O ile wiosenna fala COVID-19 podwyższyła notowania wielu partii rządzących, o tyle trudno w tak jednoznaczny sposób zinterpretować sondażowy efekt wzrostów zachorowań z jesieni i zimy. W kilku krajach rządzący utrzymali poparcie na poziomie z okresu tuż po pierwszej fali. Spadki popularności w innych państwach wiążą się natomiast z powodami innymi niż epidemiczne. Koronawirus stał się bardziej przezroczysty, jeśli chodzi o jego wpływ na nastroje polityczne.

DGP przenalizował sondaże z 22 państw. Braliśmy pod uwagę kraje członkowskie Unii Europejskiej, Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu i Wielką Brytanię. Porównaliśmy średnią sondażową z lutego 2020 r., czyli ostatniego miesiąca przed europejskim uderzeniem pandemii, ze średnią ze stycznia 2021 r. (a jeśli nie było takiej możliwości – z grudnia 2020 r.). Wyłączyliśmy pięć państw, w których w międzyczasie zmieniła się partia rządząca, cztery, w których sondaże są przeprowadzane zbyt rzadko, oraz Szwajcarię, gdzie system polityczny nie pozwala na wyodrębnienie dominującego ugrupowania. Za partię rządzącą uznaliśmy ugrupowanie, z którego wywodzi się szef rządu. We Włoszech, których premier Giuseppe Conte jest bezpartyjny, wzięliśmy pod uwagę notowania Ruchu Pięciu Gwiazd, największego stronnictwa koalicyjnego.
Efekt? Sukcesy w walce z koronawirusem pomagają wprawdzie utrzymać notowania, ale nie da się wykazać tak jednoznacznego wpływu pandemii na poparcie, jak w trakcie wiosennej fali zachorowań. Liderem wzrostów jest holenderska Ludowa Partia Wolności i Demokracji (VVD) Marka Ruttego, która zwiększyła skalę poparcia z 15,2 do 25,1 proc. To dla niej dobra wiadomość w kontekście marcowych wyborów, choć ostatni sondaż pokazał negatywny efekt skandalu socjalnego, w wyniku którego 10 tys. rodzinom niesprawiedliwie nakazano zwrot zasiłków, więc utrzymanie tego poziomu poparcia do dnia głosowania to spore wyzwanie. Holandia to przykład kraju, w którym partia rządząca zdołała utrzymać popularność zdobytą w wyniku pierwszego uderzenia pandemii, choć druga fala uderzyła go dość mocno. Wzrost poparcia VVD nastąpił między lutym a majem 2020 r.
Sondażowym beneficjentem pandemii jest też niemiecka Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna. Partia kanclerz Angeli Merkel, której notowania (liczone łącznie z bawarskim sojusznikiem) spadały nieprzerwanie od połowy 2017 r., odbiła się w marcu zeszłego roku i od tej pory poparcie dla niej nie spada poniżej 35 proc. Z państw naszego regionu relatywnie najlepiej radzą sobie chorwaccy demokraci, których poparcie wzrosło w badanym okresie z 27,3 do 33,3 proc. O 5 pkt skoczyła popularność portugalskiej lewicy, choć kraj przeżywa akurat potężne nasilenie zakażeń (które zresztą nie przeszkodziło centroprawicowemu prezydentowi w niedzielę uzyskać reelekcji już w I turze). W obu państwach trend wzrostowy rozpoczął się tuż po starcie pandemii i do tej pory nie wrócił do status quo ante. W sumie w połowie z 22 badanych krajów partia rządząca cieszy się obecnie większym poparciem niż w lutym 2020 r.
Na drugim biegunie znaleźli się rumuńscy liberałowie (PNL), którzy w porównaniu z lutym ub.r. stracili w sondażach więcej niż co trzeciego wyborcę, co nie przeszkodziło im stworzyć po wyborach w grudniu 2020 r. nowego rządu. I tylko tutaj spadki PNL były wiązane ze zniecierpliwieniem kolejnymi obostrzeniami pandemicznymi. Szybko tracą popularność partie premiera Bułgarii Bojka Borisowa, Czech Andreja Babiša, a także polska Zjednoczona Prawica. Choć Bułgaria i Polska przewodzą w niechlubnej statystyce nadmiarowych zgonów w ubiegłym roku, spadki ugrupowań wiodących wynikają z innych przyczyn. W Bułgarii chodzi o skandale związane z nadużywaniem władzy. W Polsce spadek popularności PiS rozpoczął się po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zasad przerywania ciąży i protestach Strajku Kobiet. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna