Do zakończenia rozmów o rekonstrukcji ma dojść pod koniec przyszłego tygodnia. Jak informował Donald Tusk, nowy skład rządu zostanie zaprezentowany między 23 a 25 lipca.

Jak słyszymy w Sejmie, ubiegłotygodniowa konferencja szefa rządu była „kubłem zimnej wody” na rozgrzane głowy pozostałych liderów koalicji. Współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty został skrytykowany za wychodzenie przed szereg w sprawie ogłoszenia daty rekonstrukcji (według wicemarszałka miał to być 22 lipca, źle kojarzący się historycznie), z kolei Szymonowi Hołowni premier między słowami zarzucił nielojalność.

– Ślubu nie braliśmy. Jeśli się okaże, że komuś nie pasuje albo jeśli ktoś przesadzi, to się pożegnamy. Nie sądzę, żeby to był realny scenariusz, ale na pewno nie dam się w żaden sposób szantażować albo ulegać jakimś kaprysom – komentował premier. – W ramach rekonstrukcji rządu nie przewiduję stanowiska wicepremiera dla Polski 2050 i (tego stanowiska – red.) na pewno nie będzie – podkreślał.

Wciąż nie jest za to rozstrzygnięty przyszły kształt polityki mieszkaniowej. Dziś w głównej mierze odpowiada za nią minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk (Polskie Stronnictwo Ludowe), który bezpośrednio nadzoruje kluczowy departament mieszkalnictwa m.in. w zakresie budownictwa społecznego i rynkowego. Szef MRiT jest jednak typowany jako jeden z głównych kandydatów do dymisji. – Krzysztof nie polubił się z resortem, a resort z nim, szczególnie w obszarze mieszkaniówki. Nie widzę żadnego powodu, aby dalej musieli się w tym toksycznym związku męczyć – ironizuje w rozmowie z DGP jeden z ludowców.

– Kluczowe dla nas jest utrzymanie resortu rolnictwa i teki wicepremiera. Mocny jest również Dariusz Klimczak jako szef Ministerstwa Infrastruktury, poza tym jest bliskim współpracownikiem Władka Kosiniaka-Kamysza. Jeśli mamy z czegoś rezygnować, to właśnie z MRiT – dodaje inny z polityków PSL i podkreśla, że „Paszyka ostatecznie pogrzebał upadek dopłat do kredytów”. – Jego misja w zasadzie się skończyła – konkluduje nasz rozmówca.

Podobne głosy słychać w resorcie. – Nie pamiętam, kiedy odbyło się ostatnie spotkanie kierownictwa ministerstwa – mówi jeden z urzędników. – Paszyk dość rzadko konsultuje się w kluczowych sprawach ze swoimi zastępcami. Były lepsze i gorsze okresy w tych relacjach, teraz znów jest gorzej – dodaje inny.

Jak słyszymy, nieustającym problemem jest również rozbicie kompetencji. Jak opisywaliśmy na łamach DGP, nadzór nad departamentami związanymi z budownictwem w MRiT jest rozproszony między kilku ministrów z różnych ugrupowań. Dodatkowo część obszarów związanych z mieszkalnictwem podlega Ministerstwu Funduszy i Polityki Regionalnej, w tym nadzór nad Krajowym Zasobem Nieruchomości (KZN).

Pod koniec czerwca, na konwencji Nowej Lewicy, wicepremier Krzysztof Gawkowski zaproponował tymczasem utworzenie specjalnego ministerstwa mieszkalnictwa. „Silny, sprawny i decyzyjny resort, który rozpocznie masowy program budowy mieszkań na tani wynajem. Lewica jest gotowa wziąć pełną odpowiedzialność za walkę z kryzysem mieszkaniowym w Polsce” – przekonywał wiceszef rządu w serwisach społecznościowych. Pomysł nie przypadł do gustu Tuskowi. – Rząd ma być mniejszy, a nie większy. Tworzenie nowego ministerstwa byłoby zaprzeczeniem tego, na czym zależy premierowi – mówi nam rozmówca z kancelarii premiera.

Na stole – jak słyszymy – są dziś trzy rozwiązania: albo całość trafi pod superresort gospodarczy, na czele którego może stanąć obecny minister finansów Andrzej Domański (Koalicja Obywatelska), albo pod resort infrastruktury zarządzany przez Dariusza Klimczaka, albo pod resort funduszy i polityki regionalnej, nad którym pieczę sprawuje Katarzyna Pełczyńska -Nałęcz z Polski 2050. Nowa Lewica opowiada się za pierwszym scenariuszem. – W superresorcie gospodarczym byłby osobny wiceminister od mieszkaniówki, którym mógłby zostać Tomasz Lewandowski (dziś wiceminister rozwoju – red.), Spokojnie dogadałby się z Domańskim. Taki scenariusz by nas zadowolił, szczególnie gdyby KZN również trafił do tego resortu – słyszymy w partii.

Polsce 2050 zależy z kolei na rozwiązaniu numer trzy. – Nie od dziś wiadomo, że Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz chce się zbudować na mieszkalnictwie. Czuje ten temat, widać to szczególnie na X. Nadzór nad KZN to dla niej za mało – tłumaczy rozmówca z ugrupowania Hołowni. Niezależnie od tego, kto ostatecznie przejmie kontrolę nad mieszkalnictwem, spraw do załatwienia będzie sporo: realne zwiększenie środków w Funduszu Dopłat, przeprowadzenie reformy spółdzielczości, przegląd istniejących programów mieszkaniowych czy zagospodarowanie ziem należących do Skarbu Państwa. Nad częścią z tych spraw już dziś pracuje MRiT. ©℗