W poniedziałek rano poziom wody na stacji Warszawa-Bulwary utrzymywał się na poziomie 13 cm, czyli najniższym w historii. Miesiąc wcześniej, 7 czerwca, było to 92 cm, a poprzednie minimum (z 2024 r.) wyniosło 20 cm.
Rekordowo niski poziom wody w Wiśle. Zmieni to niż genueński?
Stolica nie jest wyjątkiem. Na 25 stacjach (spośród 739, dla których dostępne są takie dane) odnotowano poziom wody równy lub niższy niż minimum pomiarów. Kolejnych 110 stacji od minimalnego wyniku dzieliło nie więcej niż 10 cm. W niedzielę obowiązywało 76 ostrzeżeń dotyczących suszy hydrologicznej, a w poniedziałek już 82. Część z nich dotyczyła jednak gwałtownych wzrostów stanów wody. Jak mówi Jan Szymankiewicz z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, między wtorkiem a czwartkiem prognozowane są opady związane z niżem genueńskim. – Głównym zagrożeniem będzie gwałtowny wzrost stanu wody na mniejszych ciekach górskich, gdzie może dojść do przekroczenia stanów ostrzegawczych lub alarmowych, a także do lokalnych wezbrań. W centralnej Polsce zagrożone mogą być obszary miejskie ze względu na konieczność odprowadzania dużej ilości wody. Retencja będzie więc utrudniona – tłumaczy.
– Ekstremalne zjawiska pogodowe, jak susze, powodzie czy trąby powietrzne, będą coraz częstsze z powodu zmian klimatu, które nie ograniczają się jedynie do wzrostu temperatur. Rekordy minimalnych i maksymalnych poziomów wody są bite coraz częściej, a przeplatające się susze i powodzie, jak te obserwowane w zeszłym roku na Dolnym Śląsku, stają się normą – mówi DGP Sebastian Szklarek, ekohydrolog z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk. Dodaje, że przez lata Polska nieodpowiednio gospodarowała wodą. – Jako kraj zalesiony i bagnisty skupialiśmy się na odprowadzaniu wody. Tymczasem 97 proc. wody w Polsce pochodzi z opadów, z czego 70 proc. tracimy przez parowanie. Rosnące temperatury, mniej równomierne opady i krótszy czas zalegania śniegu pogłębiają problem. Musimy więc nauczyć się zatrzymywać wodę – tłumaczy.
Rolnictwo to pierwsza linia frontu zmian klimatycznych
– Rzeki są ostatnim ogniwem hydrologicznym, do którego obecnie nie dociera wystarczająca ilość wód gruntowych. Z kolei rolnictwo jest pierwszą linią frontu – tłumaczy z kolei Jerzy Kozyra z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. – Coraz trudniej jest zaplanować prace w polu, ponieważ mimo że ilość wody jest zbliżona do tej sprzed lat, to opady są coraz bardziej nierównomierne. Problemem nie jest tylko susza, ale także nadchodzące burze, które mogą zniszczyć uprawy w okresie zbiorów – dodaje.
Dlatego stały wzrost temperatury zmusza rolnictwo do adaptacji. – Niektóre najnowsze zalecenia są odwrotnością tych, które można było znaleźć w podręcznikach rolnictwa 30 lat temu. Zamiast tradycyjnej orki, zaleca się uprawę bezorkową, która minimalizuje ingerencje maszyn rolniczych w naturalne struktury gleb. Zamiast pozostawiania odkrytego pola bez roślinności na zimę, zaleca się odkrywanie pól przez resztki pożniwne w postaci mulczu lub stosowanie okrywy roślinnej. Zamiast jak najszybszego odprowadzania wody z pól uprawnych za pomocą rowów melioracyjnych, szuka się sposobów jak najdłuższego zatrzymywania wody, w tym poprzez zatrzymywanie jej w rowach melioracyjnych – wylicza prof. Kozyra.
Ponad 200 mln zł wypłaconych dla rolników za straty związane z suszą
Rolnicy, którzy w 2024 r. ponieśli szkody w wyniku suszy, mogli w kwietniu wnioskować o wsparcie do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Na początku lipca ARiMR poinformowała, że dotychczas wypłaciła na konta poszkodowanych już ponad 200 mln zł. Najbardziej popularna była pomoc dla rodzin rolniczych, które poniosły szkody wynoszące co najmniej 15 proc. średniej rocznej produkcji roślinnej. Złożono o nią ponad 52 tys. wniosków.
Doktor Szklarek wskazuje, że możliwe jest ograniczanie skutków suszy dzięki adaptacji, jednak należy działać szybko. – Dobrze, aby zamiast polegać na odszkodowaniach za straty, rolnicy podejmowali działania zatrzymujące wodę. Lepiej płacić za to, że przez bobrzą tamę kawałek upraw został zalany, niż za to, że woda z pola wyparowała – tłumaczy.
Jednym z ekoschematów w tym zakresie jest „Retencjonowanie wody na trwałych użytkach zielonych”. Jak przekazuje nam Ministerstwo Rolnictwa, w kampanii 2023 r. wypłacono w ramach tego ekoschematu 31,8 mln zł, a w 2024 r. – ponad 13,5 mln zł. ©℗