Wyboiste początki wiceprezydent odbijają się na sondażach. Spadek poparcia to przeszkoda dla ambicji sięgających najwyższego stanowiska w państwie.

Piątek w USA był dniem historycznym. Po raz pierwszy w historii kraju pełniącą obowiązki prezydenta była kobieta. Doszło do tego na czas rutynowego zabiegu Joego Bidena, który w szpitalu pod Waszyngtonem przebywał w narkozie w związku z kolonoskopią. Wiceprezydent Kamala Harris na czele państwa stała przez 85 minut. W 2025 r. była senator chce zasiąść w Gabinecie Owalnym na stałe.
57-letnią Harris przedstawia się jako naturalną kandydatkę na prezydencki fotel. Biden, najstarszy urzędujący przywódca USA w historii, w czasie kampanii w 2024 r. będzie miał 81 lat. Mimo że zapowiada start, to o nominację będzie mu ciężko. W listopadowym sondażu dla portalu The Hill 69 proc. Amerykanów opowiedziało się za tym, by kandydatem demokratów był ktoś inny.
Wyborcze spekulacje rzucają cień na współpracę między Bidenem a Harris. Jak donosiła telewizja CNN, zwłaszcza starsi urzędnicy w Białym Domu są sfrustrowani pracą wiceprezydent. Zarzucają jej niekompetencję, błędy i słabą pozycję polityczną. Przy najważniejszych sprawach prawniczka z Kalifornii ma być odsuwana na bok. Tak miało być m.in. w kwestii ewakuacji z Afganistanu. Niechęć wobec wiceprezydent jest u niektórych tak duża, że uważają, iż najlepszym rozwiązaniem jest pozbycie się jej z Białego Domu przez nominację do Sądu Najwyższego.
- Harris musi konfrontować się z zespołem, który Biden ze współpracownikami ułożył z ludzi, którzy bardzo dobrze się znają i latami razem pracowali. To ona jest tutaj osobą z zewnątrz - tłumaczy nam przyczyny tarć wewnątrz Białego Domu Andrzej Kohut, ekspert Klubu Jagiellońskiego.
Do tego dochodzi jej relatywnie małe doświadczenie w amerykańskiej stolicy. - To Biden jest w tym duecie waszyngtońskim wyjadaczem. Harris dołączyła do jego kampanii ze względów demograficznych. Demokraci chcieli pokazać, że ich ofertą nie jest tylko kolejny stary biały polityk. To już na wstępie wskazywało, że będzie o wiele bardziej „junior partnerem” niż wcześniejsi wiceprezydenci - uważa amerykanista.
Z relacji CNN wynika, że polityk o pochodzeniu hindusko-jamajskim czuje się w Białym Domu ograniczana, a jej otoczenie jest przekonane, że Biden z premedytacją ustawia ją w niewygodnym położeniu. Prezydent oddelegował ją m.in. do zarządzania kwestią migracji z Ameryki Łacińskiej czy sprawy praw wyborczych. - Zadania, które Harris otrzymała od Bidena, trudno uznać za prezent. To trochę pachnie zrzuceniem problemu na kogoś innego - twierdzi Kohut.
Pod presją mediów urzędnicy zostali zmuszeni do wzięcia w obronę wiceprezydent. Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki zapewniała, że Biden ceni rady Harris, a sama zainteresowana dementowała, że czuje się pomijana. Wielu to nie przekonało. - Fakt, że dziennikarze mogą dotrzeć do przecieków, to najlepszy dowód na to, że w Białym Domu gotuje się pod pokrywką - nie ma wątpliwości Kohut.
Prezydenckie sondaże po wyjściu Amerykanów z Afganistanu lecą na łeb na szyję. Listopadowe wybory gubernatorskie w Wirginii skończyły się dla demokratów katastrofalną porażką. Notowania Bidena dobijają do niskich poziomów poparcia Donalda Trumpa.
Ale Kamala Harris ma jeszcze słabsze wyniki. Przewaga ocen negatywnych nad pozytywnymi sięga 10 pkt proc. Na tym etapie wiceprezydentury Mike Pence (w ekipie Trumpa) miał sześciopunktowy „deficyt poparcia”. Joe Biden jako wiceprezydent Baracka Obamy miał przewagę zwolenników na poziomie 7,6 pkt proc. U Ala Gore’a (za kadencji prezydenta Billa Clintona) saldo na plus wynosiło 28,2 pkt, a w przypadku Dicka Cheneya (u George’a Busha na przełomie lat 80. i 90.) 42,5 pkt proc.
Jako pierwsza kobieta i pierwsza osoba o innym kolorze skóry niż biały na pozycji wiceprezydenta Harris, już obejmując urząd, zapisała się w historii Stanów Zjednoczonych. Ale wiązały się z tym oczekiwania, że będzie w tej roli kimś wyjątkowym.
- Gdy prezydent i cała administracja jest źle oceniana, nikt nie będzie myślał o zaciekłym bronieniu Harris. Wręcz przeciwnie, jeśli część gniewu za wpadki i problemy administracji skupi się na niej, to dla wielu osób w Białym Domu tym lepiej - przekonuje Kohut.
Wielu demokratów, szczególnie establishment partii, nie ukrywa, że mocne postawienie na Harris może okazać się kulą u nogi przed przyszłorocznymi wyborami środka kadencji (zmiana składu Izby Reprezentantów i jednej trzeciej Senatu). Zamiast tego forsują Pete’a Buttigiega. Rewelacja prawyborów w 2020 r. jako sekretarz transportu buduje sobie mocną pozycję w amerykańskiej stolicy. ©℗