów banku.
Na swojej stronie organ poinformował, że inspektorzy wygłosili specjalne wykłady dla pracowników, które miały zapewnić o przywódczej roli partii. „W przeszłości podstawy dla wszechstronnego i ścisłego przywództwa partii w sektorze finansowym były słabe. Szczególnie w banku centralnym widoczne były tendencje, aby postrzegać jego rolę w kategorii wyjątkowości” – napisał w komunikacie na stronie komisji jej przedstawiciel Xu Jia’ai. Krótko mówiąc: wymogi partii mają pierwszeństwo w stosunku do zdania menedżerów banku. – Wizyta Komisji Kontroli i Dyscypliny może być elementem szerszej wewnątrzpartyjnej rozgrywki o to, kto ma kontrolować Ludowy Bank Chin, a może być też próbą ręcznego sterowania polityką monetarną – mówi Jakóbowski.
Bank centralny nie jest jedyną instytucją finansową, do której zapukali w ciągu ostatnich miesięcy kontrolerzy komisji. W połączeniu z dokręcaniem śruby regulacyjnej spółkom technologicznym daje to jednak w miarę spójny obraz chęci ręcznego sterowania gospodarką w imię wspomnianej stabilności. Innymi słowy partia chce dosypywać do gospodarczego pieca, ale unikać przegrzania, które mogłoby go rozsadzić od wewnątrz. Ludowy Bank Chin jest doskonałym przykładem realizacji tej polityki w praktyce. Chińscy ekonomiści dzielą aktywność instytucji na dwie kategorie. Z jednej strony są takie działania jak podnoszenie czy obniżka stóp procentowych, które promieniują na całą gospodarkę. Od 2014 r. bank centralny rozwinął jednak szereg innych instrumentów, których działania mają być bardziej precyzyjne i trafiać do wybranych sektorów.
Wizyta komisji może świadczyć o tym, że partia oczekuje dyscypliny w przypadku działań o szerszym zakresie. I faktycznie, Ludowy Bank Chin ostatnio poluzował wymagania dla chińskich banków, jeśli chodzi o rezerwy finansowe, uwalniając w ten sposób pieniądze na kredyty – chociaż przez kilka tygodni oficjele zarzekali się, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Dorzućmy jeszcze do tego fakt, że Biuro Polityczne wśród priorytetów na nadchodzący rok umieściło wsparcie dla deweloperów, aby lepiej odpowiadali na „rozsądne zapotrzebowanie” konsumentów (czyli nie na spekulację mieszkaniami). Innymi słowy partia chce zjeść ciastko i mieć ciastko – i pokazać, że to wszystko jest możliwe przed przyszłorocznym XX Zjazdem KPCh, na którym prezydent Xi prawdopodobnie otrzyma bezprecedensową zgodę na trzecią kadencję.