Grupa Granica zorganizowała konferencję prasową 11 lipca, aby poinformować o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Aktywiści alarmują, że od czerwca, po śmierci młodego żołnierza na pograniczu, funkcjonariusze wrócili do niechlubnych metod znanych z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Aktywiści o granicy polsko-białoruskiej
Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej mówiła: „Po zmianie władzy nic się nie zmieniło, obecna władza zachowuje pozory praworządności. Osoby w lesie bez naszej obecności spotykają służby mundurowe, które nie dopuszczają uchodźców do procedury ochrony międzynarodowej, zamiast tego są wypychani do Białorusi” .
"Nie możemy monitorować sytuacji w strefie śmierci, gdzie ludzie przebywają bez pomocy humanitarnej, żywności, wody pitnej. Wzorowo oceniliśmy postawę państwa wobec kryzysu w Ukrainie. Gdy pojawia się wola polityczna, można szybko zareagować. Dlatego też wczoraj wystosowaliśmy oświadczenie do Unii Europejskiej i międzynarodowej opinii publicznej do wsparcia Polski w procedowaniu na granicy wniosków o pomoc międzynarodową." - powiedziała podczas konferencji Aleksandra Minkiewicz z Norwegian Refugee Council.
Opowieść Mubaracka z Sudanu, który czterokrotnie próbował sforsować granicę
Na konferencji prasowej przemówił również Mubarack, uchodźca z Sudanu, który próbował czterokrotnie przekroczyć polsko-białoruską granicę. Trzykrotnie został wypchnięty za mur stojący na pograniczu. Opowiadał: „Za każdym razem prosiłem funkcjonariuszy o ochronę międzynarodową. Zabrano mnie na posterunek, funkcjonariusze zmusili mnie do podpisania dokumentów, z których wynikało, że nie chcę ubiegać się o ochronę międzynarodową. I zaraz po tym przerzucano mnie przez płot” .
Podczas ostatniej próby przekroczenia granicy, Mubarack znalazł się w grupie 13 uchodźców. „W nocy zatrzymała nas Straż Graniczna. Zostałem dotkliwie pobity, błagałem funkcjonariuszy, żeby tego nie robili. W końcu udało mi się uciec, choć straciłem wzrok w prawym oku. Pobiegłem z dwoma kolegami do lasu, tam się ukryłem. Rano wyruszyliśmy w stronę zabudowy, udało nam się skontaktować z wolontariuszami z Grupy Granica i w ich obecności poprosiliśmy o ochronę międzynarodową” – relacjonował mężczyzna. Obecnie mieszka w Warszawie.
Aktywiści podkreślają, że rząd powinien skupić się na humanitarnym traktowaniu migrantów i zapewnieniu im dostępu do odpowiednich procedur azylowych, zamiast stosowania represyjnych metod, które prowadzą do eskalacji kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej.
Operacja „Śluza”
Kryzys migracyjny to wynik operacji białoruskich służb pt. „Śluza”, która jest częścią polityki migracyjnej stosowanej na polsko-białoruskiej granicy. Operacja ta polega na systematycznym wypychaniu migrantów na granicę z Polską. W 2024 roku odnotowano znaczący wzrost liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy, co dodatkowo zaostrzyło napięcia na pograniczu. Migranci są często agresywni, na służbie poległ polski żołnierz.
Białoruskie służby graniczne, w tym elitarna jednostka OSAM i KGB, wiodą prym operacji. Migranci z Afganistanu, Pakistanu, Iraku i innych krajów azjatyckich trafiają na Białoruś przez otwartą granicę z Rosją. Po przybyciu na teren Białorusi, migranci są eskortowani przez białoruskie służby bezpośrednio do granicy z Polską lub Łotwą. Według relacji polskich służb, funkcjonariusze OSAM często brali udział w przemycie nielegalnych migrantów, wiedząc dokładnie, gdzie i kiedy polscy strażnicy graniczni pełnią służbę. Te działania były dobrze zorganizowane i prowadzone na szeroką skalę, przynosząc zyski finansowe białoruskiej elicie władzy. Operacja była również wspierana przez kampanie informacyjne w mediach społecznościowych, gdzie rozpowszechniano instrukcje dla migrantów w języku arabskim, jak przekraczać granicę i unikać zatrzymania.