W niedzielę, 9 czerwca Polacy znów ruszą do urn. Tym razem stawką są euromandaty. Czym różnią się aktualne kampanie wyborcze od tych, które mogliśmy obserwować przy okazji kwietniowych wyborów samorządowych?
Prof. Joanna Smól
ikona lupy />
Prof. UAM dr hab. Joanna Smól, Instytut Filologii Polskiej UAM, Zakład Retoryki, Pragmalingwistyki i Dziennikarstwa. Specjalistka z zakresu public relations, językoznawczyni, zajmuje się analizą przekazów medialnych z zakresu polityki i biznesu. Autorka monografii naukowych poświęconych reportażowi prasowemu, poradnictwu w mediach oraz opracowań leksykograficznych. / GazetaPrawna.pl

Prof. Joanna Smól: Język aktualnej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego zasadniczo różni się od tego, który pamiętamy z ostatnich wyborów samorządowych. Przede wszystkim zmienił się zakres tematyczny, gdyż kandydaci nie koncentrują się już wyłącznie na kwestiach lokalnych, jak transport, edukacja lub opieka zdrowotna. Ich przemówienia dotyczą problemów o zasięgu europejskim bądź globalnym, np. polityka klimatyczna, handel międzynarodowy, prawo unijne, migracja. Jeżeli wspominają o potrzebach regionu, który reprezentują, to raczej przez pryzmat pozyskiwania dotacji z UE, np. "większe fundusze unijne dla Wielkopolski – dla biznesu, rolnictwa i infrastruktury". Częściej mówi się o sprawach, dotyczących wszystkich członków Unii, o polityce międzynarodowej, wizji przyszłości Europy, długoterminowych celach i wartościach unijnych.

Pytanie: W kampaniach przygotowywanych w związku z wyborami samorządowymi kandydaci tradycyjnie odchodzą od "wielkiej polityki". Przy okazji kwietniowych wyborów wielu przyszłych samorządowych włodarzy wręcz dyskretnie kamuflowało swój polityczny rodowód. Jak to wygląda w przypadku eurowyborów?

Prof. Joanna Smól: Zdecydowanie bardziej niż w przypadku kampanii samorządowej widać upolitycznienie kandydatów. Program każdego z nich jest spójny z hasłami reprezentowanego ugrupowania, np. "Europa Ojczyzn", "polityka chroniąca życie i rodzinę", "sprzeciw wobec Zielonego Ładu" – to oczywiście są slogany polityka Prawa i Sprawiedliwości, a "bezpieczna i silna Polska w zjednoczonej Europie", "ochrona środowiska, poprawa jakości powietrza, modernizacja energetyki", "rozwój demokratycznego państwa prawnego" – to hasła kandydata Koalicji Obywatelskiej.

Jaki slogan najczęściej pojawi się w kampaniach kandydatów do Parlamentu Europejskiego?

Prof. Joanna Smól: Oczywiście w aktualnej sytuacji geopolitycznej ważnym wątkiem kampanijnym jest bezpieczeństwo, stąd na popularności zyskują takie slogany, jak: "Chcemy pokoju, dlatego musimy wygrać te wybory", "Obronimy Polskę i Europę", "Będę walczył o bezpieczeństwo Polski i Europy w coraz bardziej niebezpiecznym świecie". Wiadomo, że w stanie potencjalnego zagrożenia konfliktem zbrojnym takie zapewnienia mają sporą moc perswazyjną i przyczyniają się do zwiększenia poparcia dla kandydata, które je uznaje za istotny element swojego programu.

Batalia o euromandaty za chwilę się zakończy. Jak można ocenić finalną część kampanii?

Prof. Joanna Smól: Na finiszu kampanii coraz bardziej słyszalna jest retoryka strachu, odżywają etykiety "zdrajców", "idiotów", "złodziei" czy "łajdaków" przypinane reprezentantom różnych ugrupowań. Przeciwnicy polityczni wskazywani są personalnie, często w zestawieniach budzących jednoznacznie negatywne skojarzenia, np. "ochrona ładu europejskiego przed populistami: Kaczyńskim, Orbanem, Le Pen. Nie pozwolimy kolegom Putina rozbić wspólnej Europy". Tego typu deklaracje mają rozbudzać emocje wyborców, a zarazem zachęcać tych jeszcze niezdecydowanych do udziału w głosowaniu.

Wielu obserwatorów sceny politycznej zwraca uwagę na kwestię frekwencji, która ich zdaniem może być w niedzielnych wyborach niska. W jaki sposób ta obawa przekłada się na prowadzone kampanie?

Prof. Joanna Smól: Hasła i spoty profrekwencyjnie są bardzo ważne w tych wyborach. To przecież trzecie wybory – po parlamentarnych i samorządowych – w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Politycy partii prounijnych obawiają się znużenia wyborców polityką, a jak wiadomo, niska frekwencja mogłaby sprzyjać dojściu do władzy ugrupowań radykalnych, dlatego tak ważne są tego typu akcje.

Dziękuję za rozmowę.
Beata Anna Święcicka