Partyjne konta puchną od kolejnych milionów złotych, a dawno nie było tak wielu chętnych, by wspierać swe ulubione partie. Teraz jednak tendencja się odwróciła. Gdy przed rokiem prym wiodło Prawo i Sprawiedliwość, teraz na prowadzenie wyraźnie wysuwa się PO. Kto wpłaca najwięcej i po co? Ekspert nie ma wątpliwości, a kwoty przyprawiają o zawrót głowy.

Od pewnego czasu każdy może podejrzeć, w jaki sposób bogacą się partie polityczne, a jednym ze sposobów zasilania ich kont są wpłaty od sympatyków. Dane te, umieszczane w dostępnym publicznie rejestrze wpłat przedstawiają się wyjątkowo ciekawie.

Grube miliony dla partii. PiS jednak już nie prowadzi

Kiedy jeszcze przed rokiem, gdy władzę sprawowało PiS, głośno było o szefach państwowych spółek i członkach ich władz, wpłacających grube dziesiątki tysięcy złotych na partyjny fundusz, teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Na moment przed wyborami samorządowymi, czyli w marcu tego roku, prawdziwy szturm na partyjne konta przypuścili kandydaci na radnych i prezydentów miast.

To właśnie oni stoją za jednorazowymi wpłatami na fundusz partyjny, a patrząc po wynikach wyborów widać, że wielu ten szturm na partyjne konto się opłacił. W przypadku PO wśród wpłacających rekordzistów, którzy nie żałowali nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych, znaleźć można Agnieszkę Rupniewską, prezydent Zabrza, Macieja Gramatykę, prezydenta Tychów, Rafała Burskiego, prezydenta Bydgoszczy, czy Łukasza Sęka, stojącego na czele krakowskiej rady miasta.

Podobnie jest w PiS, które pokaźnymi kwotami wspomogło wielu kandydatów na samorządowców, jak choćby Andrzej Sączek z Rybnika, czy Robert Popkowski z Konina. Wyraźnie jednak widać, że bardziej do pomagania macierzystej partii w tym roku palą się członkowie PO, którzy tylko w marcu wpłacili prawie 2,7 mln zł. PiS, jeszcze rok temu wiodące w tej dziedzinie prym, zeszło na miejsce drugie z sumą wpłat od członków i sympatyków w wysokości niemal 1,9 mln zł. Skąd taka nagła zmiana?

W polityce coraz mocniej rządzi pieniądz

W ocenie politologa, prof. Kazimierza Kika, to normalne zjawisko, że partia, która rządzi, przyciąga do siebie większą liczbę sympatyków.

- W tej chwili rządząca jest Platforma Obywatelska i skupia na sobie uwagę w myśl zasady: „dajesz-dostajesz”. Partia rządząca jest zawsze w lepszej sytuacji i wyraźnie widać to w ciągu ostatnich 30 lat, że kiedy partia dochodzi do władzy, to od razu ma korzyści. To wynika trochę z psychologii, a trochę z sytuowania się tych, którzy wpłacają, nie wokół tych, którzy nic nie dadzą, ale wokół władzy – tłumaczy Gazecie Prawnej prof. Kazimierz Kik.

Nie ma on też wątpliwości, że z roku na rok to właśnie pieniądz, a nie jakaś wyższa idea, rządzą w polskiej polityce, a zmiana ta zauważalna jest gołym okiem. Tylko bogatych stać bowiem na wykupienie atrakcyjnych miejsc na swe plakaty, zapłacenie za spoty telewizyjne, a wszystko to mimo tego, iż jeszcze kilkanaście lat temu wróżono zmierzch tradycyjnych kampanii wyborczych. Te jednak coraz mocniej opierają się na pieniądzach.

- Pieniądz dziś to jest sprawa kluczowa i nie chodzi tu o żelazny elektorat, ale o elektorat nie do końca zdecydowany. Jeżeli ma się pieniądz, to się organizuje publiczne inscenizacje, a to z kolei rzuca się w oczy. A jak się rzuca w oczy, to znów u osób obojętnych zostaje w pamięci – ocenia ekspert.