Trudno mówić o responsywnym i koherentnym systemie mobilności wojskowej wewnątrz Unii Europejskiej (UE), gdy państwa członkowskie stosują na granicach własne przepisy, a rozpatrzenie wniosków zajmuje w skrajnych przypadkach nawet 45 dni. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje fakt, że za część transportów odpowiada wyłącznie armia, a inne realizowane są we współpracy z podmiotami prywatnymi.

Ambicją Komisji Europejskiej (KE) jest maksymalne zredukowanie tych biurokratycznych przeszkód i uproszczenie formalności celnych po to, by transgraniczny przejazd wojsk i sprzętu odbywał się według ujednoliconej procedury, a nie w ramach 27 osobnych porządków prawnych. W środę Bruksela opublikowała projekt rozporządzenia ws. mobilności wojskowej, które ma pomóc członkom Wspólnoty w urzeczywistnieniu tych zamierzeń.

UE ogłosiła koncepcję nowej mobilności wojskowej

Komisarz do spraw obrony i przestrzeni kosmicznej Andrius Kubilius ogłosił podczas konferencji prasowej, że celem KE jest utworzenie do końca 2027 roku ogólnounijnego obszaru mobilności wojskowej, co stanowić będzie pierwszy krok w kierunku stopniowego urzeczywistnienia „wojskowego Schengen”.

– Państwa członkowskie już od lat współpracują w zakresie mobilności wojskowej i nie jest to pierwsza inicjatywa w tym zakresie. To, co się zmieniło, to nasza sytuacja, która sprawia, że wszystkie oczy zwrócone są na wspólne wysiłki w obszarze bezpieczeństwa. Dla przykładu: kraje UE rozwijają projekt mobilności wojskowej w ramach PESCO już od 2018 r., a w 2021 r. do tego mechanizmu dołączyły USA, Kanada i Norwegia. Dużo od tego czasu udało się usprawnić, ale wciąż niewystarczająco, stąd projekt KE – mówi DGP dr Aleksandra Kozioł, analityczka ds. bezpieczeństwa europejskiego w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM).

Zgodnie z propozycją komisarzy krajowe instytucje będą miały maksymalnie trzy dni na wydanie decyzji zezwalającej sojuszniczym oddziałom wjazd na własne terytorium. Natomiast w razie nieprzewidzianych, kryzysowych okoliczności Rada UE – na wniosek KE lub państwa członkowskiego – będzie mogła uruchomić nadzwyczajny tryb EMERS skracający procedury z trzech dni do sześciu godzin, przyznający transportom wojskowym priorytetowy dostęp do infrastruktury i wyłączający je z regulacji dot. odpoczynku kierowców czy kabotażu.

Rozporządzenie nakłada ponadto na państwa członkowskie obowiązek powołania 27 krajowych koordynatorów ds. transportu wojskowego. Z kolei na poziomie unijnym – z możliwością poszerzenia o Ukrainę i Mołdawię w charakterze obserwatorów – powstanie specjalna grupa ds. mobilności wojskowej czuwająca nad harmonijnym wdrażaniem nowego prawa. Bruksela zaproponowała także stworzenie puli solidarnościowej, w ramach której dwudziestkasiódemka dobrowolnie dzieliłaby się logistycznymi zasobami.

500 wąskich gardeł

Problem w tym, że nawet przy mniejszej ilości papierkowej roboty czołgi i transportery mogą napotkać jeszcze trudniejsze do przejścia, bo całkowicie fizyczne bariery. Dlatego plan KE zakłada zakrojone na szeroką skalę inwestycje w infrastrukturę transportową podwójnego, cywilno-wojskowego zastosowania.

Modernizacyjny program priorytetowo obejmie cztery z dziewięciu unijnych korytarzy mobilności wojskowej, w ramach których już wytypowano 500 obiektów wymagających pilnej przebudowy. Chodzi o wąskie gardła zarówno w infrastrukturze drogowej, nieprzystosowanej do przyjęcia ciężkich i ponadgabarytowych konwojów (np. mosty czy tunele), jak i w transporcie lotniczym i morskim (niewystarczająca przepustowość lotnisk i portów). Brukseli zależy też na tym, by poprawa stanu technicznego infrastruktury krytycznej szła w parze z uodpornianiem jej na różnego rodzaju kryzysy, w tym ataki cybernetyczne.

– Działania Rosji stają się coraz bardziej bezczelne. Atak na sieć kolejową w Polsce to dowód na to, że europejska infrastruktura transportowa stanęła w obliczu bezprecedensowego zagrożenia – stwierdziła szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas.

Według szacunków komisarza ds. zrównoważonego transportu i turystyki Apostolosa Dzidzikostasa remont lub rozbudowa wspomnianych 500 punktów pochłonie około 100 miliardów euro. Choć w projekcie budżetu UE na lata 2028-2034 zapisano na mobilność wojskową 18 mld euro, czyli dziesięciokrotnie więcej niż w obecnej perspektywie, kwota i tak wydaje się kroplą w morzu potrzeb. Komisarze przypomnieli jednak, że infrastrukturę podwójnego zastosowania będzie można finansować także z o wiele większej puli na politykę spójności (co od niedawna jest możliwe również w perspektywie 2021-2027) oraz programu pożyczkowego SAFE.

Jak zauważa dr Aleksandra Kozioł, planowany wzrost nakładów na mobilność wojskową wskazuje, że potrzeby w tym zakresie są ogromne. – Należy jednocześnie pamiętać, że budżet UE pełni funkcję wspierającą w osiąganiu wspólnych celów, więc to głównie na państwach członkowskich spoczywać będzie odpowiedzialność za zwiększanie wydatków. Idzie to zresztą w parze z decyzjami podjętymi w ramach NATO. Miejmy też na uwadze, że inwestycje w tego typu projekty realizuje się latami, więc oczekiwanie na przyjęcie nowego budżetu UE nie jest dobrą strategią – zadania powinny być realizowane już teraz.

Przedstawiciele KE podkreślają, że projekt rozporządzenia ws. mobilności wojskowej, nad którym pochylą się teraz Rada i Parlament Europejski, przewiduje ścisłą koordynację z NATO i nie ma w nim mowy o żadnym dublowaniu kompetencji Sojuszu. W tym kontekście Bruksela używa raczej zwrotu „wartość dodana”.