Minister edukacji Barbara Nowacka wprost zapowiedziała, że nie ma mowy o powrocie do „stanu wariactwa” sprzed 2024 roku.

Reforma edukacji MEN 2025 a prace domowe

Od 1 kwietnia 2024 r. obowiązują przepisy, które całkowicie odmieniły system zadawania zadań w szkołach podstawowych. W klasach I–III zakazano zadawania prac domowych pisemnych i praktyczno-technicznych, z wyjątkiem ćwiczeń rozwijających motorykę małą. Starsze roczniki – klasy IV–VIII – mogą otrzymywać zadania domowe, ale są one nieobowiązkowe. Co więcej, uczeń nie dostaje za nie stopnia, a jedynie informację zwrotną, co zostało zrobione poprawnie, a nad czym warto jeszcze popracować.

Dla wielu rodzin był to przełom – po latach spędzanych nad zeszytami dzieci wróciły do domu bez stosu zadań, które nierzadko wymagały pomocy dorosłych.

Barbara Nowacka o zadaniach domowych w szkołach podstawowych

Podczas inauguracji roku szkolnego 2025/2026 w Zespole Szkół Hotelarsko-Gastronomicznych w Gdyni minister Barbara Nowacka odniosła się do pytania o przyszłość kontrowersyjnej reformy.

– Przypominam, prace domowe są, można je zadawać, jedyna różnica jest taka, że nie oceniamy korepetytora, rodzica, tylko ocenia się to, co dziecko robi na lekcji, bo to jest sprawiedliwsze – podkreśliła szefowa MEN.

To podejście, jak wskazuje minister, ma wyrównać szanse dzieci z różnych środowisk. „Należy pamiętać, że równość szans, to również to, co daje szkoła, a nie to, co daje dom” – dodała.

Koniec z „wariactwem” sprzed 2024 roku

Wielu rodziców obawiało się, że zmiany zostaną cofnięte, a dzieci znów będą spędzać popołudnia nad zadaniami. Barbara Nowacka ucięła jednak spekulacje.

– Na pewno nie wróci ten stan wariactwa, który był do 2024 r., że dzieci wracały do domu i godzinami odrabiały prace domowe, bo nie zdążono przerobić materiałów na lekcji – zapewniła.

Dodała również, że sama idea prac domowych wymaga jeszcze dopracowania, a raport Instytutu Badań Edukacyjnych, który jest w przygotowaniu, wskaże, jak reforma wpłynęła na codzienność uczniów i nauczycieli.

Szkoła w epoce sztucznej inteligencji

Nowacka zwróciła uwagę, że dyskusja o zadaniach domowych musi uwzględniać także nowe wyzwania technologiczne. – W świecie sztucznej inteligencji nauczyciele muszą mieć narzędzia do weryfikowania, kto jaką pracę domową zrobił – zaznaczyła.

To stwierdzenie otwiera szerszą debatę o tym, czy tradycyjne zadania domowe mają jeszcze sens w rzeczywistości, w której dostęp do AI staje się codziennością uczniów.

Nie wiadomo, jak długo potrwa obecna formuła

Choć minister edukacji jest przekonana, że nie ma odwrotu od ograniczenia prac domowych, to jednocześnie przyznała, że szczegóły mogą jeszcze ulec zmianie. – Nie wiem, w jakiej formule będą prace domowe i czy będą one nadal nieobowiązkowe – przyznała.

Jedno jednak pozostaje pewne. „Jedno jest pewne, nie pozwolę na to, by młodzież tak jak dwa, trzy, cztery lata temu godzinami odrabiała prace domowe zamiast czytać książki, rozwijać swoje pasje albo po prostu grać w piłkę” – podsumowała Nowacka.

Kluczowe pytanie: co zamiast zadań domowych?

Reforma wywołała falę komentarzy. Dla jednych brak obowiązkowych prac domowych to ulga i szansa na lepszy rozwój dzieci. Dla innych – ryzyko spadku poziomu kształcenia. Na odpowiedź, jak reforma sprawdzi się w praktyce, trzeba jeszcze poczekać. Raport IBE ma dać konkretne dane, które pozwolą MEN zdecydować o dalszych krokach.

Jedno jednak wydaje się niepodważalne: minister edukacji stawia na szkołę, która nie przeciąża uczniów, ale daje im równe szanse i więcej przestrzeni na rozwój osobisty.