Na świecie są tylko trzy kraje, które wprowadziły powszechny obowiązek szczepień: Mikronezja, Tadżykistan i Turkmenistan.

W połowie października pracownikom we Włoszech przybędzie kolejny obowiązek: będą musieli okazać albo świadectwo szczepienia albo negatywny wynik testu na obecność wirusa SARS-CoV-2. Za niedostosowanie się do przepisów grożą kary finansowe: od 600 do 1,5 tys. euro (2,8–6,9 tys. zł) dla pracownika oraz od 400 do 1 tys. euro (1,8–4,6 tys. zł) dla pracodawcy.
To kolejny dowód na determinację Rzymu w walce z pandemią. Włochy stały się forpocztą szczepionkowych nakazów już w marcu, kiedy rząd ogłosił obowiązek podwijania rękawów dla pracowników medycznych pod sankcją zawieszenia w pracy (dotychczas spotkało to ponad 700 lekarzy w całym kraju). Do 10 października z kolei czas na zaszczepienie się mają pracownicy domów opieki społecznej. Cel: nie dopuścić do powtórki z marca ub.r., kiedy zawał w służbie zdrowia doprowadził do hekatomby wśród starszych pacjentów.
Włoskie przepisy mogą wydawać się restrykcyjne, ale wszystkie oczy zwróciły się w lipcu na Francję, kiedy śrubę swoim obywatelom postanowił dokręcić prezydent Emmanuel Macron, ogłaszając, że świadectwo szczepienia będzie potrzebne do wizyt w knajpach czy kinach. Wielu jego rodaków wyszło wówczas na ulicę (co sobotę demonstrowało nawet ćwierć miliona ludzi), ale z perspektywy czasu zagranie okazało się skuteczne. Po wystąpieniu głowy państwa podawano we Francji ponad 875 tys. dawek dziennie, podczas gdy wcześniej rekord był o 100 tys. niższy.
W efekcie po pierwszej dawce dziś jest 74 proc. obywateli Francji – 20 pkt proc. więcej niż w dniu, kiedy Macron ogłosił wprowadzenie „obowiązku”. Już w końcu sierpnia sondaże pokazywały, że 64 proc. Francuzów popiera prezydenckie rozwiązania, podczas gdy 34 proc. było przeciw.
W ślad za Francją świadectwo szczepienia do wizyty w pubie będzie również potrzebne wraz z końcem miesiąca w Wielkiej Brytanii. W Holandii taki wymóg wprowadzono 25 września.
W Niemczech z kolei próbują przekonać do przyjęcia preparatu jeszcze w inny sposób. Restrykcje dla nieszczepionych mogą być bolesne finansowo. Ministerstwo zdrowia zapowiedziało, że osoby, które nie przyjęły iniekcji, jeżeli zostaną skierowane na kwarantannę – nie otrzymają zasiłku chorobowego. Takie przepisy mogą wprowadzać poszczególne landy. Część już ogłosiła, że tak zrobi.
Rządy wiedzą, że obowiązki szczepień spotkają się ze społecznym sprzeciwem. We Włoszech najnowsze przepisy doprowadziły do fali pogróżek dla polityków, naukowców, a nawet dziennikarzy. Prokuratura wszczęła nawet śledztwo wobec członków zrzeszonych w grupie na aplikacji Telegram, którzy wymieniali się pogróżkami pod adresem ministra spraw zagranicznych Luigiego Di Maio.
W Polsce Rada Medyczna była jednogłośnie za wprowadzeniem obowiązku dla lekarzy i pielęgniarek. – Wszyscy byli za, ale naszej rekomendacji nawet nie opublikowano – mówi jeden z członków rady. I wskazuje, że zaszczepionych jest 75 proc. pielęgniarek i 85 proc. lekarzy, co oznacza, że nadal jest ponad kilkadziesiąt tysięcy osób, które nie są chronione. – Ale również i zagrażają innym – mówi nasz rozmówca. I dodaje, że polskim decydentów brakuje odwagi we wprowadzaniu rygorystycznych rozwiązań.
W krajach, gdzie wprowadzono obowiązek szczepień, na razie nie przełożyło się to na wyniki akcji podawania preparatu, ale ma to głównie związek z dostawami. Statystyki szczepień nie są dostępne dla Turkmenistanu (co ciekawe, oficjalnie w kraju nie ma też zakażeń COVID-19). W sąsiednim Tadżykistanie przynajmniej po pierwszej dawce jest 26 proc. mieszkańców; kraj w lipcu otrzymał w ramach międzynarodowej pomocy 1,5 mln dawek preparatu Moderny od USA. W Mikronezji wskaźnik ten ma wartość 39 proc.
AstraZeneca znów na cenzurowanym
Na początku września, kiedy po raz pierwszy ogłoszono wytyczne dla przyjmowania kolejnych dawek, przekaz był jednoznaczny: trzecią dawkę otrzymują osoby z obniżoną odpornością, ale tylko jeśli wcześniej zaszczepiły się preparatami genetycznymi (w praktyce Pfizerem lub Moderną). Później się z tego wycofano, ale wytyczne nie były jednoznaczne. Wczoraj na stronach resortu zdrowia pojawił się komunikat, który precyzuje, że „osoby z zaburzeniami odporności zaszczepione szczepionką Vaxzevria (AstraZeneca) albo COVID-19 Vaccine Janssen (Johnson & Johnson) nie otrzymują dawki dodatkowej uzupełniającej w podstawowym schemacie szczepienia”.
Jak wynika z naszych informacji, w tej kwestii nie ma jednomyślności wśród doradców premiera oraz Ministerstwa Zdrowia. Rada Medyczna jest za tym, by umożliwić przyjęcie zarówno dawki przypominającej (którą mają otrzymywać wszyscy Polacy po pięćdziesiątce, jednak nie wcześniej niż 6 miesięcy od ukończenia pełnego schematu szczepienia przeciw COVID-19), jak i dodatkowej (minimum po 28 dniach, skierowanej do osób o obniżonej odporności) wszystkim, niezależnie od tego, czym wcześniej byli szczepieni. Zdaniem innych ekspertów związanych z resortem zdrowia trzecią dawkę mogą przyjąć osoby z pierwszej grupy, niezależnie od preparatu, który wcześniej otrzymali. Zaś ci z drugiej tylko po Pfizerze albo Modernie.
Wytyczne mogą się jeszcze zmienić – na początku października Europejska Agencja Leków ma wydać zalecenia dotyczące schematów dawkowania.
Klara Klinger, Jakub Kapiszewski