– Byłbym szaleńcem, gdybym nie miał obaw o wybory prezydenckie. Zrobię jednak wszystko, aby od strony organizacyjnej przeprowadzić cały proces tak, aby nikt nie miał wątpliwości co do prawidłowego przebiegu głosowania – mówi DGP dr Rafał Tkacz, nowo powołany szef Krajowego Biura Wyborczego, sekretarz Państwowej Komisji Wyborczej.
Myślę, że jeszcze chwilę to potrwa. Kadencję rozpocząłem we wtorek od spotkania z pracownikami i wizyty na grobie ministra Kazimierza Czaplickiego, który w 2006 r. zaufał mi i powierzył stanowisko dyrektora delegatury w Opolu. Dziś mam zaszczyt piastować ten sam urząd, co pan minister.
Pierwszego dnia założyłem sobie, że chciałbym spotkać się z każdym dyrektorem zespołu w KBW. W momencie, gdy rozmawiamy, mam 50 proc. rozmów za sobą. Na resztę przez cały czas brakuje czasu, bo objąłem funkcję w bardzo intensywnym czasie. Mamy kolejne zgłoszenia komitetów wyborczych, kolejne rejestracje kandydatów na prezydenta, a w najbliższym czasie jeszcze mocniej to przyspieszy. Muszę się dostosować do tego wyborczego wiru.
W samej centrali KBW nie widzę takiej konieczności. To, na czym mi przede wszystkim zależy, to zmiany w 49 delegaturach KBW. Myślę o otwarciu na kwestie medialne, edukacyjne i komunikacyjne. Chciałbym stworzyć większą przestrzeń na oddolne inicjatywy dyrektorów delegatur, których samodzielność, perspektywa i doświadczenie mogą być wymierną wartością dla całej instytucji.
Sam, będąc jeszcze w Opolu, starałem się być bardzo aktywny. Przez kilka lat jako dyrektor delegatury KBW organizowałem wybory do samorządu uczniowskiego w jednej ze szkół. Od podszewki pokazywaliśmy młodym ludziom, jak wyglądają prawdziwe wybory – przywoziliśmy przezroczyste urny, pokazywaliśmy plomby zmieniające kolor, gdy się je naruszy, tworzyliśmy „spisy wyborców”. Takie akcje dają młodym namiastkę prawdziwych wyborów, co ma duży aspekt edukacyjny. Chciałbym więc, żeby w każdym regionie Polski delegatury KBW wychodziły ze swoimi inicjatywami.
Jestem wielkim zwolennikiem tego, żeby dane były jak najszerzej dostępne. Oczywiście, wymagają one czasem większego przetworzenia, więc w najbliższym czasie może być to niemożliwe. Ale gdy tylko wyborczy kurz opadnie, będzie czas na to, aby usiąść, także z organizacjami pozarządowymi, i zastanowić się, co można w tej kwestii poprawić.
Nie mogę powiedzieć, że się spodziewałem, bo nie znałem kontrkandydatów.
To nie jest zarzut do mnie. Trudno mi też spekulować, czy wszyscy kandydaci, którzy nie zostali wyłonieni, życzyliby sobie, aby ich nazwiska zostały ujawnione.
Bardzo profesjonalnie. Pani minister w ponadgodzinnej rozmowie przekazała mi wszystkie najważniejsze kwestie. Wskazała, co zostało niezałatwione, czym w najbliższym czasie powinienem się zająć. Bardzo jej za to dziękuję.
Mam taką nadzieję. Jestem po rozmowie osobistej i telefonicznej z przewodniczącym Sylwestrem Marciniakiem. Konkursy rządzą się swoimi prawami. Dziś przede wszystkim chciałbym służyć PKW swoim doświadczeniem i radą. Moim nadrzędnym celem jest prawidłowa obsługa PKW, dbanie o wizerunek i Komisji, i Krajowego Biura. Mam nadzieję, że gdy wejdziemy w rytm, to zapomnimy o tym, co było wcześniej, i skupimy się na pracy i właściwym przygotowaniu wyborów.
Nie jestem lekarzem. Mam natomiast jedną zasadę, którą będę się kierował: nie zamierzam wchodzić w żadne tematy polityczne. To nie jest moja rola. Moim zadaniem jest przygotowywanie wszystkich dokumentów zgodnie z przepisami prawa. Odpowiadam za to ja, a także każdy z podległych mi dyrektorów. KBW nigdy nie było częścią sporu politycznego i zamierzam to utrzymać.
To pytanie jest polityczne, dlatego nie mogę na nie odpowiedzieć.
W tej kwestii nie chciałbym doradzać PKW.
KBW nie zajmuje stanowiska w takich sprawach, ponieważ wszystkie działania są uprawnieniami wyłącznie PKW. KBW jest urzędem obsługującym PKW oraz komisarzy wyborczych. Wszystko, czego dokonuje KBW, dzieje się w odpowiedzi na potrzeby i zlecenie komisji.
Byłbym szaleńcem, gdybym nie miał obaw. Zrobię jednak wszystko, aby od strony organizacyjnej przeprowadzić cały proces tak, aby nikt nie miał wątpliwości co do prawidłowego przebiegu wyborów.
Dziś najbardziej newralgicznym miejscem są obwodowe komisje wyborcze, bo to właśnie tam wyborcy oddają swoje głosy, a następnie członkowie komisji je liczą. Podczas ostatnich wyborów samorządowych w jednej z gmin w województwie opolskim było troje kandydatów. Dwie kobiety i jeden mężczyzna. O ile głosy zostały dobrze policzone, o tyle komisja pomyliła się i w protokole zamieniła wynik pomiędzy dwoma kobietami. Sprawa skończyła się protestem wyborczym, do którego dołączono oświadczenia wyborców, jak głosowali. Sąd zarządził powtórne przeliczenie głosów i stwierdził, że faktycznie doszło do pomyłki w protokole. Wybory zostały więc powtórzone. Paradoksem w całej tej sytuacji było to, że przewodniczącym komisji był człowiek zgłoszony przez komitet kandydatki, która w tej sytuacji została poszkodowana.
Tak, to był zwykły błąd. Ale cała ta historia pokazuje jedno – odpowiednie przygotowanie członków obwodowych komisji jest najważniejszym etapem wyborów. Oprócz szkoleń, które są niezwykle ważne, warto byłoby również dać prawo organom powołującym członków komisji do wykluczania osób, które się nie sprawdziły. Krótko mówiąc: jeśli w jednych wyborach jakiś członek komisji dopuścił się jakichś nieprawidłowości, to w kolejnych wyborach nie powinien zostać powołany. Dziś komisarz wyborczy nie ma ustawowych możliwości, aby kogoś takiego nie powoływać.
Tak, to duży problem. Mamy przede wszystkim duży rozdźwięk pomiędzy ustanowionym prawem a doktryną politologiczną. Przepisy prawa mówią, że kampania wyborcza rozpoczyna się z chwilą zarządzenia wyborów, tymczasem w doktrynie politologicznej mówi się o tym, że kampania wyborcza rozpoczyna się de facto już następnego dnia po poprzednich wyborach. Rozbieżność jest więc widoczna i konieczne byłyby również zmiany w przepisach. Oprócz tego warto byłoby się pochylić nad kwestią ciszy wyborczej, która – w erze internetu i mediów społecznościowych – nie do końca spełnia swoje zadanie.
Nie jestem. Myślę, że można byłoby ją ograniczyć jedynie do dnia głosowania, a nawet do godzin otwarcia lokali wyborczych – tak aby każdy wyborca mógł w spokoju udać się do lokalu wyborczego.
PKW będzie musiała się nad tym pochylić.
Nie chciałbym generalizować. Wolałbym rozmawiać konkretnie nad określonym przypadkiem. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pana pytanie zmierza w kierunku stwierdzenia ważności wyborów, ale nie mam recepty na tę kwestię.
Myślę, że każdy widzi. ©℗