-Takie kształtowanie strategii rozwoju Polski, by tym mniejszym ośrodkom zapewnić środki na nowoczesną infrastrukturę, dobrą edukację, a przede wszystkim stworzenie stabilnych i prostych przepisów podatkowych, które nie będą hamowały rozwoju lokalnej przedsiębiorczości to najlepszy sposób dla mniejszych miast i biedniejszych regionów na nietracenie dystansu do Warszawy- mówi Andrzej Strojny, analityk Warsaw Enterprise Institute.

Dane GUS o PKB w rozbiciu na regiony za 2023 r. pokazują dość mocną dominację regionu stołecznego – ponad 200 proc. średniej krajowej. To zdrowe dla całości gospodarki?

To dość naturalne zjawisko, jako że w Polsce stolica jest nie tylko administracyjnym centrum kraju, gdzie znajduje się zdecydowana większość instytucji publicznych, ale też centrum finansowym czy logistycznym. Taki układ przyciąga kapitał i inwestycje, powstają atrakcyjne miejsca pracy, co zaś przyciąga wykształcony personel z całego kraju.

Nie mamy więc do czynienia z administracyjną przewagą stolicy, a jedynie z naturalnymi zjawiskami wolnej gospodarki. Oczywiście cierpią na tym inne regiony, tym bardziej że Polska jest dość scentralizowanym krajem.

Niektóre ogólnokrajowe regulacje, dotyczące np. płacy minimalnej, są szkodliwe dla biedniejszych regionów. Podwyżka minimalnego wynagrodzenia dla wielu przedsiębiorców z Polski Wschodniej jest zabójcza, prowadzi do bankructw firm, wzrostu bezrobocia i w konsekwencji zmusza ambitnych, wykwalifikowanych mieszkańców tych regionów do migracji – albo zagranicznej albo do największych ośrodków miejskich w Polsce, w tym do Warszawy.

W innych krajach regionu – Czechach, Węgrzech, Słowacji, Rumunii – aglomeracje stołeczne mają większe wkłady w narodowe PKB niż Warszawa. Odwrotnie jest np. w federalnych Niemczech. Który model jest lepszy?

Nie ma jednego uniwersalnego modelu rozwoju, który byłby zawsze najlepszy. Koncepcję i strategię rozwoju kraju trzeba dopasować do wielu uwarunkowań. Niemiecki model jest o tyle różny, że Niemcy jako państwo są federacją autonomicznych landów, z których każdy ma swoje centrum gospodarcze. Ze względów historycznych i tego jak kształtował się RFN rozproszenie geograficzne instytucji federalnych, biznesu jest znacznie większe. W Polsce mamy relatywnie dużą koncentrację w stolicy i nie ma w tym nic złego, o ile nie powstaje nadmiar regulacji, które ograniczałyby rozwój pozostałych regionów kraju.

W rozkładzie PKB dość słabo wygląda województwo mazowieckie z wyłączeniem aglomeracji warszawskiej. Warszawa wysysa produkcyjność przemysłową i usługową z okolic?

Dane GUS potwierdzają, że region mazowiecki pozostaje mocno w cieniu stolicy, co wskazuje na nierównomierny rozwój województwa, które od strony historycznej, geograficznej jest przecież jednorodne. Ta przewaga Warszawy to oczywiście efekt dużo większej atrakcyjności stolicy jako miejsca do pracy i kształcenia się.

Byłe miasta wojewódzkie z tego regionu – Płock, Siedlce, Ciechanów czy Radom – położone 100-150 km od Warszawy tracą na tej bliskości, bo stolica zabiera im najbardziej przedsiębiorczych, ambitnych i wykształconych mieszkańców.

Dla tych osób bliskość Warszawy jest zaletą, bo mogą w dość łatwy logistycznie sposób przenieść swoje życie do Warszawy, ale dla samych miast – ich rozwoju i potencjału gospodarczego – bliskość Warszawy jest szkodliwa. Dlatego rolą rządu centralnego, na co w Warsaw Enterprise Institute zwracamy uwagę, jest takie kształtowanie strategii rozwoju Polski, by tym mniejszym ośrodkom zapewnić środki na nowoczesną infrastrukturę, dobrą edukację, a przede wszystkim stworzenie stabilnych i prostych przepisów podatkowych, które nie będą hamowały rozwoju lokalnej przedsiębiorczości. To najlepszy sposób dla mniejszych miast i biedniejszych regionów na rozwój i nietracenie dystansu do Warszawy.

ikona lupy />
Najbogatsze i najbiedniejsze województwa wg PKB / GUS / Regina Majewska/GUS
W goniącym region stołeczny peletonie mamy województwo dolnośląskie (107 proc. średniej krajowej PKB per capita), wielkopolskie (104 proc.) oraz śląskie (103 proc.). Dlaczego w tym gronie brakuje Małopolski z drugim największym ośrodkiem Polski, czyli Krakowem?

Choć Kraków jest bardzo mocnym ośrodkiem akademickim i turystycznym, to biznesowo jednak odstaje od Wrocławia czy nawet Poznania.

Te różnice między stolicami województw może nie są znaczące, ale jeśli weźmiemy pod uwagę całe regiony, to już różnica między Dolnym Śląskiem, a Małopolską jest znacząca i nawet bardzo dobrze rozwinięty Kraków jej nie zniweluje.

Powiaty i gminy małopolskie biznesowo są znacznie słabiej rozwinięte niż w dolnośląskiem czy śląskiem. Okolice Wrocławia korzystają z geograficznej bliskości Niemiec, co nie tylko pobudza produkcję na eksport, ale też sprzyja usługom, z których korzystają Niemcy. Dolny Śląsk ma też dobrze rozwinięty przemysł technologiczny i motoryzacyjny. Z kolei Górny Śląsk wciąż napędza przemysł ciężki i powiązane z nim branże usługowe, jak chociażby logistyka. Siłą tego regionu jest też populacja skondensowana wokół Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii oraz miast sąsiednich jak Bielsko-Biała czy Częstochowa. Wielkopolska wyróżnia się natomiast dość nowoczesnym jak na polskie standardy rolnictwem. Poznań i okolice to też wysokorozwinięty przemysł oraz prężnie rozwijające się startupy. Kluczowym czynnikiem rozwoju tych 3 regionów jest możliwość przyciągania inwestycji, w tym zagranicznych, co jest możliwe m.in. dzięki dobrze rozbudowanej infrastrukturze oraz zasobom kadrowym tych miast.

W ogonie listy pozostają województwa Polski Wschodniej – to efekt wieloletnich opóźnień i jest nie do przeskoczenia w najbliższych latach?

To są opóźnienia, których początek sięga co najmniej czasów PRL, albo i wcześniej tj. czasów zaborów i innego modelu rozwoju rolnictwa, przemysłu czy infrastruktury transportowej. W ostatnich kilkunastu latach te regiony dość prężnie się rozwijają, m.in. dzięki środkom z Unii Europejskiej, ale nadal wcześniejsze zapóźnienia nie pozwalają im skutecznie konkurować z Warszawą czy innymi dużymi polskimi ośrodkami.

ikona lupy />
Shutterstock
Przed nami duża fala pieniędzy z Krajowego Programu Odbudowy. Regiony czekają na te pieniądze?

Dobrze, że te pieniądze zostały odblokowane i będą stymulować gospodarkę, ale w WEI podkreślamy, że to raptem kropla w morzu potrzeb. Jednorazowe zastrzyki, choćby nawet tak ogromnych kwot jak z KPO, nie są sposobem na trwały, stabilny rozwój Polski, w tym regionów. Potrzebujmy głębokich reform na poziomie podatkowym, uwolnienia potencjału gospodarczego, zmniejszenia regulacji i obowiązków nakładanych na przedsiębiorców.

Mamy ogromny deficyt budżetowy sięgający 88,6 mld zł, mamy nałożoną procedurę nadmiernego deficytu, tracimy konkurencyjność – to są realne problemy, które ograniczają potencjał rozwojowy wszystkich regionów Polski, zarówno dużych miast, jak i mniejszych ośrodków.

International Tax Competitiveness Index 2024, który porównuje atrakcyjność krajów OECD pod kątem przepisów podatków, plasuje Polskę na 31. miejscu na 38 krajów OECD. To obniża naszą atrakcyjność inwestycyjną, co najmocniej uderza w regiony biedniejsze, dla których każda fabryka czy zakład pracy ma ogromne znaczenie. Znów odniosę się do rekomendacji dla rządu centralnego, który powinien administracyjnie ułatwić tym regionom rozwój poprzez budowę infrastruktury i inwestycje.

Z ostatniego na 3. od końca miejsca na liście najbiedniejszych regionów Polski przeskoczyło w ciągu 2023 r. województwo podkarpackie. Rzeszów i okolice są beneficjentem wzrostu roli lotniska w Jasionce?

Rzeszów jest przykładem miasta, które dzięki mądrej polityce gospodarczej wykorzystało swoje 5 minut. Miasto stało się w 2022 r. hubem logistycznym zaopatrującym Ukrainę w sprzęt wojskowy i pomoc humanitarną, wokół czego szybko pojawiły się dodatkowe usługi, choćby w transporcie. Zwróćmy uwagę, że Rzeszów został też niedawno połączony siatką autostrad i dróg ekspresowych z Krakowem, Warszawą oraz granicą ukraińską, przez co stał się ważnym węzłem komunikacyjnym. Tą trudną sytuację – gdy 100 km od miasta znajduje się kraj pogrążony w wojnie - Rzeszów umiał przekuć na korzyści.

Na ile samorządy w ogóle mają wpływ na PKB swoich regionów?

Samorządy mają ograniczone możliwości, ich rola w dużej mierze sprowadza się do redystrybucji środków z budżetu centralnego. To nie sprzyja rozwojowi, bo ze względu na uzależnienie budżetu od centrum w stolicy utrudnia duże, strategiczne inwestycje. Natomiast jeśli już uda się wdrożyć duży projekt inwestycyjny, to on na ogół bardzo mocno oddziałuje na gospodarkę regionu.

WEI pozytywie ocenia plany, jakie niedawno ogłosił minister finansów Andrzej Domański w zakresie zwiększenia dochodów samorządów z tytułu podatków PIT i CIT. Obecnie do samorządów wraca średnio ok. 7 proc. środków z CIT i 16 proc. z PIT, jakie płacą mieszkańcy i firmy na danym terenie. Projekt ustawy zakłada, że łącznie z samego CIT do samorządów trafi ok. 24 mld zł więcej. To pozwoli podnieść jakość lokalnego transportu, edukacji, podstawowej opieki zdrowotnej, co poprawi komfort życia i być może ograniczy migracje z mniejszych ośrodków. Badania pokazują, że efektywność wydatkowania środków bezpośrednio przez samorządy – gdy pieniądze nie przechodzą przez budżet centralny – jest znacznie wyższa. Również czas i możliwości realizacji inwestycji, gdy są zarządzane na poziomie lokalnym jest lepsza niż gdy decyduje o nim władza centralna, bo ona często kieruje się nie tyle interesem lokalnych mieszkańców, ile większą polityką. Te zmiany dają nadzieję, że najbiedniejsze regiony Polski dostaną kolejne narzędzie do rozwoju i będą szybko równać do bogatszych województw.