"Powrót terroru. Raz jeszcze", "Islamistyczny terror znów uderzył w policję", "Kolejny raz, jakby walka z terroryzmem do niczego nie służyła" - to tytuły we francuskich mediach po piątkowym zabójstwie pracownicy komisariatu w Rambouillet pod Paryżem.

Jej zabójca to Tunezyjczyk "niefigurujący w kartotekach policji". Przyjechał nielegalnie do Francji w 2009 r.; w ub. r. otrzymał zezwolenie na pobyt.

Śledztwo prowadzi krajowa prokuratura antyterrorystyczna. Jak zauważa redakcja dziennika "Le Monde", fakt, że napastnik z okrzykiem "Allahu Akbar" (Bóg jest wielki) rzucił się z nożem do gardła swej ofiary, że zamachu dokonał podczas ramadanu, muzułmańskiego miesiąca postu, oraz w piątek - dniu "wielkiej modlitwy" muzułmanów, nie pozostawia wątpliwości, co do terrorystycznego charakteru zbrodni.

Do Rambouillet niemal natychmiast przyjechali premier Jean Castex i minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin. Prezydent Emmanuel Macron wpisem na Twitterze zapewnił, że "w walce z terroryzmem nie ustąpimy ani na krok".

Przewodnicząca rady regionu Ile-de-France Valerie Pecresse powiedziała, że "chciano uderzyć w symbol Francji, bo nasi policjanci są obliczem Francji".

W ostrych słowach potępili zabójstwo politycy wszystkich niemal ugrupowań francuskich, od skrajnej lewicy do skrajnej prawicy. Według deputowanego centroprawicowej partii Republikanie (LR) Guillaume’a Peltiera prezydent daje dowody "niewybaczalnej rezygnacji z odwagi działania". Szefowa skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen wezwała w stacji BFMTV do "wydalenia setek tysięcy nielegalnych (cudzoziemców) obecnych we Francji" i do "poparcia naszej policji, do wykorzenienia islamizmu".

Przedstawiciele policyjnych związków zawodowych nie ukrywali, że policjanci "dosyć mają" słów poparcia i "czekają na obiecywane od lat działania". "Nie chcemy nowych ustaw, chcemy przestrzegania istniejących (przepisów)" - mówił komisarz Mathieu Valet w telewizji CNEWS. Skarżył się, że podobnie jak morderca funkcjonariuszki, przez 10 lat przebywający nielegalnie we Francji, tysiące cudzoziemców, którzy - jak to ujął - "nic tu nie mają do roboty", "gwiżdże sobie na nakazy wydalenia", których policja nie jest w stanie egzekwować.

W tym samym programie telewizyjnym, odpowiadając policjantom skarżącym się na "zabójczy klimat nienawiści do gliniarza (fr. flick)", wiceprzewodniczący rady regionu Ile-de-France Patrick Karam tłumaczył, że tę atmosferę tworzą ci, którzy "nienawidzą Republiki, demokracji i Zachodu". Podkreślał, że organizacja dżihadystyczna Państwo Islamskie (IS), "choć osłabiona, nie została unicestwiona" i może nie tylko przyznawać się do popełnianych w Europie zamachów, ale również je organizować. Dlatego - jak uważa Karam - Francja powinna współpracować z wywiadem syryjskim.

Większość obserwatorów zgodziła się, że w piątek terrorysta działał samodzielnie i że bardzo trudno jest zapobiegać tego rodzaju zamachom.

"Jak się wydaje, działał samodzielnie, ale sam się nie zradykalizował" – zaznacza socjolog Bernard Rougier w wywiadzie dla dziennika "Le Figaro". Przypomina w nim o policjantach, którzy od roku 2015 byli ofiarami islamskiego terroryzmu. "Ideologia dżihadyzmu policję traktuje jako symbol niewiernej władzy" – zauważa.

Z kolei "Le Figaro" w sobotnim komentarzu redakcyjnym ustosunkowuje się do częstych wezwań, "by nie mieszać islamizmu, nieopanowanej imigracji, nieudanej asymilacji i przestępczości". "To ta mieszanka wybuchowa jest źródłem terroryzmu na naszym terytorium" - podsumowuje gazeta.