W tym roku eksport największego koncernu zbrojeniowego sięgnie 1,7 mld zł. Rekordowy wynik to pokłosie wojny w Ukrainie.

Mimo deklaracji kolejnych prezesów Polskiej Grupy Zbrojeniowej o planach na zwiększenie eksportu przez lata niewiele z tego wychodziło. Nieco inaczej temat widział Sebastian Chwałek, który przejął stery spółki w kwietniu 2021 r. Wtedy też w wywiadzie dla DGP jasno zadeklarował, że „docelowo powinniśmy być wiodącym dostawcą sprzętu dla Wojska Polskiego. Rola PGZ jest trochę inna niż prywatnego przemysłu zbrojeniowego czy koncernów zagranicznych. My jesteśmy podstawowym dostawcą sprzętu – pierwszym i jedynym w sytuacjach zagrożenia kraju”. Z deklaracji tej można było odczytać, że firma chce eksportować, ale to nie jest dla niej najważniejsze.

W 2021 r. udało się wyeksportować uzbrojenie za ponad 700 mln zł, podobną ilość jak w latach 2018–2020, ale mniej niż w 2017 r. Wszystko zmieniła agresja Rosji na Ukrainę. Już w 2022 r. eksport się podwoił do prawie 1,5 mld zł, w tym roku będzie to prawie 1,7 mld zł. To głównie efekt rekordowego dla polskiej zbrojeniówki kontraktu na dostawę 54 armatohaubic Krab za ok. 2,6 mld zł. Ten sprzęt może wystrzelić pociski 155 mm na odległość nawet 40 km. Dostawy mają się zakończyć w pierwszej połowie przyszłego roku. Obecnie trudno przewidzieć, czy w najbliższych latach uda się tego typu zamówienia na kraby powtórzyć. HSW, spółka wchodząca w skład PGZ, deklaruje, że obecnie może wyprodukować ok. 50 sztuk rocznie. Jest to produkt droższy niż np. konkurencyjne armatohaubice K9 z Korei, ale ten kraj nie pali się do dostarczania uzbrojenia broniącej się Ukrainie.

Eksportowym hitem PGZ są przenośne zestawy Piorun

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy hitem eksportowym PGZ stały się przenośne zestawy przeciwlotnicze Piorun, które produkuje Mesko w Skarżysku-Kamiennej. Filmiki, jak przy ich pomocy zestrzelono rosyjskie śmigłowce, można znaleźć w sieci. Jeden zestaw startowy to koszt ponad 0,5 mln zł. W 2022 r. taki sprzęt zamówiły Łotwa, Estonia i Norwegia, najpewniej trafiły one także do jednego z krajów afrykańskich. Teraz rozmowy prowadzone są m.in. ze Słowacją, która docelowo chce kupić aż tysiąc zestawów tego typu uzbrojenia. W przypadku finalizacji kontraktu byłby to dla Mesko prawdziwy przełom. Także ta firma zwiększa moce produkcyjne i wkrótce powinna być w stanie produkować nawet tysiąc zestawów rocznie.

Oprócz krabów i piorunów w Ukrainie sprawdziły się także karabinki Grot, które produkuje Fabryka Broni „Łucznik” w Radomiu. Na wschód trafiło co najmniej 10 tys. sztuk. Na zakup tego sprzętu zdecydował się też w 2022 r. jeden z krajów afrykańskich. W pierwszym zamówieniu było to 2,3 tys. sztuk, w tym roku zamawiający zdecydował się na kolejnych 700 sztuk. Wartość jednego to ok. 10 tys. zł. Co ciekawe, na tym kontynencie spółki PGZ w kończącym się roku znalazły m.in. klienta na serwisowanie śmigłowców Mi-8, co było warte kilkadziesiąt milionów złotych.

W przyszłym roku plany są takie, by eksport wyniósł ponad 2,2 mld zł, w najbardziej optymistycznym wariancie mogłoby to być nawet 2,7 mld zł – ale to by oznaczało, że wszystkie obecnie prowadzone rozmowy zakończą się sukcesem, a to się po prostu nie zdarza. Największym kontraktem może być sprzedaż ok. 100 kołowych transporterów opancerzonych Rosomak. Jak podali przedstawiciele PGZ, „chodzi o jeden z krajów południowej Europy”. Najpewniej jest to Słowenia. Ta sprzedaż mogłaby się odbyć za pośrednictwem Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, ale nie jest to jeszcze przesądzone. W 2024 r. można się również spodziewać kolejnych kontraktów na pioruny. Z kolei jeśli chodzi o sprzedaż do Ukrainy, to mimo wspólnych deklaracji podczas pobytu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie, nie słychać o nowych zamówieniach. Tu problemem jest z jednej strony brak środków finansowych, z drugiej ochłodzenie relacji na linii Warszawa–Kijów. ©℗