Nie chcę wywracać do góry nogami wszystkich planów resortu cyfryzacji tylko dlatego, że przyszła nowa miotła. Ale zadbam, by interesy państwa liczyły się bardziej niż interesy big techów czy organizacji branżowych - mówi Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji.

Lewica z wynikiem 8,61 proc. miała być bezsilna w koalicji. Tymczasem macie aż 21 ministrów i wiceministrów.
ikona lupy />
Krzysztof Gawkowski (Lewica), wicepremier i minister cyfryzacji / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Myślę, że wszystkie partie zanotowały sukces w tych negocjacjach, dlatego że każda będzie miała swoich przedstawicieli w resortach. To bardzo partnerska koalicja, która zakłada, że im więcej wpływu każdej partii w każdym ministerstwie, tym łatwiej będzie rozwiązywać problemy.

Dużo partii w resortach to też dużo konfliktów.

Mamy różne interesy i inne programy, ale wspólny jest cel: modernizacja Polski i naprawa jej po PiS. Zaczynamy od prac nad budżetem, powinien być gotowy na 29 stycznia, żeby nie dać PiS szansy na próbę rozwiązania Sejmu.

Co poświęciliście, żeby dostać tak dużą obsadę?

Nie powiedziałbym, że coś poświęciliśmy. Natomiast jeśli miałbym ocenić negocjacje, wbrew pozorom część programowa była o wiele trudniejsza niż personalna, dlatego że różnice między nami są bardzo widoczne. Nasi koalicjanci nie patrzyli z wielką przychylnością choćby na to, że będziemy zgłaszać ustawę o aborcji, chociaż mówiliśmy od początku, że to jest w naszym programowym DNA i będziemy to robili.

A dlaczego partia Razem nie rządzi razem z wami?

W pewnym sensie rządzi. Głosują razem z nami: poparli kandydaturę Donalda Tuska na premiera i głosowali za jego rządem.

Do którego jednak nie weszli. Zakłada pan, że przez cztery lata Razem będzie popierać rząd, w którym nie uczestniczy?

Zakładam, że będą sytuacje trudne, ale w Razem są bardzo odpowiedzialni i merytoryczni ludzie.

A dlaczego Razem nie chciała wejść do rządu? Ani szefować klubowi parlamentarnemu Lewicy?

Każda partia ma swoje krótko- i długodystansowe cele, nasi przyjaciele z Razem też. Kiedy z nimi rozmawiałem, wskazywali, że niektóre aspekty współpracy im się podobają, inne chcieliby modyfikować, ale nigdy NIE padły słowa: rozchodzimy się. I to cenię. To trochę jak w małżeństwie. On nie chce iść z tobą na zakupy. Czy to jest powód do rozwodu? Nie będę miał do kogoś pretensji, że nie chce jakichś funkcji.

Większość ludzi jednak pragnie funkcji. Na przykład pan Radosław Lubczyk, który ma zostać wiceministrem cyfryzacji.

Decyzja nie została jeszcze podjęta. Mamy zobowiązania, o których powiedziałem na samym początku: każda partia tworząca koalicję może wskazać kandydata na członka kierownictwa w każdym resorcie. Takie ustalenia podjęliśmy w rozmowach koalicyjnych.

Tłumacząc na mniej dyplomatyczny język: chcą panu wcisnąć faceta, który, jak pisała WP, być może lobbował dla chińskiej firmy, a pan nie może powiedzieć „nie”.

Przede wszystkim nie wiadomo na pewno, czy za kimś lobbował. Propozycję złożonej przez niego interpelacji dostało wielu parlamentarzystów.

Ale tylko on ją zgłosił.

Każdy odpowiada za swoje decyzje. Zgłoszenie interpelacji niekoniecznie dyskwalifikuje posła. Jest też przestrzeń do rozmów, kto za co będzie w resorcie odpowiadał.

Interpelacja, z którą chodzili lobbyści chińskich firm, to nie wszystko. Radosław Lubczyk pobierał też uposażenie dla posłów będących w trudnej sytuacji. Zapewne dlatego, że utrzymanie jego ferrari i porsche sporo kosztuje.

Te pytania proszę zadać panu Lubczykowi. Nie jestem od tego, żeby oceniać, dlaczego ktoś wziął dodatek. Nie będę też dyskutował z decyzjami personalnymi innych partii, skoro sam negocjowałem takie ustalenia. Ich celem jest trwałość koalicji. A sprawa pana Lubczyka zostanie zamknięta w ciągu dwóch tygodni.

Dlaczego wicepremier wybrał akurat resort cyfryzacji?

Bo się na tym znam i mam wielką pasję modernizowania Polski. A to najlepszy do tego obszar.

Jak na pracę resortu przełoży się to, że minister jest wicepremierem? Branża przywitała pańską nominację z zadowoleniem.

Przychodzę do resortu, będąc bardziej ministrem cyfryzacji, a mniej wicepremierem. Ale ranga pomoże. Bez umocowania politycznego trudno jest lobbować w sprawach ministerstwa, bo dostęp do premiera i ministra finansów jest wtedy ograniczony.

W cyfrowej strategii dla państwa, jaką stworzyliśmy wspólnie z wiceministrem Dariuszem Standerskim, podkreślamy konieczność międzyresortowej koordynacji prac związanych z cyfryzacją. Funkcja wicepremiera będzie w tym pomagała.

Jak to będzie wyglądało w praktyce?

Na pewno w Ministerstwie Cyfryzacji dojdzie do zmiany struktury organizacyjnej. Chcemy wyodrębnić komórkę, która będzie się komunikowała z innymi resortami, zbierała informacje i podpowiadała rozwiązania.

W exposé premier zwrócił uwagę szczególnie na współpracę z MON. Prosimy o szczegóły.

Faktycznie pierwsze spotkanie po RM miałem z ministrem Kosiniakiem-Kamyszem. Rozmawialiśmy o przenikaniu się resortu obrony narodowej i cyfryzacji w obszarze bezpieczeństwa państwa. W XX w. opierało się ono na działaniach polowych – wojska, policji, straży pożarnej. W XXI w. będzie się coraz bardziej rozpraszało, sięgając też na pole cyberochrony obywateli. Jeżeli mamy wygrywać wojnę w sieci, to potrzebna nam jest integracja i interoperacyjność między armią, policją i cyfryzacją.

W poprzedniej kadencji cyfryzacja nie mogła się dogadać z resortami siłowymi co do projektu nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC).

Nam pójdzie lepiej. Nie ma opcji, żebyśmy się w tej sprawie nie dogadali, bo tę ustawę trzeba znowelizować w 2024 r. – do października musimy implementować dyrektywę NIS2.

Wróci pytanie, które od kilku lat towarzyszy próbom zmian w KSC: czy chiński Huawei zostanie wykluczony z polskiego rynku?

Patrzę na to trochę inaczej. Nie przez pryzmat, kogo wykluczyć albo nie, lecz jak powinien wyglądać dobrze przygotowany system cyberbezpieczeństwa Polski. Przez infrastrukturę krytyczną – jak sieci telekomunikacyjne – można państwo zaatakować. Czy w takim razie państwo powinno mieć nad tym kontrolę przez odpowiednie rozwiązania prawne? Czy powinno zapewnić suwerenność sieci? Jestem przekonany, że powinniśmy przygotowywać takie prawo, które nam tę suwerenność cyfrową zabezpieczy – w taki sposób, że sami będziemy decydować o systemie infrastruktury krytycznej, bez obaw, że jakieś państwo będzie miało na to wpływ.

To znaczy decydować mają operatorzy jako właściciele infrastruktury – czy państwo?

Państwo. Decyzje mające wpływ na suwerenność infrastruktury krytycznej powinno podejmować państwo, bo to na nim spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo obywateli. A zagrożeń jest więcej niż pięć lat temu, także w skali globalnej.

I ze względu na te zagrożenia któregoś dnia operatorzy dostaną sygnał od rządu: od tej firmy nie możecie już kupować, ten sprzęt musicie wymienić?

Odpowiednie rozstrzygnięcia znajdą się w projekcie ustawy i wszystko będzie wtedy jasne. Budujemy silne państwo, które będzie miało silny głos. Oprócz KSC w pierwszej kolejności przedstawimy też projekt prawa komunikacji elektronicznej. Nie będzie ono jednak decydowało o kolejności kanałów na telewizyjnym pilocie.

Czy silne państwo będzie chciało mieć swoją rządową sieć telekomunikacyjną, jaką planowali poprzednicy?

Rozpoczęliśmy audyty decyzji już podjętych w tej sprawie i prace, które mają pokazać perspektywy rozwoju. Będzie się to odbywało we współpracy z koordynatorem służb specjalnych. Jestem zwolennikiem ewolucji, nie rewolucji. Także w odniesieniu do pracy resortu. Nikogo nie zamierzam zwalniać pierwszego dnia, nie chcę też wywracać do góry nogami wszystkich planów tylko dlatego, że przyszła nowa miotła. Ale zadbam, aby interesy państwa liczyły się bardziej niż interesy big techów czy organizacji branżowych. To obywatel ma być z naszych działań i stanowionego prawa zadowolony najbardziej.

Dużym tematem w cyfryzacji jest dziś sztuczna inteligencja. W tym wyścigu, eufemistycznie mówiąc, nie jesteśmy liderami.

Wielkim błędem jest to, że Polska wyszła z krwiobiegu dotyczącego sztucznej inteligencji. Zamierzamy się ponownie do niego włączyć poprzez Polaków, którzy zajmują się sztuczną inteligencją na świecie.

Co to znaczy?

W styczniu będziemy mogli ogłosić, jak będzie wyglądała ta współpraca. Mam już za sobą pierwsze rozmowy z polskimi ekspertami, którzy pracują dziś w Dolinie Krzemowej i nie tylko. Myślę, że to będzie pozytywne zaskoczenie.

Nowe ciało doradcze?

Toczą się rozmowy międzyresortowe. Ale zapewniam, że udowodnimy, iż Polska zmieniła strategię dotyczącą eksperckiego wykorzystania swoich najmądrzejszych ludzi rozsianych po świecie.

Skoro jesteśmy przy AI – planuje pan inwestycje w krajowe systemy?

Chciałbym, żeby w Polsce powstawały fundusze, które będą gwarantowały rozwój innowacyjności. Nie wiem, czy będzie na to zgoda całego rządu, ale tak wyobrażałem to sobie jeszcze przed wyborami. Będę lobbował, żeby powstał Fundusz Sztucznej Inteligencji.

Uważam, że potrzebujemy także inkubatorów wspierających rozwój automatyzacji, robotyzacji, potrzebujemy rozmowy o polskim komputerze kwantowym. To jest innowacyjność, w którą powinniśmy zainwestować.

Na inaugurującej pracę w resorcie konferencji podkreślał pan, że jest tatą. Czy zajmie się pan bezpieczeństwem polskich dzieci w internecie?

Jestem tatą trzylatki, ośmiolatka i czternastolatki, więc patrzę na sprawy dotyczące cyfrowego świata w sposób bardzo przekrojowy. Dziś jednym z największych wyzwań, które stoją przed cyfryzacją w Polsce, jest doprowadzenie do tego, by rodzic był spokojny o los swojego dziecka. Będziemy szukali rozwiązań – ale nie oznacza to, że chcę zamykać sieć.

Chciałbym w tej sprawie porozmawiać z ekspertami i od nich zacznę rozmowy regulacyjne. Drugim krokiem będzie rozmowa z prawnikami, a dopiero trzecim elementem w tej sprawie będą konsultacje z operatorami. Uważam, że taka powinna być droga do tych przepisów.

Co będzie priorytetem? Realna metoda weryfikacji wieku?

Są bardzo różne pomysły na to, co można zrobić. Uważam, że brak uregulowań w tej sprawie to efekt lobbingu największych firm.

Jak się pan będzie przed tym lobbingiem bronił?

Procesem konsultacji, w którym na pierwszym miejscu będą obywatele, a branża i grupy interesów – na końcu.

A obroni pan urzędników państwowych przed Tik Tokiem? Zakaże go na urządzeniach służbowych, jak zrobiła to np. Komisja Europejska?

Na urządzeniach będących w dyspozycji administracji państwowej nie powinno się instalować aplikacji innego pochodzenia niż oficjalne państwowe. To standardowe wymogi bezpieczeństwa. Będziemy też wydawali rekomendacje dla kluczowych urzędników, jak mają zachowywać higienę cyfrową i co robić w sytuacjach krytycznych. I tam będzie napisane, że żadne aplikacje nie powinny się pojawiać. Tak to powinno wyglądać w całej administracji państwowej.

Urządzenie państwowe powinno być czyste.

Z pilnych spraw pominął pan wyznaczenie koordynatora cyfrowego. Zgodnie z DSA trzeba to zrobić do lutego 2024 r. Mało czasu.

Ale nie będziemy się z tym spieszyć. Chcę spokojnie rozważyć, jakie rozwiązanie będzie najlepsze: czy powołanie nowego organu, czy powierzenie tych zadań już istniejącej instytucji – a jeśli tak, to której: UKE, UOKiK? Potrzebuję około czterech tygodni, by zamknąć tę sprawę. ©℗

Rozmawiały Elżbieta Rutkowska, Anna Wittenberg