Prezydent Karol Nawrocki spotka się we środę z Donaldem Trumpem, a rozmowy dotyczyć mają między innymi spraw bezpieczeństwa i obronności. Czy USA oszczędzą Polskę i nie wycofają od nas części swych wojsk? I czy dzięki temu, że kupujemy od nich broń, będą traktować nas priorytetowo? O politycznych zwyczajach lokatorów Białego Domu opowiada dr. Grzegorz Lewicki.
Spotkanie prezydenta Nawrockiego z Donaldem Trumpem rozpocząć ma się we środę ok. godziny 11. O politycznych zwyczajach Amerykanów i o tym, co Polska może za oceanem dla siebie ugrać, opowiada dr Grzegorz Lewicki, specjalista do spraw USA i wiceprezes International Society for the Comparative Study of Civilizations.
Amerykanie uważnie patrzą, co się od nich kupuje
Dr Grzegorz Lewicki: - Z pewnością USA zwracają uwagę na sprawy zakupu od nich sprzętów i technologii. Cytując ministra spraw zagranicznych, Radosława Sikorskiego, fakt, iż prezydent Nawrocki ma dobre relacje z Republikanami, a tych kontaktów nie ma Donald Tusk, choćby przez to niesławne zdjęcie z Trumpem, odblokowuje możliwość równoczesnej gry na dwóch fortepianach – europejskim i amerykańskim. I teraz oczywiście Polska staje na pewnym rozdrożu. Nie ma co bowiem ukrywać, że część europejskich polityków jest nieprzychylna frakcji rządzącej dziś w USA, natomiast odstawiając na bok te personalne animozje, to daje Polsce karty do gry. Dzięki temu możemy realizować polski interes narodowy, w którym jest zarówno członkostwo w Unii Europejskiej, jak i NATO, gdzie siłą przewodnią są Stany Zjednoczone.
- Stany Zjednoczone stosują politykę technologiczną, która tak naprawdę tworzy kaskadę konsekwencji nie tylko technologicznych, ale też politycznych i cywilizacyjnych. Polegają one na tym, że kraj, który te technologie przyjmuje, później ze względu na różne aktualizacje tej technologii i dalsze losy tej technologii staje się w pewnym wymiarze zależny od Stanów Zjednoczonych. To jest swoista moc przyciągania, którą w książce "Geopolityka technologii" nazywam standardowładzą - władzą nad standardami technologii, którą dajemy innym. Poza tym istnieje też ważny czynnik kulturowy, czasem zaniedbywany przez analityków. Bo technologie to też element soft power USA, siły miękkiej, ponieważ wraz z wymianą technologiczną, kraje-odbiorcy stają się otwarte na inne pakiety relacji cywilizacyjnych i pewne wzorce kulturowe związane z technologiami.
Atuty Polski w rozmowach w Białym Domu
Jeśli chodzi o politykę technologiczną, to naszym niewątpliwym atutem jest bycie państwem przyfrontowym, gdzie inwestycje w technologie obronne i okołoobronne, wzmacniające odporność państwa, to jest konieczność dziejowa. To, że polscy konserwatyści mają dziś przełożenie na Stany Zjednoczone, to się przydaje Polsce, niezależnie od tego, jaka formacja jest u władzy. Oczywiście jako państwo możemy to rozegrać dobrze, średnio albo źle.
Obecne relacje z USA to też zasługa w dużym stopniu Polonii amerykańskiej, która wykonuje prace u podstaw ze względu na lęk, co może się stać z Polską. To jest na razie jeszcze niewidoczne, ale to właśnie Polonia tworzy głębokie relacje, o których niedługo zapewne więcej usłyszymy.
Prezydent Polski rzecznikiem regionu?
- Z obserwacji zachowań polityków można wysnuć wniosek, że Polska, jako potencjalny rzecznik technologiczno-obronny państw regionu, to jest fakt strategiczny. De facto nasza pozycja geograficzna i waga ekonomiczna na to wskazują. Natomiast trzeba przyznać, że niestety, w ostatnich latach, między innymi ze względu na politykę europejską, ten konkretny potencjał geopolityczny Polski nie był konsumowany politycznie. I jeśli kraje bałtyckie czy państwa skandynawskie wykorzystają tę wizytę polskiego prezydenta do wysondowania czy wylobbowania pewnych swoich kontekstowych interesów geopolitycznych, zgodnych ze strategią odstraszania, to bardzo dobrze. Nasz prezydent może być ich rzecznikiem. Tak to powinno działać.
- Ten dualizm, gdy z jednej strony prezydent skłania się ku rozmowom na pewne tematy, a z drugiej strona rządowa mówi, aby może ich nie poruszać, wynika po części z naszej konstytucji. Mamy prezydenta, który chce pokazać, że tworzy nowe otwarcie, który przekonał wyborców pewnego rodzaju wizjonerstwem technologicznym. A z drugiej strony mamy rząd, który chce pokazać, że wszystkie karty wykonawcze są w jego ręku. I teraz od mądrości w relacjach pomiędzy ministrem spraw zagranicznych, prezydentem i premierem zależy, jak my skapitalizujemy nasze atuty.
Prezydent częściowo kontynuuje, a częściowo przeciera też ścieżkę, którą miejmy nadzieję, w dalszej przyszłości, będziemy podążać w interesie strategicznym Polski, a nie konkretnej frakcji politycznej.