W przeprowadzonych na początku października wyborach parlamentarnych zwyciężyła partia ANO, choć nie uzyskała samodzielnej większości w liczącej 200 miejsc Izbie Poselskiej. Na populistyczne ugrupowanie oligarchy i premiera w latach 2017–2021 Andreja Babiša zagłosowało 34,5 proc. uprawnionych, co przełożyło się na 80 mandatów.
Początkowo kierownictwo ANO nie wykluczało scenariusza jednopartyjnego rządu mniejszościowego. Kategorycznie wykluczono też możliwość podjęcia współpracy z oddającym władzę obozem premiera Petra Fiali. Ostatecznie Babiš porozumiał się z dwiema skrajnie prawicowymi formacjami: Wolnością i Demokracją Bezpośrednią (SPD, 7,7 proc., 15 wywalczonych mandatów) i Kierowcami dla Siebie (6,7 proc., 13 mandatów).
Czechy czekają na nowy rząd. Kandydaci na ministrów budzą kontrowersje
W trakcie powyborczych negocjacji eurosceptyczne ugrupowania obiecały zrezygnować z postulatu rozpisania referendum ws. wyjścia Czech z Unii Europejskiej i NATO. Taki warunek stawiał nie tylko większy partner w postaci ANO, ale także prezydent Petr Pavel.
Projekt umowy koalicyjnej przewiduje dla ANO tekę premiera oraz 9 z 16 resortów (m.in. finanse, sprawy wewnętrzne i sprawiedliwość). SPD otrzyma natomiast trzy ministerstwa (obrona, rolnictwo, transport), które planuje obsadzić niepartyjnymi ekspertami, oraz stanowisko przewodniczącego Izby Poselskiej. Według doniesień czeskich mediów pracami izby niższej ma pokierować lider SPD Tomio Okamura.
Zdecydowanie trudniejszą łamigłówką będzie wyłonienie kandydatów na ministrów z grona Kierowców, którym udało się wykroić dla siebie cztery obszary: sprawy zagraniczne, środowisko, kulturę oraz połączone zdrowie i sport. Do pierwszego z resortów formacja zamierza delegować swojego honorowego prezesa Filipa Turka. Nie wiadomo jednak, czy świeżo upieczony poseł i zapalony kolekcjoner samochodów rzeczywiście stanie na czele czeskiej dyplomacji. W ostatnich dniach dziennik „Deník N" ujawnił rasistowskie, seksistowskie i homofobiczne wpisy, które – według dziennikarzy – Turek opublikował w mediach społecznościowych, a później usunął. W swoich komentarzach polityk zasiadający obecnie w ławach Parlamentu Europejskiego miał m.in. grozić swoim przeciwnikom politycznym, czynić aluzje do Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego i usprawiedliwiać sprawców podpalenia domu zamieszkiwanego przez romską rodzinę.
Posty Turka są obecnie przedmiotem policyjnego śledztwa. Sam zainteresowany kategorycznie zaprzeczył dziennikarskim ustaleniom, nazywając je „obrzydliwą kampanią oszczerstw”, i zapowiedział wejście na ścieżkę sądową. Z kolei Babiš określił sprawę jako „poważną” i zapewnił, że wyjaśni ją w gronie koalicjantów.
Kontrowersyjna przeszłość ciąży również na kandydaturze Petra Marcinki typowanego na ministra środowiska. Pod apelami skierowanymi do Babiša o niepowierzanie tej funkcji szefowi Kierowców podpisało się dotychczas 700 naukowców i 7 tys. uczniów szkół ponadpodstawowych, swoje zastrzeżenia zgłosiły też działające w Czechach organizacje ekologiczne. Krytycy zarzucają Marcince nie tylko brak doświadczenia i eksperckiej wiedzy, ale także współpracę z Instytutem Václava Klausa - organizacją wspieraną finansowo przez Pavla Tykača, jednego z najbogatszych Czechów i właściciela spółki wydobywczej Czech Coal Group. Przypominają ponadto, że u podstaw powstania Kierowców leżał sprzeciw wobec unijnego Zielonego Ładu i planów stopniowego odchodzenia od silników spalinowych. Środowisko skupione wokół Marcinki uważa też, że kraj w żadnym wypadku nie powinien rezygnować z węgla, a inwestycje w odnawialne źródła energii jedynie blokują konkurencyjność czeskiej gospodarki.
Podobnie jak polityczna przyszłość Turka i Marcinki, wciąż ważą się losy czeskiej inicjatywy amunicyjnej dla Ukrainy dotowanej przez łącznie 16 państw. Choć prezydent Pavel stanowczo opowiada się za kontynuowaniem wsparcia, decyzja będzie należeć do Babiša, który w trakcie kampanii określił inicjatywę jako „nieprzejrzystą” i zasugerował, by przenieść ją pod kuratelę NATO.
Ostatnie szczegóły umowy koalicyjnej oraz podział stanowisk mają być dopięte przed inauguracyjnym posiedzeniem Izby Poselskiej zaplanowanym na 3 listopada.