Jeśli deklaracje sztabów wyborczych się spełnią, to powinniśmy w kolejnej kadencji płacić niższe podatki.

Czy będą nowe podatki? Czy nastąpi likwidacja obecnych?

Zapytaliśmy sztaby wyborcze, czy powinny zostać wprowadzone jakieś nowe daniny, czy zlikwidowane obecne. Większość z ugrupowań nie przyznaje się do zamiarów podniesienia danin, co nie dziwi – w końcu trwa kampania. Polska 2050 Szymona Hołowni proponuje, aby dać polskim przedsiębiorcom chwilę oddechu w formie trzyletniego moratorium na zwiększenie podatków. Pytanie jednak, czy to nie obietnice na wyrost, jeśli w kolejnych latach sytuacja fiskalna Polski znacząco się pogorszy. Zamiast o deklaracji zwiększania obciążeń, większość ugrupowań mówi o ich zmniejszaniu. Najdalej idzie Konfederacja, która proponuje zniesienie 15 podatków i opłat plus sporą rewolucję w dotychczasowych. A np. PIT – według Konfederacji – miałby się składać z kwoty wolnej, która jest dwunastokrotnością minimalnej pensji i liniowego podatku 12 proc. Do tego nowe ulgi czy likwidacja podatku Belki.

Podobne czy zbliżone pomysły, choć w nie takiej skali, mają inne formacje. Istotną propozycją jest podwojenie kwoty wolnej przez Koalicję Obywatelską – taka deklaracja znalazła się w ogłoszonych 100 konkretach. KO deklaruje także przegląd danin i likwidację wielu z nich, chodzi m.in. o podatki: handlowy, cukrowy, bankowy, deszczowy, minimalny, solidarnościowy. – Oprócz likwidacji nadmiernych obciążeń podatnika konieczne jest uproszczenie systemu – deklaruje Izabela Leszczyna z KO. Z kolei PSL chce likwidacji podatku Belki. W nieco innym kierunku chce iść Lewica. Zapowiada obniżkę VAT, zmianę systemu podatkowego przez dwie zupełnie nowe i „czytelne ustawy o podatnikach PIT i CIT. Wprowadzimy progresywną skalę PIT, odciążającą gospodarstwa domowe o niskich i średnich dochodach” – deklaruje Lewica, podobnie jak zwiększenie kosztów uzyskania przychodu. To ugrupowanie deklaruje także wprowadzenie nowych danin: np. podatek od wielkich korporacji cyfrowych, od nadmiarowych zysków spółek energetycznych i paliwowych. Sztab PiS nie odpisał, ale z programu tej partii wynika, że nie myśli o spektakularnych zmianach, natomiast chwali się tymi, które weszły w tej i poprzedniej kadencji. Siłą rzeczy bez względu na to, kto będzie rządził, do rozstrzygnięcia już na początku będzie to, co zrobić z tarczą antyinflacyjną, czyli obniżkami VAT na żywność, które wygasają pod koniec tego roku.

Powinno być przejrzyściej w finansach

Najpierw pandemia, a potem wojna – które przypadły na czas mijającej kadencji – sprawiły, że została rozbudowana równoległa do budżetu państwa alternatywna rzeczywistość w finansach publicznych. Polski Fundusz Rozwoju czy inne fundusze jako wehikuły wydatkowe, a Bank Gospodarstwa Krajowego jako zaplecze finansowe – przyczyniły się do tego, że duża część wydatków, ale także długu znalazły się poza budżetem państwa. Rząd zapewnia, że mimo tej ekwilibrystyki finanse są przejrzyste, bo zarówno dług, jak i deficyt funduszy widać w statystykach Eurostatu. To nie uspokaja krytyków podnoszących argument, że mimo wszystko nie są one jak budżet bezpośrednio kontrolowane przez parlament. „Niedopuszczalny w państwie demokratycznym jest brak kontroli społecznej nad wydatkami zbrojeniowymi, które PiS realizuje poprzez Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych nie tylko poza budżetem, ale całkowicie poza kontrolą parlamentu” – podkreśla Izabela Leszczyna z PO. Wyborcze deklaracje wskazują, że w kwestii Rzeczpospolitej funduszowej czeka nas rewolucja. Większość ugrupowań planuje włączenie funduszy do budżetowej rzeczywistości. „Budżet państwa powinien być jednolity, przejrzysty i uporządkowany, tak aby wszyscy obywatele (w tym premier i ministrowie) byli w stanie zrozumieć i ocenić stan finansowy państwa” – deklaruje Konfederacja. A KO zapowiada dodatkowo przegląd funduszy, likwidację tych zbędnych i zmiany legislacyjne dla źle wykorzystywanych. „Nie należy likwidować wszystkich (np. stworzonego w 2002 roku Funduszu Rezerwy Demograficznej), tylko nadać im konkretny cel, posprzątać bałagan w finansach publicznych” – zastrzega Lewica. Nawet z zapowiedzi PiS wynika, że przynajmniej częściowo konsolidacja funduszy z budżetem miałaby nastąpić od przyszłego roku od włączenia funduszu covidowego do budżetu. Pytanie, na ile realistyczne okażą się te zapowiedzi. Pozabudżetowy system wydatków jest wygodny dla rządzących z dwóch powodów. Po pierwsze, jest dużo bardziej elastyczny, bo omija budżetowe restrykcje. Po drugie, wygenerowany w ten sposób dług nie jest wliczany do państwowego długu publicznego, a więc pozwala ominąć progi ostrożnościowe, a ewentualnie nawet konstytucyjną barierę 60 proc. długu do PKB.

Co ze wzmocnieniem dochodów własnych samorządów?

W zasadzie wszystkie ugrupowania opowiadają się za wzmocnieniem dochodów własnych samorządów. Za przyznaniem samorządom części wpływów z VAT mówią Konfederacja i ludowcy, przychylnie na ten pomysł patrzą też KO czy Lewica, czy koalicjant PSL-Pl 2050. Podobnie większość tych ugrupowań chce podwyższenia wpływów w PIT. „Złożyliśmy w Sejmie projekt zwiększający udział jednostek samorządu terytorialnego w PIT łącznie do 70 proc.” – pisze Lewica. Do tego na celowniku partii jest także przyznanie samorządom części wpływów z ryczałtu. To podatek, z którego wpływy znacząco rosną, jednak do tej pory PiS wzbraniał się przed tym, a teraz taki ruch zapowiada nawet on. ©℗