W czasie majówki Polskę po raz kolejny obiegło nagranie z tatrzańskiej trasy nad Morskie Oko, na którym widać przewracającego się konia i woźnicę, który uderzeniem próbuje go ocucić. Film wzbudził wiele emocji, a jak się okazuje, na samym oburzeniu się nie skończy.

Zakażą dorożek. Konno w trasę nie pojedziesz

Choć finalnie zwierzęciu nic się nie stało i po przebadaniu wróciło do wożenia turystów, to posłowie Lewicy powiedzieli „dość!”. Widząc po raz kolejny podobne praktyki, postanowili zabrać się za nie w sposób ustawowy, a obowiązek przygotowania nowych przepisów wzięła na swe barki posłanka Anna Maria Żukowska.

- To będzie prosty projekt. Do różnych przesłanek dotyczących zwierząt pociągowych dodaje jedną, mówiącą, że komercyjny przewóz osób przy użyciu pojazdu z użyciem siły pociągowej zwierząt jest zakazany – tłumaczy Gazecie Prawnej posłanka Żukowska.

Zakaz objąć ma nie tylko transport turystów nad Morskie Oko, ale również dorożki, które przez lata wrosły w krajobraz wielu polskich miast. Jak wyjaśnia posłanka, z tym też trzeba skończyć.

- Jest to odważny projekt, ale uznaliśmy, że jest XXI wiek, że dorożki też naprawdę nie są niezbędne w krajobrazie polskich miast. Tam też często te konie stoją na rynkach w upale i się smażą zanim ktoś z nich skorzysta, dlatego poszliśmy za ciosem i uznaliśmy, że jeżeli mamy to regulować, to również by to dotyczyło dorożek – mówi twórczyni projektu ustawy.

Zakaz nie dla wszystkich. „To będzie ze szkoda dla zwierząt”

Planowane zmiany dotyczyć będą nie tylko koni, ale wszelkich zwierząt, które mogą być wykorzystane do zarobkowego przewozu osób. Zakaz nie będzie natomiast obejmował zawodów sportowych, zaprzęgów oraz sytuacji, gdy posiadacz zwierzęcia będzie po prostu chciał się wybrać na przejażdżkę.

-Jak ktoś ma konie w gospodarstwie i chce dzieciom zrobić kulig, to tego by ustawa nie obejmowała – zapewnia Anna Maria Żukowska.

Pomysł prawnego regulowania czegoś, co od lat jest polską tradycją nie podoba się części parlamentarzystów. Jak tłumaczy pochodzący z Podhala poseł PiS, Andrzej Gut-Mostowy, takie ograniczenia mogą okazać się szkodliwe dla samych zwierząt.

- Ja uważam, że to jest ze szkodą dla zwierząt, gdyż wiele zwierząt pociągowych było nauczonych przez długi czas do pewnego ruchu, do pewnej pracy. Oczywiście ta praca nie może być ponad możliwości zwierzęcia, bo przecież jeśli zwierzę dozna krzywdy, czy padnie, to czy to był chłop dwa wieki temu, czy teraz, to wtedy nie ma pożytku z tego zwierzęcia – tłumaczy GP poseł Gut-Mostowy.

Znając doskonale klimat podhalańskich miejscowości, poseł PiS przekonuje, że w jego regionie zwierzęta najczęściej traktowane są nie jak część majątku, ale wręcz niczym członkowie rodzin. Powołując się na swe doświadczenie w pracy parlamentarnej przypomina, że temat ten kiedyś był już poruszany.

- Ja akurat z jednym z senatorów, kilkanaście lat temu, mieliśmy kilka podkomisji dotyczących tego problemu i byli na nich przedstawiciele najważniejszych uniwersytetów rolniczych, w tym uniwersytetu z Wiednia, który robi te badania wydolnościowe dla koni. I z punktu widzenia medycznego nie ma żadnych obiekcji co do takiego wykorzystywania zwierząt. W wielu różnych dyscyplinach sportowych, oni podali wtedy przykład Wielkiej Pardubickiej, konie są dużo bardziej eksploatowane, niż w czasie powolnego i spokojnego spaceru – mówi Andrzej Gut-Mostowy.

Projekt ustawy trafić ma do Sejmu już w najbliższą środę, 8 maja.