Naturalnym zachowaniem człowieka po „60”, kiedy zdrowie i intelekt już odczuwalnie się pogarszają, jest myślenie o bezpiecznej starości.

Patrząc na ostatnie pięć miesięcy poczynań rządu Donalda Tuska, można odnieść wrażenie, że zbiorowy duch w Platformie Obywatelskiej (to on ma kluczowe znaczenie, bo to ugrupowanie zdominowało rząd) przypomina ducha osoby stojącej nad grobem. Nowe wyborcze hasło tej formacji powinno brzmieć: „Żadnych wyzwań – chyba że Putin do czegoś przymusi”. Tymczasem trafiły się nam czasy, które nieustannie przynoszą wyzwania – i na tym polega pech tego rządu.

W czasach wielkich wyzwań zazwyczaj pojawiają się ludzie, którzy gorąco pragną je podejmować. Ale potrzebują do tego idei – bo to one wskazują kierunek, w którym należy podążać. Poza tym idee, jeśli podziela je wystarczająca liczba ludzi, zyskują moc zmieniania świata. I właśnie wtedy dochodzi do momentu, kiedy stare zderza się z nowym. W sumie rzecz standardowa. Bo zawsze w czasach zmiany to, co należy do mijającej epoki, usiłuje się zaciekle bronić przed ideami i ludźmi, którym zachciewa się ruszyć z posad bryłę świata.

Jak na ironię w III RP rolę idei zaczęło odgrywać… lotnisko. Ściślej mówiąc: projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. A teraz Platforma się z tą ideą zderzyła.

CPK wpisuje się w odczuwane od pokoleń ogromne pragnienie Polaków – by Polska była taka jak Zachód. Zważywszy na to, że po raz pierwszy od XVI w. zamożność obywatela RP nie odstaje od statystycznej zamożności mieszkańca Zachodu, to spełnienie tego marzenia, które wydawało się fantasmagorią, jest na wyciągnięcie ręki. To ma swoją wagę. Do tego dochodzi, łatwo wzbudzana u Polaków, chęć rywalizacji z Niemcami. I znów te zaszłości. Sięgają one czasów wielkiej popularności dzieł jednego z ojców niemieckiego oświecenia, Johanna Forstera, który rozpowszechnił termin „polnische Wirtschaft”. Po 300 latach obcowania z niemieckim poczuciem wyższości mało który Polak nie odczuje satysfakcji, czytając na łamach dziennika „Die Welt”, że „ten megaprojekt może zepchnąć (port lotniczy – red.) Berlin Brandenburg w cień”, gdyż „osoby podróżujące z zachodnich regionów Polski lub Czech (…) wybierałyby CPK, zwłaszcza jeśli istniałoby połączenie z pociągami ekspresowymi”.

Na tym nie kończy się urok idei CPK. Zawiera ona w sobie też wizję bramy do świata, przez którą zaczną napływać do nas wszystkie te inwestycje, które obecnie szukają przystani. Pieniądze do przechwycenia są ogromne – bo zachodni inwestorzy zaczęli unikać Chin. W 2023 r. do Państwa Środka napłynęły ledwie 33 mld dol. – to spadek o 82 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Ostatnim razem tak znikome sumy trafiły do Chin w 1993 r. Idea CPK jako bramy, przez którą do III RP zacznie się wlewać bogactwo niczym za Kazimierza Wielkiego, nabiera rumieńców. Wystarczy tylko pobudzić pamięć o tym, że to właśnie ten król zaczął budować mocarstwową pozycję Polski.

Platforma Obywatelska pomogła w powstaniu idei CPK, zapewniając podczas kampanii wyborczej, że gdy tylko zdobędzie władzę, to projekt uśmierci. Tymczasem pomysł CPK narodził się na początku rządów Edwarda Gierka, gdy gensek marzył o tym, by Polska dzięki takim inwestycjom stała się drugą Japonią. Następnie powracał od początku XXI w. (w tym podczas poprzednich rządów PO). Nic zatem nie stało na przeszkodzie, aby ideę przejąć i samemu dokończyć dzieło – doprowadzając tym PiS do wściekłości. Ale zdecydowanie zabawniejsze są kolejne działania Platformy. Zatem podczas kampanii uczyniła ona wszystko, co tylko możliwe, aby idea lotniska mającego się stać „bramą do świetlanej przyszłości” kojarzyła się tylko z PiS. Kontynuowano to po zwycięstwie, konsekwentnie trzymając się zasady „kto za CPK, ten pisior”. Zważywszy na rosnący urok idei, Platforma ma szansę połączyć z tym określeniem przytłaczającą większość Polaków.

Nadzór nad inwestycją powierzono Maciejowi Laskowi. Smakowitość tego pomysłu jest przeogromna. Oto ktoś, kto był twarzą wyborczej akcji „nie dla CPK”, ma teraz zdecydować o losach przedsięwzięcia. Tymczasem dorobek zawodowy Macieja Laska to: badanie katastrof lotniczych, zarządzanie badaniem katastrof lotniczych, analiza katastrof lotniczych, studiowanie katastrof lotniczych. Zaś wcześniejsza obecność w życiu publicznym sprowadzała się do bycia Antonim Macierewiczem à rebours. Premier Tusk zdecydował, że ten wybitny specjalista od katastrof weźmie się do CPK. W sumie nie ma się co dziwić temu, iż otrzymuje katastrofę. Płyną miesiące, a pełnomocnik rządu nie potrafi ukręcić łba inwestycji, co obiecał podczas kampanii wyborczej. Nie potrafi przeprowadzić wiarygodnego audytu, jak obiecywał po wyborach Tusk. Jednocześnie nie potrafi też kontynuować projektu. Chciałoby sie skwitować, że jedyne, co teraz Laskowi pozostaje, to zatrudnić Macierewicza. Ten zawsze potrafił skutecznie zaorać wszystko, czego się tknął. Zatem wart jest każdego honorarium.

Mamy więc partię, która nie potrafiła stworzyć własnych idei zdolnych uwodzić wyborców. Te istniejące powpychała w objęcia politycznych konkurentów. Sama uchwyciła się najprostszych: rozliczenie PiS oraz tych, których się z tą partią da skojarzyć, przywrócenie praworządności, przywrócenie pozycji Polski w Unii, zachowanie socjalu, a nawet przyznanie więcej socjalu. I to tyle. Jak pokazały wybory samorządowe, akurat wystarcza, by nadal zachować poparcie 30 proc. osób chodzących głosować.

Po skonsumowaniu Lewicy, która – niczym tonący brzytwy – uchwyciła się jednej idei, aborcji, owo 30-procentowe poparcie nie musi wzrosnąć. Bo co może być atrakcyjnego w partii, której celem istnienia pozostaje rządzenie dla rządzenia. A jednocześnie jej minimalizm okazuje się tak wielki, że nawet jedno lotnisko ją przerasta. Bo ani go nie zbuduje, ani projektu nie dobije.

W czasach wielkich wyzwań stetryczałość kojarzy się z żałosnością. A jeśli jakieś stronnictwo za strategiczny cel stawia sobie składanie się do grobu, ma ku temu święte prawo. Ale już niekoniecznie ma prawo do tego, by ciągnąć za sobą cały kraj. ©Ⓟ

Ten artykuł pochodzi z Magazynu na Weekend Dziennika Gazety Prawnej. Wszystkie teksty można przeczytać pod tym linkiem: Magazyn na Weekend.