W Pałacu Prezydenckim i kancelarii premiera trwa ustalanie ostatnich szczegółów dotyczących przyszłotygodniowej wizyty Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w Białym Domu.

Z naszych rozmów wynika, że pomysłodawcą tej – nietypowej z protokolarnego punktu widzenia – wizyty obu polityków w Waszyngtonie miał być ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński. Skonfliktowani prezydent i szef rządu mają zostać równocześnie podjęci przez prezydenta Joego Bidena 12 marca w Gabinecie Owalnym.

Przy czym zarówno pałac, jak i otoczenie premiera nie mają z przyjętą formułą większego problemu. – Taki format przyjęliśmy też podczas ostatniej wizyty Bidena w Polsce, gdy spotkali się z nim i prezydent Duda, i premier Morawiecki. Z kolei jesienią zeszłego roku z Bidenem wspólnie rozmawiali Charles Michel i Ursula von der Leyen – wskazuje rozmówca z Pałacu Prezydenckiego.

Zapewnia też, że wbrew pozorom prezydent Duda dość regularnie, choć nieoficjalnie, rozmawia z Donaldem Tuskiem o sprawach międzynarodowych i dotyczących bezpieczeństwa. – W tych tematach między panami nie ma zasadniczych sprzeczności – zapewnia rozmówca z otoczenia Andrzeja Dudy.

Wiele wskazuje na to, że amerykańska wizyta Andrzeja Dudy będzie dłuższa i bardziej „obfita” niż Donalda Tuska. – Premier wylatuje 11 marca, spotkanie z Bidenem potrwa pewnie z godzinę i niedługo po nim szef wraca do Polski – przyznaje osoba z otoczenia szefa rządu. Jednocześnie wbija szpilę w Andrzeja Dudę. – Prezydent może ma mnóstwo czasu, premier trochę mniej, nie będziemy sobie robić wycieczki po USA, gdy w Polsce jest tyle spraw do załatwienia – komentuje. Także delegacja będzie dość skromna – z ministrów Tuskowi towarzyszyć ma jedynie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski, który niedawnymi występami medialnymi czy na ostatnim forum ONZ, na których nawoływał do Izby Reprezentantów o odblokowanie pakietu ponad 60 mld dol. pomocy dla Ukrainy, zapewnił sobie pewną rozpoznawalność.

Wizyta prezydenta w USA

Andrzej Duda z kolei, poza wizytą w Białym Domu, ma się jeszcze pojawić m.in. w elektrowni atomowej firmy Westinghouse, która ma wybudować blok jądrowy w Polsce, oraz w bazie czołgów Abrams. Co ciekawe, wbrew pojawiającym się domysłom delegacja Andrzeja Dudy nie planuje spotkania z głównym rywalem Bidena w nadchodzących wyborach w USA, liderem republikanów Donaldem Trumpem. A to, jak słyszymy, od jego wygranej w nadchodzących wyborach w USA mogą zależeć perspektywy Andrzeja Dudy na jakąś karierę międzynarodową po zakończeniu prezydentury. Pałac Prezydencki uznał jednak, że z takiego ruchu na ten moment byłoby więcej szkód niż pożytku. – To byłby policzek dla gospodarza. Co prawda, ludzie Trumpa sondowali nas w tej sprawie, ale przekazaliśmy im, że przecież jesteśmy poważnymi ludźmi – tłumaczy rozmówca z pałacu. Jak dodaje, być może uda się zorganizować spotkanie w Kongresie z republikanami i demokratami.

Okazją do waszyngtońskiej wizyty prezydenta i premiera ma być 25. rocznica wejścia Polski do NATO. Z tego względu rozmowy mają dotyczyć funkcjonowania Sojuszu w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji, zakupów amerykańskiej broni czy bezpieczeństwa energetycznego. Choć obie strony polskiej delegacji podejrzewają, że wizyta będzie też wykorzystana przez Joego Bidena w trwającej w Stanach Zjednoczonych kampanii. – To on próbuje przełamać opór republikanów w sprawie pomocy dla Ukrainy, a teraz w Białym Domu podejmuje liderów politycznych kraju przyfrontowego, który najgłośniej o tym mówi – wskazuje jeden z naszych rozmówców.

Słyszymy też, że obie delegacje udadzą się osobnymi samolotami – prezydent swoim, a Tusk rządowym. Taka decyzja nie powinna dziwić, bo w instrukcji HEAD, opisującej organizację lotów najważniejszych osób w państwie, wprost jest napisane, że prezydent i premier nie mogą znaleźć się na pokładzie tej samej maszyny. Otoczenie Donalda Tuska co prawda rozważało jeszcze lot zwykłym samolotem rejsowym, ale uznano, że z uwagi na rangę spotkania nie byłoby to rozsądne.

Dzień przed wizytą prezydent zaplanował posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. „W przededniu 25-lecia wejścia Polski do Sojuszu Północnoatlantyckiego i wizyty w Białym Domu Prezydent omówi z przedstawicielami wszystkich sił politycznych kluczowe kwestie dotyczące naszego bezpieczeństwa. Polska wysyła jasny sygnał, że w sprawach bezpieczeństwa mówi jednym głosem” – wynika z komunikatu Kancelarii Prezydenta. Rozmówca z otoczenia szefa rządu nie spodziewa się jednak wielu konkretów po posiedzeniu RBN. – Andrzej Duda chce się znów podpompować politycznie, tak samo jak to było ze zwołaną niedawno Radą Gabinetową – ocenia nasz rozmówca. ©℗

rozmowa

Dla Trumpa wszystkie opcje są na stole

ikona lupy />
Jakub Graca analityk Ośrodka Studiów Wschodnich / Materiały prasowe
Prezydent Duda i premier Tusk jadą do Waszyngtonu w trakcie gorącej kampanii wyborczej w USA. Zazwyczaj polityka zagraniczna nie była tym, co najbardziej ekscytuje wyborców w USA. Ale może – ze względu na burzliwe międzynarodowe wydarzenia ostatnich lat – to się zmieniło. Czy teraz sprawy zagraniczne stały się ważnym tematem?

Polityka zagraniczna mogłaby się stać kluczowym tematem w wyborach amerykańskich, gdyby USA były zaangażowane w konflikt zbrojny jako jego strona, tak jak np. w 2004 r. Teraz tak nie jest, choć bezpieczeństwo narodowe, utożsamiane w dużej mierze z polityką zagraniczną, jest jednym z ważnych tematów. Joe Biden uczynił pomoc Ukrainie jednym z priorytetów swojej prezydentury i jest to jeden z powodów, dla których republikanie blokują uchwalenie kolejnego pakietu w Kongresie. Wykluczając wielkie i mało prawdopodobne wydarzenia, np. nagły wybuch konfliktu o Tajwan czy użycie przez Rosję broni jądrowej, nie przewiduję jednak, że polityka zagraniczna zdominuje tegoroczną kampanię.

Powszechne są obawy, że powrót do Białego Domu Trumpa może oznaczać nawet wyjście USA z NATO. Czy podziela pan te obawy? Jak zachowa się Trump wobec Sojuszu i zobowiązań z niego wynikających? Jak mogłyby za jego prezydentury wyglądać relacje z Polską?

Truizmem jest powiedzieć, że Trump jest politykiem nieprzewidywalnym. Nie wiemy dokładnie, czego się spodziewać po jego ewentualnej drugiej kadencji, ale jest bardzo prawdopodobne, że będzie ona wyglądała inaczej niż pierwsza kadencja choćby dlatego, że Trump może pałać chęcią rewanżu za porażkę z 2020 r., a do tego jego administrację w większym stopniu zasililiby lojaliści, a w mniejszym tradycyjni republikanie. Elektorat Partii Republikańskiej również się radykalizuje. Co do NATO – wypowiedzi Trumpa wskazują, że jego podejście do Sojuszu się nie zmieniło. Oczekuje on od Europejczyków znacznie większych nakładów na obronność i wzięcia większej odpowiedzialności za obronę Europy. To się dzieje, dlatego jest duża szansa na wytrącenie Trumpowi jego głównego argumentu. Nie spodziewam się, przynajmniej na początku, gwałtownych ruchów w stylu wystąpienia z NATO, natomiast spodziewam się trudnych rozmów o konkretach.

A jak może się zachować Trump wobec Ukrainy? Widzimy, że pod jego wpływem republikanie w Kongresie blokują pakiet wsparcia dla Ukrainy. Czy możemy tu liczyć na postęp w najbliższych dniach?

Wiele głosów polityków amerykańskich wskazuje na to, że pakiet dla Ukrainy zostanie w jakiejś formie uchwalony i jest to kwestia czasu. Ten czas jednak jest w obecnej sytuacji kluczowy. I znów – nie wiemy, jak Trump zachowa się wobec Ukrainy. Nie spodziewałbym się jednak gwałtownych ruchów – Trump jest urodzonym negocjatorem i w zasadzie wszystko jest na stole, chyba że zadeklaruje podjęcie jakiegoś działania z powodów pryncypialnych (np. zamknięcie granicy z Meksykiem w pierwszych dniach kolejnej prezydentury). W teorii ryzyko, że pomoc zostanie zmniejszona bądź całkowicie zatrzymana, jest jednak w przypadku republikanów i Trumpa zdecydowanie większe niż w przypadku demokratów.

Jakie ruchy przewiduje pan ze strony NATO, czy możliwe jest wysłanie nad Dniepr wojsk krajów NATO? Jakie pole manewru w roku wyborczym ma wobec Ukrainy Biden, czy może w ogóle „obejść Kongres” z pomocą wojskową?

Wysłanie wojsk w ramach NATO czy nawet koalicji chętnych na Ukrainę jest na dziś scenariuszem nierealnym, ale nie może być całkowicie wykluczone w przyszłości. Głosy są podzielone. Co prezydent Macron chciał osiągnąć, podejmując ten temat, czy dobrze zrobił, że go poruszył i czy w ogóle warto dyskutować o tym publicznie? Obecnie powinniśmy się skupić na zwiększeniu dostaw broni i amunicji na Ukrainę – na przeforsowaniu amerykańskiej pomocy, która utknęła w Kongresie. Biden ma niewielkie pole manewru bez udziału Kongresu – w granicach kilku miliardów dolarów, które powinien wykorzystać w przypadku braku szybkiego przyjęcia amerykańskiego pakietu. Jednocześnie Europa powinna zwiększyć wysiłki w zakresie wspierania Ukrainy, również w obszarze dostaw broni i amunicji, w czym do tej pory dominowały USA. ©℗

Rozmawiał Mateusz Obremski