UE czeka obecnie na białą księgę ds. obronności, która nie tylko ma być odpowiedzią Komisji Europejskiej na bieżące problemy związane ze wsparciem Ukrainy, ale przede wszystkim ma zwiększyć możliwości produkcyjne europejskiego przemysłu zbrojeniowego. W krótszej perspektywie liderzy państw członkowskich omawiają obecnie przyszłe unijne reakcje na zmniejszenie wsparcia dla Ukrainy z Waszyngtonu lub rozpoczęcie negocjacji pokojowych. – Naszym bezpośrednim priorytetem jest zapewnienie Ukrainie jak najsilniejszej pozycji – mówiła wczoraj szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas przed jej pierwszą Radą ds. Zagranicznych w nowej roli. Spotkanie ministrów spraw zagranicznych to jednak wstęp do kluczowej i ostatniej w tak szerokim gronie dyskusji liderów państw członkowskich, które odbędą się na koniec tygodnia. Jak na razie udało się jedynie przyjąć 15. pakiet sankcji na rosyjskie oraz chińskie podmioty, ale wciąż są problemy z finansowaniem sprzętu i broni na rzecz ukraińskiej armii. Dodatkowo europejskich partnerów Kijowa czekają trudne dyskusje o potencjalnej obecności sił NATO w Ukrainie po zawarciu rozejmu.
Zgoda na nowe sankcje
Kolejny zestaw sankcji obejmuje zarówno te indywidualne, jak i dotyczące handlu czy obchodzenia reżimu sankcyjnego. Na liście znalazły się dodatkowo 54 osoby i 30 podmiotów, które podważają lub zagrażają integralności terytorialnej Ukrainy. Wśród objętych sankcjami znalazła się jednostka wojskowa odpowiedzialna za uderzenie w szpital dziecięcy w Kijowie, kierownictwo w czołowych firmach z sektora energetycznego oraz m.in. dwóch wysokich rangą urzędników z Korei Północnej.
– Rosja kontynuuje brutalny atak na Ukrainę i jej mieszkańców. Ten pakiet sankcji jest częścią naszej odpowiedzi na osłabienie rosyjskiej machiny wojennej i tych, którzy umożliwiają tę wojnę, w tym chińskich firm – mówiła wczoraj Kallas.
Lista została uzupełniona o firmy żeglugowe odpowiedzialne za transport ropy naftowej, a także liczne zakłady chemiczne, rosyjskie cywilne linie lotnicze oraz – po raz pierwszy – chińskie podmioty dostarczające części do dronów oraz produkujących komponenty mikroelektroniczne. Bruksela zidentyfikowała też 52 statki z floty cienia, które przyczyniają się do obchodzenia reżimu sankcyjnego regulującego limity cen ropy, a także transportujące skradzione ukraińskie zboże. Łącznie na liście jest dziś 79 tego typu okrętów. Wyjątkowo pozwolono też wydłużyć terminy firmom, które chcą się wycofać z rosyjskiego rynku, ale nie byłyby w stanie zrobić tego w ustalonych wcześniej datach. KE jednak nie ma tu bezpośredniego nadzoru – to państwa członkowskie mają mobilizować przedsiębiorstwa do wyprowadzania swoich inwestycji z Rosji.
Wciąż jednak UE boryka się z problemami dotyczącymi dostaw broni i sprzętu dla Ukrainy. Dziś możliwe są właściwie wyłącznie dostawy prowadzone na mocy umów dwustronnych państw członkowskich i ich zobowiązań względem Kijowa. Węgry od miesięcy blokują zwrot pieniędzy za zakup sprzętu i broni dla państw z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju, który wciąż pozostaje jedynym narzędziem do finansowania tych zakupów na poziomie wspólnotowym. Wczesną jesienią rozważany był mechanizm gromadzący jedynie chętne do wspierania Kijowa państwa, ale na razie pomysł ten nie wrócił pod przywództwem Kai Kallas. Była premier Estonii, a obecna szefowa unijnej dyplomacji przekonuje, że UE zachowa jedność niezależnie od decyzji Donalda Trumpa.
Chocholi taniec wokół misji pokojowej
Kluczowe dyskusje dotyczące europejskiego zaangażowania w wojnę w Ukrainie będą jednak się toczyć w gronie liderów na koniec tego tygodnia. W środę wstępnie jest zaplanowane spotkanie części szefów rządów i państw przed szczytem UE z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i sekretarzem generalnem NATO Markiem Ruttem. Tematem mają być plany pokojowe, w tym potencjalne rozmieszczenie sił Sojuszu w Ukrainie. Już w zeszłym tygodniu doszło do wstępnych rozmów o europejskich siłach na terenie Ukrainy po zawarciu pokoju między Emmanuelem Macronem a Donaldem Tuskiem. – Na razie nic takiego nie jest planowane – skwitował ten pomysł Tusk, ale kwestia ta wybrzmiała także podczas wczorajszej Rady ds. Zagranicznych. Ministrowie przekonywali jednak, że to czysto hipotetyczny wariant, i zapewniali, że UE będzie skupiać się obecnie na dalszym wzmacnianiu możliwości obronnych Kijowa.
Podobne sygnały popłynęły ze strony krajów „starej Unii”, w tym Holandii, a także ze strony jastrzębich państw bałtyckich. Szef holenderskiej dyplomacji Caspar Veldkamp stwierdził, że do momentu rozpoczęcia potencjalnych negocjacji UE musi wspierać Ukrainę zarówno militarnie, finansowo, jak i przez zapewnienie dostaw energii i naprawę infrastruktury energetycznej. Estoński szef MSZ Margus Tsahkna z kolei w podobnym tonie jak jego rodaczka Kallas ocenił, że Rosja nie zmieniła swojego celu, a UE powinna się skupić na oczekiwaniach strony ukraińskiej, która – jak mówił – „nie prosi o żadną misję, prosi o broń, obronę powietrzną, wsparcie”. Większość unijnych liderów – z wyjątkiem premierów Węgier i Słowacji – opowiada się za jak największymi dostawami broni i sprzętu do Ukrainy, ale problemem jest brak wspólnych środków i możliwości produkcyjnych europejskiej zbrojeniówki. Za zwolennika znacznego dozbrajania Kijowa uchodzi m.in. lider CDU Friedrich Merz szykowany na nowego kanclerza. Kluczowe decyzje europejskich sojuszników będą zapadać najprawdopodobniej w gronie liderów kilku państw, w tym poza Niemcami i Francją także Polski, Wielkiej Brytanii i Włoch. Żadne z tych państw wprost i oficjalnie nie wyraziło gotowości do wysłania określonej liczby żołnierzy na teren Ukrainy po zawarciu rozejmu, a główne role będzie w tym procesie odgrywałoby NATO. Na razie jednak zarówno Sojusz, jak i struktury unijne czekają na pierwsze decyzje nowej administracji amerykańskiej Donalda Trumpa. ©℗