Pierwsze dwustronne spotkanie prezydentów Karola Nawrockiego i Wołodymyra Zełenskiego zostało pozytywnie ocenione w obu stolicach. Delegacja ukraińska spodziewała się znacznie bardziej konfrontacyjnego charakteru rozmów, tymczasem – jak słyszymy od jednego z jej członków – przebiegały one w konstruktywnej atmosferze. Poza prezydentem Zełenski spotkał się też z premierem Donaldem Tuskiem i marszałkiem Sejmu Włodzimierzem Czarzastym.
– Między prezydentami pojawiła się jakaś chemia. Zresztą także nad przygotowaniami wizyty konstruktywnie współpracowaliśmy z szefem Biura Polityki Międzynarodowej Marcinem Przydaczem, Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, kancelarią premiera. Wbrew przekazom medialnym Ukraina wciąż występuje u was jako czynnik jednoczący wasze obozy polityczne – mówi DGP ukraiński dyplomata. Jak słyszymy, podczas spotkań Zełenskiego z prezydentem i premierem obaj polscy przywódcy podkreślali synergię i wspólne stanowisko obu obozów politycznych w sprawie Ukrainy. W opublikowanej w piątek rozmowie wideo z cyklu „Kulisy polityki” rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz mówił DGP, że „trzeba za wszelką cenę wykazywać jedność w dążeniu do pokoju na Ukrainie”. W rozmowach w Pałacu Prezydenckim uczestniczył wiceminister spraw zagranicznych Marcin Bosacki; taka współpraca nie jest ostatnio regułą.
Jak wynika z informacji DGP, Kancelaria Prezydenta i kancelaria premiera współpracowały ze sobą przy ustalaniu scenariusza spotkania z Ukraińcami. – Zarówno MSZ, jak i obie służby wywiadowcze kreśliły scenariusze oczekiwań strony ukraińskiej i warianty reakcji Zełenskiego na poruszanie zagadnień, które mogły wywołać konflikt. Celem strony polskiej było uniknięcie wrażenia, że ukraiński prezydent jest tu grillowany. Pałac Prezydencki nie odniósł się nawet konfrontacyjnie do kwestii wyników szczytu UE i trudnego tematu wspólnego długu, który będzie finansował państwo ukraińskie i obronę tego kraju przed Rosją. Jeśli UE wygeneruje 90 mld euro pożyczki, to przecież Polska będzie musiała ją również żyrować zaksięgowaną kwotą co najmniej kilku miliardów euro. Nie było wcale takie oczywiste, że Pałac Prezydencki powstrzyma się od krytyki – komentuje źródło DGP w polskim rządzie. – Prezydent osiągnął swój cel, Zełenski pierwszy przyjechał do Warszawy. Nie ma powodu do dalszej eskalacji. Również nam zależy na kontakcie. Bez wizyty, bez rozmów jesteśmy pozbawieni informacji z pierwszej ręki i bezwartościowi wobec Amerykanów i partnerów w Europie – dodaje źródło DGP w otoczeniu prezydenta.
Podczas spotkań nie kontynuowano również sporu o migi i suchoje. Finalnie szef MON i wicepremier Władysław Kosiniak Kamysz miał przekonywać, że swego rodzaju „wkupne” pozwoli zaistnieć Polsce w rozmowach o potencjalnym rozejmie oraz w pozyskaniu wiedzy i technologii dronowych i rakietowych. Ten punkt w optyce Ukraińców wygląda jednak nieco inaczej. Jak wynika z naszych rozmów wśród źródeł w Kijowie, ani rząd Julii Swyrydenko, ani ulica Bankowa (siedziba prezydenta) nie postrzega polskiej donacji jako argumentu za tym, by podzielić się ekskluzywną wiedzą np. o pocisku Flamingo czy kreowanych właśnie technologiach dronów przechwytujących. Oczekiwaniem strony ukraińskiej są inwestycje w spółki i projekty, które takimi tematami się zajmują. Jeden z naszych rozmówców po polskiej stronie podaje przykład Danii, która przy flamingo zaoferowała Ukraińcom dostęp do zasobów produkcyjnych paliwa rakietowego. Podobnych argumentów używają nasze źródła na Ukrainie. – Władze w Kopenhadze zdecydowały się na bezprecedensowy krok. Budują na nasze (ukraińskie – red.) potrzeby fabrykę produkującą paliwo rakietowe. Rosjanie nie będą w stanie uderzyć w nią i pozbawić nas dostępu do strategicznego zasobu – mówi DGP źródło w Kijowie. Drugi rozmówca dodaje, że w Danii istnieją już zakłady (w niejawnych lokalizacjach) pracujące na potrzeby ukraińskiego przemysłu dronowego i rakietowego. Budowany obecnie zakład ma zacząć dostarczać paliwo rakietowe jesienią 2026 r. Również Polsce proponowano wejście w taki schemat. Ukraińsko-polską produkcją dronową miały zająć się zakłady dysponujące dostępem do wysokich ciśnień w Raciborzu. Rozmowy na ten temat skończyły się jednak fiaskiem.
Znaczną część przedłużonego spotkania prezydentów poświęcono tematyce historycznej. Nawrocki wzywał do przyspieszenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych ofiar kataklizmów dziejowych, w tym zbrodni wołyńskiej. – 26 wniosków IPN, które zostały wysłane do strony ukraińskiej, powinno zostać rozpatrzonych, zgodnie z naszym partnerstwem i relacjami. Ta kwestia jest ważna dla Polaków – apelował prezydent podczas konferencji prasowej. – Rozumieliśmy, że prezydent Nawrocki oczekuje przyspieszenia. Zadeklarowaliśmy je. Problem polega na tym, że to są ciągle kwestie zależne w dużej mierze od determinacji konkretnych osób, a nie od usystematyzowanych mechanizmów. Dobrze, że szefowie obu IPN wzięli udział w rozmowach, bo do tej pory mieliśmy problem, żeby zorganizować spotkanie Ołeksandra Ałfiorowa z Karolem Polejowskim. Może teraz się uda, skoro prezydenci zapalili zielone światło – słyszymy od ukraińskiego rozmówcy.
W 2025 r. udało się przeprowadzić ekshumacje i pogrzeby ofiar ukraińskich nacjonalistów zamordowanych w Puźnikach oraz żołnierzy poległych podczas obrony Lwowa w Zboiskach. W piątek rozpoczęto rekonesans w Ugłach w obwodzie rówieńskim; poszukiwania szczątków pomordowanych w rzezi wołyńskiej mają ruszyć w 2026 r. We wtorek, tuż przed wizytą Zełenskiego, grupa robocza składająca się z przedstawicieli obu resortów kultury opublikowała nowy plan prac. „Na terytorium Ukrainy przewidziana jest kontynuacja prac na terenie dawnej wsi Puźniki i we Lwowie (na terenie dawnej wsi Hołosko) oraz na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w Jureczkowej. Na 2026 r. zaplanowano również poszukiwania i ekshumacje po stronie ukraińskiej: w Ugłach oraz na terenie dawnych wsi: Huta Pieniacka oraz Ostrówki. Odpowiednie zgody w tej sprawie zostały potwierdzone. W Polsce analogiczne prace zaplanowane są w Sahryniu i Łaskowie” – czytamy.
Nawrocki podkreślał podczas konferencji prasowej, że problemy w relacjach dwustronnych nie przeszkadzają we współpracy na poziomie strategicznym. Jak słyszymy od uczestników rozmów, dużo miejsca poświęcono kooperacji obronnej. Zapowiadane przekazanie Ukrainie kolejnych należących do Polski myśliwców MiG-29 zostało powiązane z ofertą pogłębienia współpracy w dziedzinie produkcji bezzałogowców. – W zamian za samoloty Zełenski zaoferował szereg opcji wzmocnienia współpracy wojskowej, rozmawiano o dronach i systemach antydronowych, w tym dla obrony Bałtyku. Ukraina ma się czym pochwalić w dziedzinie dronów morskich i chętnie podzieli się swoim know-how – mówi przedstawiciel ukraińskiej delegacji. Sprzeczki między obozem prezydenckim a rządem dotyczące informowania o planach przekazania myśliwców Nawrocki bagatelizował i nazwał „niepotrzebną i niezrozumiałą burzą polityczną”.
Wizyta Zełenskiego przypadła na moment narastającej rosyjskiej presji na Europę. Z Moskwy płyną żądania kapitulacji Ukrainy, anulowania akcesji Finlandii i Szwecji do NATO, usunięcia zachodnich sił z państw, które przystąpiły do Sojuszu po 1997 r. Nasilają się prowokacje z udziałem dronów. Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego gen. Kyryło Budanow powiedział w kijowskim Klubie LB, że Rosja zamierza w 2027 r. rozszerzyć agresję na Europę. Plan miałby zakładać zajęcie państw bałtyckich. – Zgodnie ze znanymi nam planami, Polska jest rozważana jako cel uderzeń z powietrza, bez wojskowej kampanii mającej na celu zajęcie terytoriów – oświadczył. Jego słowa korespondują ze zdaniem amerykańskiego kongresmena Mike’a Quigleya, członka parlamentarnej komisji wywiadu. – Wywiad zawsze sądził, że Putin chce więcej. Europejczycy są co do tego przekonani, Polacy są całkowicie pewni, zaś Bałtowie uważają, że będą pierwsi – powiedział Reutersowi. ©℗
Fasadowy sukces UE.Kto i ile pieniędzy przekaże Ukrainie?
Jak to zwykle w Unii Europejskiej bywa, na papierze wygrali wszyscy. W rzeczywistości z efektów boju o pożyczkę reparacyjną dla Ukrainy zadowoleni mogą być jedynie mali, choć skuteczni hamulcowi
Komisja Europejska (KE) położyła na stole dwie koncepcje tego, w jaki sposób zabezpieczyć potrzebne Kijowowi środki – mowa o pożyczce reparacyjnej uruchomionej z wykorzystaniem zamrożonych rosyjskich aktywów oraz alternatywie w postaci nowego wspólnego długu. Od początku nikt nie miał wątpliwości, że szefowej KE Ursuli von der Leyen zależy na przeforsowaniu pierwszego z tych rozwiązań.
Nie udało się do tego przekonać szefa belgijskiego rządu Barta De Wevera, który od tygodni głośno artykułował obawy związane z ewentualnymi roszczeniami Kremla. Około 80 proc. wszystkich unieruchomionych w UE zasobów banku centralnego Rosji, szacowanych na 210 mld euro, przechowywanych jest w izbie rozliczeniowej Euroclear z siedzibą Brukseli.
De Wever domagał się m.in., by pozostałych 26 stolic udzieliło jego krajowi gwarancji finansowych na wspomnianą kwotę 210 mld euro. „Jednak pomysł przyznania Belgii czeku in blanco nie miał szans powodzenia, ponieważ państwa obawiały się nieograniczonej odpowiedzialności finansowej” – relacjonuje portal Politico.
Optykę belgijskiego premiera podzielały Włochy, Bułgaria, Malta, Czechy, a także Węgry i Słowacja tradycyjnie niechętne dalszemu finansowaniu wysiłków obronnych Ukrainy. Poza KE i władzami Niemiec za pomysłem pożyczki reparacyjnej były rządy Polski, Holandii, Hiszpanii, Portugalii oraz państw bałtyckich i nordyckich.
Ostatecznie Costa i von der Leyen poinformowali dziennikarzy, że w konkluzjach ze szczytu Rady Europejskiej znalazł się zapis o zamiarze zaciągnięcia przez UE wspólnego długu na rynkach kapitałowych zabezpieczonego unijnym budżetem i przekazaniu tych funduszy Ukrainie w formie nieoprocentowanej pożyczki.
„Pożyczka ta zostanie spłacona przez Ukrainę dopiero po otrzymaniu reparacji. Do tego czasu aktywa (rosyjskie – red.) pozostaną unieruchomione, a Unia zastrzega sobie prawo do ich wykorzystania w celu spłaty pożyczki zgodnie z prawem UE i prawem międzynarodowym” – podkreślono w konkluzjach szczytu. Dokument wzywa ponadto organy unijne do kontynuowania prac nad – przynajmniej chwilowo wyrzuconym do kosza – projektem pożyczki reparacyjnej.
Rezultat szczytu z zadowoleniem przyjęto na Kremlu. Kiriłł Dmitriew, specjalny wysłannik Rosji ds. inwestycji i współpracy gospodarczej, ocenił, że zwyciężyły „prawo i zdrowy rozsądek”, a „podżegacze wojenni pod wodzą nieudaczniczki Ursuli (von der Leyen – red.) przyjęli poważny cios”. ©℗