Rosja już ćwiczy z Chińczykami w Azji. We wrześniu rozpocznie manewry Zapad 21 z Białorusią tuż przy granicy z Polską.

Od początku sierpnia rosyjska armia trenuje razem z Chińczykami na poligonie Qingtongxia w pustynnym regionie autonomicznym Ningxia Hui. Władze w Pekinie po raz pierwszy w historii zgodziły się dopuścić zagranicznego partnera do tego nowoczesnego ośrodka. Z kolei między 10 a 16 września będą trwały rosyjsko-białoruskie manewry Zapad 21. Jak przekonywał w rozmowie z „Financial Times” szef MSZ Łotwy, Ryga spodziewa się wówczas incydentów wymierzonych w siły zbrojne NATO.
– Jest kryzys graniczny (Alaksandr Łukaszenka przerzuca na Litwę i do Polski imigrantów ściąganych z Bliskiego Wschodu – red.), będą duże ćwiczenia wojskowe odbywające się na granicach państw NATO, jest również zwiększona obecność po naszej stronie, stronie litewskiej, estońskiej, polskiej straży granicznej i formacji wojskowych. To oczywiście zwiększa możliwość wystąpienia incydentów – mówił Edgars Rinkeviczs. Również po polskiej stronie można usłyszeć to, co w wywiadzie dla „FT” powiedział łotewski minister: przy okazji Zapad 21 istnieje wysokie ryzyko incydentów.
Dla Stanów Zjednoczonych, które w ostatnim czasie dążyły do odprężenia z Rosją, między innymi poprzez wycofanie się z sankcji na Nord Stream 2 – szczególnie niepokojące są jednak manewry w Chinach. Od tego roku Zapad-Interakcja 2021 będą odbywać się cyklicznie. Ustępstwa USA wobec Niemiec i Rosji były postrzegane jako próba wciągnięcia tych państw do koalicji antychińskiej budowanej przez USA. Manewry i bliska współpraca wojskowa chińsko-rosyjska podważają takie założenie.
Zarówno Pekin, jak i Moskwa budują przekaz propagandowy, według którego obydwie stolice trenują w związku z opuszczeniem przez USA Afganistanu i pogorszeniem się sytuacji w tym kraju oraz w całym regionie Azji Centralnej. Na jesieni państwo może wpaść w ręce talibów. Obecnie poddawane są miasta położone na północy tego kraju, takie jak Kunduz, do których do tej pory rebelianci nie mieli dostępu. Rosja i Chiny w tym kontekście przedstawiają się jako państwa dążące do ustabilizowania sytuacji wokół Afganistanu i akcentują nielojalność Waszyngtonu wobec władz w Kabulu. W oficjalnych komunikatach chińskiego ministerstwa obrony USA zostały określone mianem państwa „nieodpowiedzialnego”.
W sumie w ćwiczeniach w Chinach bierze udział około 10 tys. żołnierzy. Pilnie obserwowane przez Amerykanów są scenariusze wojny elektronicznej. Po raz pierwszy w manewrach z innym państwem biorą udział niewykrywalne dla radarów chińskie myśliwce J-20 i transportowce Y-20. Po raz pierwszy będzie się im się też przyglądał rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. W ten sposób obie strony chcą podkreślić rangę wydarzenia. Baza Qingtongxia należy do sieci dziesięciu nowoczesnych ośrodków, w których mogą trenować – na wzór amerykański – połączone rodzaje sił zbrojnych.
Oficjalnie scenariusze ćwiczeń zakładają stabilizację w regionie, co ma nawiązywać do Afganistanu. Zaangażowano jednak typy uzbrojenia, które świadczą o tym, że przeciwnikiem nie jest grupa rebeliancka, ale państwo dysponujące zaawansowaną techniką wojskową. W użyciu są między innymi zestawy przeciwlotnicze HQ-17.
Z kolei na zachodniej flance, w Europie – Rosja gromadzi siły przed Zapadem 21. Były dowódca wojsk USA w Europie, a dziś analityk Center for European Policy Analysis, gen. Ben Hodges podczas konferencji trzy dni temu przekonywał, że w tym roku Rosjanie przyjechali na Białoruś znacznie szybciej niż zazwyczaj. – Elementy 16 brygady już tu się znajdują. To nie jest tanie i pokazuje, że Rosja w tej dziedzinie nie będzie oszczędzać. Szczególnie jeśli spojrzymy na obecność wojsk rosyjskich w pobliżu granicy z Ukrainą, gdzie jeszcze niedawno było ich 80 tys. Nawet jeśli oficjalnie nie biorą udziału w ćwiczeniach Zapad, to oni są nadal w regionie – komentował Hodges. – Niestety na Zachodzie wciąż wiele osób mówi, że nie chce prowokować Rosjan i dlatego nie reaguje. Amerykańska administracja zaczyna myśleć o zmniejszeniu skali ćwiczeń wojsk sojuszniczych, co jest błędem – dodaje. Z kolei admirał George Zambellas, były szef sztabu brytyjskiej Marynarki Wojennej, przekonywał, że „Zapad to test administracji prezydenta Bidena”. Jeśli tak je traktować, to na razie wychodzi dobrze. Pod koniec sierpnia na Ukrainie organizowane są obchody 30. rocznicy niepodległości. Jak wynika z informacji DGP, nie pojawi się na nich nikt wysokiej rangi z USA. Kanclerz Angela Merkel ma być obecna w niedzielę 22 sierpnia, przed oficjalnymi uroczystościami. By nie prowokować Rosjan.
– Przewrotnie powiem, że chciałbym, by podczas tych ćwiczeń działo się jak najwięcej. Traktuję przedsięwzięcie Zapad jako doskonały poligon dla sprawdzenia naszych systemów rozpoznania. Im więcej będzie ćwiczyło wojsko rosyjskie i białoruskie, tym lepiej będziemy mogli weryfikować naszą wiedzę o ich wyposażeniu i liczebności jednostek – mówi generał Mirosław Różański, były dowódca generalny Wojska Polskiego. – Nie ma co dramatyzować, że tu zaraz będzie otwarta wojna. Popatrzmy na Ukrainę, tam Rosjanie zgromadzili duże siły, a potem je wycofali. Dzisiaj Rosja nie jest gotowa na otwarty konflikt z krajem NATO – podsumowuje. ©℗