To dobrze, że medyczne wytyczne dotyczące przerywania ciąży zostaną opublikowane po wyborach. Temat nie potrzebuje politycznego rozgłosu – uważają niektórzy z twórców standardów.

Jak pisaliśmy w DGP pod koniec sierpnia, ostatnie posiedzenie zespołu pracującego nad wytycznymi zostało odwołane po tym, jak do resortu zdrowia wtargnęli antyaborcyjna działaczka Kaja Godek i poseł Konfederacji Grzegorz Braun. Do kolejnego nie doszło. Teraz szefowa resortu Katarzyna Sójka mówi, że „przedłużenie wynika z wniosku, który postawili lekarze pracujący w zespole. Oczywiście, to nie ma nic wspólnego z kalendarzem wyborczym”. Powołanie komisji zapowiedział były minister zdrowia Adam Niedzielski po śmierci ciężarnej w Nowym Targu w maju. Mówił, że zostaną opracowane wytyczne dla lekarzy w sprawie aborcji. Nadal ich nie ma.

‒ Nie chcemy upolitycznienia sprawy. Dlatego ustaliliśmy z resortem, by publikować je później ‒ mówi jeden z członków komisji. Na zarzut, że ulegli presji radykalnych przeciwników aborcji, przekonuje, że wręcz odwrotnie: chcą uchronić dokument przed wykorzystaniem przez polityków albo aktywistów. ‒ Rozumiem obawy, by zbiór wytycznych, które nie mają nic wspólnego z polityką i ideologią, nie został odebrany jako manifest poglądów ‒ mówi inny członek komisji, prof. Przemysław Oszukowski z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, wieloletni konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Podkreśla, jak poprzedni rozmówca, że zespół nie zajmował się ani etyką, ani prawem, tylko wiedzą medyczną.

Polityka pro i anty

Profesor Oszukowski przekonuje, że przypadki takie jak z Pszczyny i Nowego Targu, które stały się powodem powołania komisji, nie są częste. Jednak pokazały, że trzeba krytycznie spojrzeć na uwarunkowania pracy szpitali.

Emocje wywołuje to, że w dokumencie są m.in. zapisy pozwalające ustalić, czy doszło do zagrożenia życia, stwierdzenie, że zdrowie psychiczne może być przesłanką do aborcji, a klauzula sumienia w sytuacji zagrożenia dla zdrowia lub życia kobiety nie obowiązuje. To także ogłosił publicznie były minister zdrowia, powołując komisję. Przeciwnicy tych zapisów uważają, że to furtka dla przeprowadzania aborcji. Wspomniana Kaja Godek ostrzega, że zdrowie psychiczne jako przesłanka do terminacji jest we wspomnianym dokumencie, a to oznacza „mordowanie dzieci praktycznie na życzenie”. Ona również uważa, że zwłoka ma wymiar polityczny. Nieujawnianie publikacji ma natomiast, jej zdaniem, sprawiać wrażenie, że rząd jest pro-life. Dlatego zbiera podpisy pod petycją, by odtajnić prace komisji, prowadzić szerokie konsultacje oraz zakończyć „prowadzenie polityki proaborcyjnej w Ministerstwie Zdrowia”.

Nasi rozmówcy z komisji zdecydowanie protestują przeciw takiej narracji. Ich zdaniem efektem prac nie jest nic, co można by odczytać jako ukłon w stronę obrońców życia czy środowiska dążącego do liberalizacji aborcji. Na dowód podkreślają: posiedzenia były rejestrowane, dostępne są stenogramy z obrad. Jak mantrę powtarzają, że komisja nie miała dać nowych rozwiązań, tylko przypomnieć, do czego powołany jest lekarz. Akcentowała, że gdy trafia się trudny przypadek, to im więcej osób o nim wie, tym większa szansa, że znajdzie się lekarz, który będzie wiedział, jak zareagować.

Masz wątpliwości? Zapytaj

Profesor Oszukowski opisuje, że komisja pracowała nad jasnym określeniem zasad reakcji. Czyli – że powinno się powiadomić najstarszego lekarza, który oddziałem dowodzi. Niezależnie od tego, czy on jest w domu, czy w pracy. Potem – jak pacjentkę przekazywać zmianom, by kolejny lekarz dostał komplet wiedzy. Oraz – jak przekazywać wyniki badań laboratoryjnych. Nie wystarczy je wpuścić w system, laborant musi skontaktować się z lekarzem. – Lekarze są od tego, by wiedzieć. I absolutnie nie od tego, by strach paraliżował ich działania. A jak mają obawy, to niech konsultują się ze sobą.

– Gdy u pacjentki we wczesnej ciąży zaczyna się sepsa, nie wyobrażam sobie i nie znam takiego przypadku, by jakikolwiek lekarz, jeśli zdecyduje o terminacji ciąży, miał z tego powodu nieprzyjemności. W postaci postępowań karnych, procesowych czy przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej – mówi prof. Oszukowski. – Zwłoka w przypadku infekcji wewnątrzmacicznej może prowadzić do utraty przez kobietę macicy, a dalej – śmierci. Życie matki w hierarchii zawsze stoi wyżej i o tym trzeba pamiętać – podkreśla profesor. Wspomina, że gdy był konsultantem w województwie łódzkim i dzwonił kolega z innego szpitala, mówiąc, że chce przesłać pacjentkę, nie wdawał się w dyskusję. Takim prośbom się nie odmawia i od tego są szpitale kliniczne, uniwersyteckie. – Pacjentki, które zmarły, trafiały nie do tych placówek, do których powinny. Zabrakło działań, które zwiększyłyby im szanse na przeżycie – dodaje.

Czarno na białym

Eksperci z komisji twierdzą, że dokument jest gotowy merytorycznie. Brakuje ostatniej korekty i podpisów. Pytani o powód jego powstania odpowiadają: ma służyć uporządkowaniu tego, co każdy lekarz wiedzieć powinien. ©℗