W stolicy Afganistanu Kabulu, który w niedzielę został zajęty przez talibów, wizerunki kobiet w witrynach lokali są niszczone albo zamalowywane. Mieszkańcy obawiają się represji, mimo zapewnień islamistycznych bojowników o szanowaniu praw kobiet.

Media donosiły, że jeszcze zanim talibowie wkroczyli do Kabulu, zaczęto zamalowywać witryny salonów urody i sklepów z akcesoriami ślubnymi, które były reklamowane wizerunkami kobiet. W internecie krążyło zdjęcie lokalu, którego elewacja została zamalowana białą farbą, by ukryć zdjęcia przedstawiające kobiety ubrane w biżuterię i stroje ślubne.

AFP podała, że we wtorek w pobliżu salonu urody zauważono uzbrojonego w karabin bojownika talibów patrolującego ulicę. Ściany lokalu za jego plecami były zamalowane na czarno.

Od 2001 roku, kiedy Amerykanie wyparli talibów z Kabulu, w afgańskiej stolicy otworzyły się setki salonów urody. Wcześniej, ze względu na obowiązujący szariat, usługi tego rodzaju były surowo zabronione a kobiety nie mogły publicznie pokazywać nawet najmniejszego skrawka swojego ciała.

"Jeśli talibowie wrócą, nigdy nie będziemy miały tej wolności, którą mamy teraz. Oni nie chcą żeby kobiety pracowały" - mówiła Farida, młoda właścicielka kabulskiego salonu urody, w rozmowie z AFP w zeszłym miesiącu.

Rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid powiedział w środę, że obecnie pod ich rządami prawa kobiet będą szanowane, nie będzie dyskryminacji, a kobiety będą mogły pracować i uczyć się w "ramach podstawowych zasad prawa muzułmańskiego". Nie doprecyzował jednak jak miałoby wyglądać wcielanie tych deklaracji w życie.

Z kolei we wtorek inny przedstawiciel bojowników, Enamullah Samangani, wzywał Afganki do włączenia się w tworzenie nowego rządu. "Nasz Islamski Emirat nie chce, by kobiety były ofiarami" - mówił.

Zarówno Afgańczycy jak i społeczność międzynarodowa nie wierzą w te obietnice. AFP podała, że istnieją doniesienia o samotnych kobietach i wdowach zmuszanych przez talibów do zawierania małżeństw z bojownikami. Suhail Szahin, kolejny rzecznik talibów, zdementował te pogłoski określając je jak "toksyczną propagandę".