Jak wygląda procedura stwierdzania ważności wyborów? Najpierw SN rozpatruje protesty wyborcze – termin na ich wniesienie wynosi 14 dni od dnia ogłoszenia wyników przez PKW. Równolegle PKW przesyła swoje sprawozdanie dotyczące przebiegu wyborów. Po zebraniu tych materiałów SN, a konkretnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, podejmuje uchwałę w sprawie ważności wyborów. Kodeks wyborczy przewiduje, że cały ten proces powinien zakończyć się w ciągu 30 dni.
Wtorkowemu posiedzeniu przewodniczył prezes SN Krzysztof Wiak. Na sali obecni byli także także przewodniczący PKW Sylwester Marciniak, minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar oraz jego zastępca Jacek Bilewicz.
Do SN wpłynęło 54 645 protestów wyborczych. W przeważającej części były oparte na kilku wzorach dostępnych m.in. w sieci. – SN po zapoznaniu się z każdym złożonym protestem zauważa, że liczba wniesionych protestów nie zwiększa wagi ujętych w nich jednobrzmiących zarzutów, jeżeli zarzuty te są tożsame treściowo i nie dotyczą własnego, konkretnego i rzeczywistego interesu wnoszącego protest. Podobnie stwierdził SN w 1995 r. – podkreślała sędzia sprawozdawca Maria Szczepaniec.
Wtorkowa uchwała oznacza, że SN nie dopatrzył się żadnych naruszeń prawa, które wpływałyby na ostateczny wynik. – Nawet jeśli wykryto pewne nieprawidłowości czy uznano niektóre protesty za uzasadnione, to nie miały one znaczenia dla ostatecznego rozstrzygnięcia. Wynik ogłoszony przez PKW został więc uznany za prawidłowy i odzwierciedlający wolę wyborców – wyjaśnia w rozmowie z DGP dr Marcin Szwed z Uniwersytetu Warszawskiego, prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Z kolei dr hab. Jacek Zaleśny, politolog i konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, zaznacza, że uchwała SN zamyka postępowanie wyborcze i ma charakter ostateczny: niezaskarżalny i niewzruszalny i jako taki prawnie wiążący. – To kończy procedury przewidziane w prawie wyborczym – zastrzega.
Wątpliwości a zaprzysiężenie prezydenta
Nie milkną jednak głosy, podważające status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, wskazując m.in. na wyroki TSUE czy ETPCz, w tym sprawę Lecha Wałęsy przeciwko Polsce. Dr Szwed studzi emocje. – Z tych wyroków nie wynika, że wszystkie rozstrzygnięcia tej Izby są automatycznie nieistniejące czy że można je ignorować. Nie ma też przewidzianej procedury wznowienia postępowania przed SN w sprawie ważności wyborów ani drogi do zaskarżenia takiej uchwały przed sądami międzynarodowymi – zaznacza.
Wyjaśnia, że wybory prezydenckie w Polsce nie wchodzą w zakres prawa unijnego ani Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (przepis o wolnych wyborach dotyczy tylko parlamentów). Wszelkie wątpliwości muszą więc być rozstrzygane w polskim porządku konstytucyjnym.
– W imię pewności prawa nie ma więc podstaw do kwestionowania takiej uchwały – otwarcie tej ścieżki groziłoby chaosem i podważaniem także wcześniejszych wyborów – wskazuje.
Podobną opinię ma dr hab. Jacek Zaleśny. – W Polsce wszelkie wątpliwości prawne rozstrzyga się w przewidzianych do tego procedurach, zgodnie z art. 7 konstytucji. W przypadku badania zgodności ustaw z Konstytucją jedynym właściwym organem jest TK, którego orzeczenia są ostateczne i powszechnie obowiązujące (art. 190 konstytucji RP). Choć różni uczestnicy stosunków prawnych mogą się z nimi nie zgadzać, to nie mają kompetencji, by zmieniać ich skutki, a zarazem są prawnie zobowiązani wykonywać je. Jeśli tego nie czynią, to popełniają czyn zabroniony – podkreśla.
Zaznacza, że dopóki TK jako organ do tego uprawniony nie stwierdzi, że przepis ustawy o SN jest niekonstytucyjny, to obowiązuje on i podlega stosowaniu. – Podobnie, dopóki nie ma prawomocnego orzeczenia, że dany sędzia nie ma statusu sędziego, zachowuje on swoje uprawnienia. Procedury prawne (np. postępowanie o ustalenie stosunku służbowego) pozwalają to zweryfikować. Bez ich przeprowadzenia nie ma podstaw do kwestionowania statusu sądu czy sędziego – mówi dr hab Jacek Zaleśny.
Nowy prezydent. Kolejne kroki
Niezależnie od postępowania w sprawie ważności wyborów toczy się odrębne postępowanie związane z objęciem urzędu przez nowo wybranego prezydenta RP. Dr hab. Jacek Zaleśny wskazuje, że składa się ono z kilku etapów: uchwały PKW stwierdzającej, kto uzyskał największą liczbę głosów w wyborach prezydenckich i jako taki został wybrany na urząd prezydenta RP, wręczenia przez przewodniczącego PKW nowo wybranemu prezydentowi RP aktu o wyborze na urząd prezydenta RP oraz zaprzysiężenie przed Zgromadzeniem Narodowym.
– Zgodnie z art. 291 Kodeksu wyborczego zaprzysiężenie nowo wybranego prezydenta RP odbywa się w precyzyjnie wyznaczonym terminie: w ostatnim dniu urzędowania ustępującego prezydenta RP – 6 sierpnia – i dopiero od momentu jego złożenia nowo wybrany prezydent RP obejmuje urząd. Z kolei dotychczasowy prezydent z chwilą zaprzysiężenia następcy traci wszystkie swoje kompetencje i uzyskuje status ex-prezydenta – wskazuje ekspert.
Wybory prezydenckie a polityczne wnioski na przyszłość
Dr hab. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego podkreśla natomiast, że z kampanii prezydenckiej oraz dyskusji wokół jej wyników płynie ważna lekcja: należy lepiej zabezpieczyć system wyborczy, wprowadzając modele statystyczne, które automatycznie wychwycą nietypowe rezultaty i pozwolą komisjom wyborczym je zweryfikować, zanim sprawa trafi do SN. – To kosztuje niewiele, a pozwoli uniknąć chaosu i medialnych sensacji opartych na prostych ludzkich pomyłkach – komentuje politolog.
Ekspert uważa, że „należy znów oczyścić kodeks wyborczy z politycznych pułapek”. – Potrzeba rozsądku zamiast pokusy kopania „wilczych dołów”, bo w końcu sami możemy w nie wpaść. Liczę, że po opadnięciu emocji zasady zostaną uporządkowane ponad partyjnymi interesami – wskazuje.
Zaznacza, że wnioski powinni wyciągnąć przede wszystkim politycy. – W przypadku inicjatyw podobnych do obecnej akcji z Romanem Giertychem ktoś powinien w porę zareagować i uzmysłowić, że dalsze ich podsycanie może jedynie zaszkodzić notowaniom, zamiast przynieść oczekiwane korzyści. Być może będzie to cenna lekcja, by unikać angażowania się w medialne projekty, które nie mają realnych perspektyw – kwituje dr hab. Jarosław Flis.