Po serii niespodziewanych sukcesów kolejnym celem talibów szybko może być stolica państwa.
Po serii niespodziewanych sukcesów kolejnym celem talibów szybko może być stolica państwa.
Do Kabulu masowo przybywają afgańskie rodziny z dziećmi, które zmuszone zostały do opuszczenia oblężonych przez talibów terytoriów. Już ok. 60 tys. rodzin – często wielodzietnych – rozbiło namioty w stolicy kraju. – W parkach powstają regularne obozy dla uchodźców. Boimy się, że to pogłębi kryzys humanitarny. Już teraz doskwiera nam np. brak wody – mówi DGP 20-letni Modaser, mieszkaniec Kabulu.
Miasto wciąż uchodzi jednak za jedno z najbezpieczniejszych miejsc w Afganistanie. Wewnętrznie przesiedleni uchodźcy do stolicy przyjeżdżają z północy. Talibom udaje się zdobywać tamtejsze terytoria, mimo że jeszcze 20 lat temu – w czasie swoich pięcioletnich rządów – pozostawały poza ich zasięgiem.
Na północy kraju napotykali wtedy bowiem zdecydowany opór ze strony bojówek, które razem tworzyły militarno-polityczny Sojusz Północny. Teraz sytuacja wygląda inaczej. Talibowie w ostatnich latach zabiegali o tamtejszych bojowników, by móc realizować obecną kampanię. Chętnych rekrutów udało się znaleźć wśród ludzi, którzy gardzili przywódcami Sojuszu Północnego i oskarżali ich o korupcję czy współpracę z USA.
Strategia ta zdaje się przynosić efekty. W poniedziałek, czyli tuż po zajęciu czterech kluczowych miast, talibowie zdobyli Ajbak – stolicę położonej na północy strategicznej prowincji Samangan. Było to możliwe, ponieważ dowódca garnizonu Samangan przeszedł na stronę wroga. – Lojalność wobec państwa jest wątpliwa. Było już kilka przypadków, kiedy talibowie zbliżali się do jakiegoś miasta, a np. lokalny gubernator stwierdzał, że lepiej poddać się bez walki – tłumaczy w rozmowie z DGP Patryk Kugiel z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Gubernatorzy często nie czują lojalności wobec rządu w Kabulu, a bardzo obawiają się walk i możliwych strat – dodaje.
Zagraniczne media ostrzegają, że za kilka tygodni również Kabul może znaleźć się pod rządami talibów. – Kabulu nie będzie łatwo zdobyć. Jest celem skomplikowanym. Najprawdopodobniej rząd zgromadzi tam wszystkie swoje siły, które wycofa z innych miejsc – tłumaczy DGP dr Wojciech Szewko z Collegium Civitas. – Ale restytucja Islamskiego Emiratu Afganistanu to już fakt. Nie ma w tej chwili siły, która byłaby w stanie zatrzymać ten proces – tłumaczy. Kugiel wyjaśnia, że talibowie stosują strategię obwarzanka. Najpierw zgarnęli prowincje i dystrykty przygraniczne, by następnie coraz bardziej ten krąg zacieśnić i zbliżać się do stolicy. – Cała państwowość afgańska wygląda tak, jakby miała zaraz runąć jak domek z kart. To wygląda dość dramatycznie, ale mimo to do zdobycia Kabulu jest jeszcze daleka droga – opowiada analityk. – Liczebnie armia i policja afgańska są silniejsze od talibów. Trwają też różne dyplomatyczne zabiegi na poziomie międzynarodowym, więc postępy talibów nie będą przebiegały aż tak szybko – wyjaśnia.
Wkroczenie do Kabulu – dotychczasowego bastionu rządu – świadczyłoby o ostatecznym sukcesie talibów. Mieszkańcom miasta wydaje się to obojętne. – Może przez jakiś czas będą walczyć, ale skończy się tak, jak w przypadku każdej oblężonej stolicy. Wszystko dlatego, że Afgańczycy nie mają ochoty się bronić. To jest największy problem – mówi Szewko. Zaznacza, że w porównaniu z rządami, które zostały ustanowione 20 lat temu przez Amerykanów, talibowie wciąż są bardziej atrakcyjną opcją dla społeczeństwa. – Chcielibyśmy zaznać wreszcie trochę spokoju. Nieważne pod czyimi rządami. Większość mieszkańców Kabulu nie planuje walczyć. Wolimy przeżyć, niż stawać w obronie rządu, w który i tak nie wierzymy – mówi 20-letni Modaser.
Motywacji brakuje też wojskowym. W niedzielę wieczorem oficerowie garnizonu Kunduz zapowiedzili, że wypędzą talibów z miasta. Ale zmęczeni miesiącami ciężkich walk, nadal nie rozpoczęli operacji.
Rząd afgański będzie musiał wkrótce zdecydować, czy chce skupić swoje siły na obronie terytoriów, które jeszcze kontroluje – w tym Kabulu – czy spróbować odzyskać upadłe miasta. Na razie jednak administracja prezydenta Aszrafa Ghaniego odmawia przyznania się do porażek. Nie mówi o upadkach stolic prowincji, a zamiast tego chętnie rozprawia o sile afgańskich wojsk i licznych zgonach po stronie talibów.
Pozostało
89%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama