Zaledwie kilka minut wystarczy, by znaleźć w sieci atrakcję turystyczną, hotel lub restaurację, których oferta jest adresowana wyłącznie do osób pełnoletnich. Obiekty i lokale z zakazem lub ograniczeniami wstępu dla dzieci powstają z myślą o dorosłych pragnących spędzić czas bez towarzystwa najmłodszych. Jak przyznaje w rozmowie z DGP przedstawicielka Izby Turystyki Rzeczypospolitej Polskiej, w Polsce pojawia się coraz więcej miejsc o takim charakterze.

Strefy bez dzieci bardzo popularne

Dlaczego właściciele obiektów decydują się na adresowanie swoich usług wyłącznie do dorosłych? Jak przekonują, chodzi o stworzenie spokojnej, cichej atmosfery, w której można wypocząć bez zakłóceń wynikających z obecności najmłodszych. „Twój świadomy i swobodny wypoczynek wśród osób dorosłych. Wypoczywaj tak, jak lubisz, w pełnej wolności w zgodzie ze sobą” – czytamy na stronie internetowej Maxymilian Unique Hotelu w Kołobrzegu. Izabela Zug, dyrektorka i współwłaścicielka obiektu, wskazuje powody, dla których wprowadzono ograniczenia wiekowe.

– Po pierwsze: nasz obiekt jest kameralny, więc nie mieliśmy możliwości, by zorganizować przestrzeń dostosowaną do potrzeb dzieci. Po drugie: uważamy, że dorośli również potrzebują miejsca, w którym mogą spokojnie wypocząć – mówi DGP Zug. – Szanujemy i lubimy dzieci – sami je również mamy. Dzieci mają prawo być dziećmi, a dorośli mają potrzebę ciszy i spokoju – dodaje.

Właściciele obiektów spotykają się z krytyką

Choć sama tego nie doświadczyła, wie, że właściciele innych hoteli o podobnym profilu mierzyli się z falą krytyki. – My przez cały czas prowadziliśmy kampanię, w której zaznaczaliśmy, że naszą intencją nie jest wykluczanie dzieci. Podkreślaliśmy, że dorośli również zasługują na odpoczynek w ciszy – podkreśla. W sondzie przeprowadzonej niedawno przez „Dzień dobry TVN” wśród widzów 83 proc. poparło strefy wolne od dzieci. Ale ich krytyków nie brakuje. Wykluczanie dzieci z przestrzeni publicznych jest według nich dyskryminujące i obraźliwe.

Do krytyków należy rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak. W odpowiedzi na pytania DGP podkreśla, że nie akceptuje takich rozwiązań. „Tego rodzaju oferty od prywatnych przedsiębiorców nie służą dobru ogółu, jakim jest budowanie społeczeństwa obywatelskiego opartego na szacunku dla praw wszystkich, niezależnie od wieku, płci, wyznania, niepełnosprawności, orientacji i bliskiej Rzeczniczce idei partycypacji młodych ludzi w życiu społecznym, obywatelskim” – deklaruje.

„Istnieje bowiem ryzyko, że w analogiczny sposób można by wyodrębnić strefy dostępne tylko dla kobiet lub mężczyzn, tylko dla osób bez niepełnosprawności lub tylko do określonego roku życia” – czytamy. Biuro RPD przypomina też, że art. 32 konstytucji mówi, że nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Czy rzeczniczka monitoruje zjawisko i zamierza podjąć jakieś kroki? Na te pytania nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Na wątek ewentualnej dyskryminacji zwraca uwagę mec. Aleksandra Ejsmont, radca prawny. – W przypadku miejsc, w których obecność dzieci jest nieadekwatna, np. klubów nocnych, zakaz obecności osób małoletnich jest naturalny, więc w tym przypadku nie ma mowy o dyskryminacji. Natomiast możemy mieć pewne wątpliwości w tym zakresie w przypadku innych obiektów, w tym hoteli czy restauracji. W miejscach o takim charakterze nie dostrzegamy sprzeczności między przebywaniem tam dzieci a ich dobrem, więc wprowadzanie zakazów można rozważać pod kątem dyskryminacyjnym – mówi DGP.

Ograniczenia dotyczą dzieci i rodziców

Warto zaznaczyć, że ograniczenia dotyczą najmłodszych, ale pośrednio również rodziców. – Dzieci towarzyszą im, uczestniczą w szeroko rozumianym życiu społecznym, więc dorośli również mogą czuć się z tego względu dyskryminowani – podkreśla mec. Ejsmont. – Oczywiście trzeba pamiętać, że to jest kwestia odpowiedzialności opiekunów, którzy powinni mieć na uwadze szeroko rozumiane normy społeczne, do których dzieci powinny się dostosowywać. Rodzice powinni być więc uważni na zachowania dzieci, pilnować, żeby nie zakłócały one spokoju innych uczestników życia społecznego – dodaje.

Profesor Uniwersytetu Łódzkiego dr hab. Katarzyna Walęcka-Matyja z Instytutu Psychologii uważa, że należałoby się zastanowić, dlaczego coraz częściej nie chcemy w swoim otoczeniu osób, które mają konkretne cechy. – To swego rodzaju paradoks, bo jesteśmy społeczeństwem, czyli grupą, która w swojej istocie jest zróżnicowana, i stworzenie homogenicznego społeczeństwa złożonego tylko z pięknych, bogatych i młodych ludzi jest po prostu nierealistyczne – wyjaśnia. Ekspertka zaznacza, że należałoby poddać szczegółowej analizie w badaniach, czy takie trendy mogą wpływać na kwestię dzietności w Polsce. – Myślę jednak, że jest wiele innych czynników, które mogą mieć bezpośredni wpływ na tę kwestię. Pewnie w przyszłości zweryfikujemy, czy element społecznej niechęci w stosunku do dzieci również ma istotne znaczenie w tym kontekście – dodaje.

Doktor Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy i wykładowca UW, uważa, że powodem popularności stref wolnych od dzieci może być to, że poziom dyscypliny wśród najmłodszych spada. – Dorośli zmienili też myślenie o sobie i swoim życiu. W pewien sposób uświadomiliśmy sobie, że rodzice czy dziadkowie również mają swoje prawa, w tym prawo do odpoczynku – zaznacza.

Walęcka-Matyja mówi również o tym, że jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej indywidualistami, coraz mniej nastawionymi na wspólnotowość. – Własne potrzeby stawiamy ponad potrzeby innych i dlatego mamy mniejszą tolerancję na niewygody w otoczeniu, w tym na hałasujące dzieci – podkreśla. ©℗

Według izby turystyki miejsc nie dla dzieci jest coraz więcej