W obliczu narastającego kryzysu na polsko-białoruskiej granicy, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz zwołał pilną konferencję prasową, aby omówić aktualną sytuację i działania podejmowane przez polski rząd.
Wicepremier Kosiniak podczas konferencji podkreślił swoje wsparcie dla żołnierzy: Sprawa bezpieczeństwa jest sprawą najważniejszą. Żołnierze na granicy wykonują misję w imieniu państwa polskiego. Jesteśmy zawsze z żołnierzami i funkcjonariuszami. Jesteśmy z tymi, którzy podejmują działania na granicy. Podejmują tam ryzyko i działanie, które jest ogromnie obciążające. Działania te są w zakresie i na podstawie prawa. To jest zawsze naczelna zasada. Wszyscy żołnierze, nie tylko na granicy są zobowiązani do przestrzegania prawa i robią to dobrze. Stoję za wszystkimi, którzy bronią państwa polskiego.
Żołnierze dostali wsparcie?
Minister Kosiniak-Kamysz twierdzi, że - wbrew artykułowi Onet - żołnierze otrzymali wsparcie. Podkreślił też, że żołnierze zostali zatrzymani, ale nigdy nie zostali aresztowani. Zaznaczył, że będą zmiany w prawie.
-Od razu o tym zdarzeniu dowódca 1 Warszawskiej Brygady Pancernej udał się do swoich żołnierzy, bo pochodzą właśnie z jego jednostki. Udał się z prawnikiem i psychologiem. Żołnierze przez cały czas informowani są o możliwej pomocy prawnika dla nich. Po tym zdarzeniu pan generał Kozłowski wydał kolejne rozkazy dotyczące sposobu użyciu broni. Żołnierze na granicy mogą używać broni. Te przepisy są jasno określone, choć moim zdaniem, wymagają zmiany i nad tym pracujemy. - mówił podczas konferencji prasowej.
Szef MON podkreślił na konferencji prasowej, że decyzja o zatrzymaniu żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową była decyzją tej formacji. Dodał, że ani on, ani Prokurator Generalny czy inni ministrowie nie byli o tym informowani. "Ale poleciłem od razu po powzięciu tej informacji - bo uważam, że była to, moim zdaniem, to moja ocena - nadgorliwość w takim wypadku, ale wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawnienia, zostanie ukarany, zostaną wyciągnięte konsekwencje" - oświadczył.
Sprawę strzałów ostrzegawczych bada Żandarmeria Wojskowa.
Moim zdaniem to była nadgorliwość, wyjaśni to jednak komisja powołana w ŻW; oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej. - mówił Kosiniak-Kamysz.
700 użyć broni na granicy
"Dochodzimy do sytuacji, którą - jak każdą - trzeba wyjaśnić - powiedział Kosiniak-Kamysz. Podkreślił przy tym, że tylko w maju w systemie alarmowym broń została użyta przez polskich żołnierzy ok. 700 razy. "Jeżeli ktokolwiek z dowódców analizuje później i ma jakieś wątpliwości, to też jest zobowiązany do podjęcia określonych działań i tak się stało w tym wypadku" - dodał.