Podpisany w piątek w Nancy traktat polsko-francuski w dużej części skupia się na kwestiach obronnych. W 17 punktach strony zobowiązały się do zacieśniania w tej kwestii współpracy, a dokument porównywany jest do podobnego porozumienia, jakie Francja w 2019 r. ponownie podpisała z Niemcami. Polska i Francja również dają sobie gwarancje bezpieczeństwa.

Jakie gwarancje Francja dała Polsce

– Dajemy sobie wzajemne gwarancje bezpieczeństwa i mogą być państwo pewni, że intencją prezydenta Francji i moją jest śmiertelnie poważnie traktować ten zapis – zapewniał po podpisaniu traktatu premier Donald Tusk.

Traktat z Nancy gwarancje te ujmuje w kilku zwięzłych słowach. W razie napaści zbrojnej strony udzielić mają sobie pomocy „przy zastosowaniu środków wojskowych”. W jakiej formie i jak szybko ta pomoc ma być udzielona, decyduje już art. 5 traktatu waszyngtońskiego, do którego odsyła porozumienie z Nancy. Gdy tymczasem spojrzy się na umowę francusko-niemiecką, widać pewną różnicę. W traktacie z Akwizgranu z 2019 r. Francja i Niemcy deklarują bowiem, iż w przypadku ataku sygnatariusze podejmą „wszelkie dostępne im środki”, w tym militarne, by pomóc sojusznikowi. Wydawać by się mogło, że ta subtelna różnica, pomijająca w traktacie z Nancy słowo „wszelkie”, to drobiazg. Jednak niepokoi ona ekspertów.

– Wydaje mi się, że ta różnica ma zasadnicze znaczenie dla oceny charakteru tego porozumienia również z tego względu, że te odmienne sformułowania, użyte w traktatach z Niemcami i z Polską, sugerują różnicę, jeśli chodzi o zakres, skalę, charakter i tempo przyjścia Francuzów z pomocą w sytuacji, gdyby Polska była zaatakowana – ocenia w rozmowie z DGP Marek Budzisz, ekspert z think tanku Strategy & Future.

W jego opinii zapisy porozumienia Francji z Niemcami idą dalej niż francuskiego traktatu z Polską. Uwagę zwraca też jednoznaczne odesłanie do zapisów traktatu NATO. Sugeruje to, iż większa pomoc wojskowa nadejdzie i tak w terminie, jaki ustaliły państwa NATO (do 30 dni od chwili wybuchu walk). Prezydent Macron potwierdził, że w razie napaści na Polskę Francja zmobilizuje swoje wojska w ciągu 30 dni.

– Już choćby z tego powodu można wyciągnąć wniosek, iż nie ma żadnej jakościowej różnicy, pogłębionej współpracy i gwarancji – mówi Marek Budzisz.

Wspólna praca dwóch przemysłów

Traktat z Nancy kładzie też nacisk na współpracę przemysłów wojskowych i wspólne opracowywanie technologii obronnych, z kosmicznymi włącznie. Nasze kraje zobowiązują się do promowania zakupów wojskowych w europejskich firmach, ale z zastrzeżeniem, które powinno ochronić liczne wojskowe kontrakty, jakie Polska już podpisała z USA. Zakupy te bowiem mają być zgodne z krajowymi programami pozyskiwania uzbrojenia.

Traktat uzupełniony ma być jeszcze umowami szczegółowymi, z których część skupiać się będzie na sprzedaży nam francuskiego uzbrojenia. W grze przez cały czas jest kwestia zakupu przez Polskę trzech okrętów podwodnych, a także współpraca przy produkcji amunicji 155 mm. Tu pole do popisu może mieć Polska Grupa Zbrojeniowa, szukająca obecnie partnera do uruchomienia nowych linii produkcyjnych. Pod uwagę brany jest m.in. francusko-niemiecki koncern KNDS. Od Francuzów możemy jeszcze kupić powietrzne tankowce A330 MRTT, a wspólnymi siłami opracować projekt pocisków balistycznych dalekiego zasięgu w ramach europejskiego programu ELSA. W ocenie części wojskowych dwustronna współpraca to krok we właściwym kierunku.

– Taki traktat jest bardzo potrzebny. Niezależnie od NATO, są potrzebne bilateralne umowy między poszczególnymi państwami, które będą wzmacniać relacje w zakresie politycznym, wojskowym i przemysłowym. Wierzę w to, że ta umowa będzie równoprawna dla obu stron. Niech Francuzi dadzą nam dowód na to, że traktują nas jako poważnego partnera, a na pewno my, jak w 1939 r., ze swoich zobowiązań się wywiążemy – uważa gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych. ©℗