Uczniowie dostaną laptopy z zainstalowanym Windowsem 11. Co jeszcze się na nich znajdzie – zależy od szkoły i rodziców.

4,3 tys. urządzeń z programu „Laptop dla ucznia” trafiło już do podstawówek i w tym tygodniu zostanie przekazanych dzieciom. Do końca września nowy sprzęt ma dostać 290 tys. czwartoklasistów. Wszyscy – do końca roku. Inwestycja będzie kosztować ponad 1 mld zł i ma być powtarzana dla każdego kolejnego rocznika.

Choć członkowie rządu przekonują, że laptopy w rękach uczniów mają zwiększyć ich kompetencje cyfrowe, to MEiN nie przygotowało spójnego programu edukacyjnego, który miałby w tym pomóc. Kiedy pytamy o takie działania, dostajemy odpowiedź, że laptopy to program Ministerstwa Cyfryzacji. „Tam proszę kierować pytania” – odsyła nas biuro prasowe. Od urzędników obu instytucji słyszymy, że współpraca między resortami to trudny temat i dlatego każdy działa na własną rękę.

Dla MEiN priorytetem jest teraz wprowadzenie indywidualnego konta edukacyjnego, gdzie znajdą się m.in. elektroniczne świadectwa. Resort pracuje też nad ułatwieniami w dostępie do aplikacji graficznych czy dźwiękowych na licencjach dla uczniów.

Resort cyfryzacji samodzielnie uruchomił z kolei stronę Laptopdlaucznia.gov.pl (nie ma na niej nawet logo MEiN, choć widnieje MC, a na konferencji prasowej ministrowie Czarnek i Cieszyński zaznaczali, że laptopy to wspólna inicjatywa). Odpowiada tam na pytania dotyczące sprzętu i publikuje materiały odnośnie do cyberbezpieczeństwa oraz przygotowane przez NASK kursy e-learningowe. Jak się dowiedzieliśmy, początkowo w grze był pomysł, by do każdego laptopa dokładać promującą higienę cyfrową książkę „Wychowanie przy ekranie” Magdaleny Bigaj. Do współpracy z wydawnictwem W.A.B. ostatecznie nie doszło, bo pomysł okazał się za drogi. W zamian MC planuje opracowanie własnego poradnika dla rodziców w formie e-booka. Kiedy? Nie wiadomo. Ci rodzice, którzy chcieliby ograniczyć czas ekranowy dzieciom lub kontrolować, na jakie strony internetowe wchodzą, muszą radzić sobie sami – sprzęt dla 10-latków nie będzie zawierał preinstalowanych aplikacji do ochrony rodzicielskiej.

Do końca roku ponad 390 tys. czwartoklasistów ma otrzymać komputer z rządowego programu „Laptop dla ucznia”. Centrum Obsługi Administracji Rządowej, które na zlecenie resortu cyfryzacji odpowiada za przetarg na komputery, rozstrzygnęło go dotąd w 50 z 73 regionów, na które dla ułatwienia podzielono kraj. Reszta wykonawców ma być znana do połowy września.

Zadbać samodzielnie

Komputery mają służyć uczniom, formalnie jednak będą własnością rodziców. To oni będą podpisywali umowę ze szkołą. Nie będą mogli przez pięć lat sprzedać urządzenia. Aby utrudnić naruszenia, każdy laptop będzie miał wygrawerowane godło Polski.

Komputery będą mieć zainstalowany system operacyjny Windows 11. O to, w jakie programy je wyposażyć, każdy będzie musiał zadbać samodzielnie. – Na komputerach nie będzie żadnego preinstalowanego oprogramowania, do szkół trafią prosto z fabryki – wyjaśnia wiceminister cyfryzacji Paweł Lewandowski. Jak przyznaje, resort chce w ten sposób uniknąć oskarżeń o szpiegowanie uczniów. Takie głosy pojawiły się choćby rok temu, kiedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wyszło z pomysłem, by na wszystkich sprzedawanych w Polsce smartfonach instalować dwie aplikacje alarmowe: RSO i Alarm112.

Brak platformy

Na stronie Laptopdlaucznia.gov.pl urzędnicy ministerstwa opublikowali listę darmowego oprogramowania, które można pobrać na uczniowski laptop. Niektóre, jak Open Office, są do zainstalowania od ręki. Inne, jak narzędzia od Google’a, wymagają koordynacji przez szkołę.

Choć cały rocznik uczniów dostanie nowe komputery, Ministerstwo Edukacji i Nauki nie zadbało o żadną platformę edukacyjną dla uczniów. Uczniowie muszą się więc nauczyć czerpania informacji z różnych źródeł. Jednym z nich mogłyby być e-podręczniki, które są częścią prowadzonej przez resort od lat Zintegrowanej Platformy Edukacyjnej. Strona jest jednak mało intuicyjna, a umieszczone tam w sekcji „Dla ucznia” materiały to w dużej części nic innego jak konspekty dla nauczycieli.

Na uczniowskich laptopach będzie można także przeglądać książki od wydawnictw edukacyjnych – większość z nich oferuje już elektroniczne wersje swoich materiałów. Niektóre uruchomiły dodatkowo płatne portale edukacyjne, w których uczeń może brać udział w kursach e-learningowych czy quizach podsumowujących wiedzę.

Na laptopach będzie można zagrać w gry, które rok temu znalazły się w podstawie programowej. Chodzi o „This War of Mine”, wyprodukowaną przez polskie 11 bit studios fabułę konfrontującą odbiorcę z realiami wojen domowych oraz „Grę szyfrów” – projekt Instytutu Pamięci Narodowej, w którym można wcielić się w polskich żołnierzy z 1920 r. Twórcy udostępnili je nieodpłatnie.

Potrzebna świadomość

Resort cyfryzacji przed wakacjami zabiegał o wprowadzenie ustawy o ochronie małoletnich przed treściami nieodpowiednimi w internecie. Gdyby została uchwalona, nałożyłaby na operatorów obowiązek nieodpłatnego udostępniania rodzicom takich programów. Nie udało się jej jednak wprowadzić, opozycja zgłosiła wniosek o wysłuchanie publiczne w tej sprawie na połowę września. Do wyborów nie ma już zaplanowanych posiedzeń Sejmu, co przekreśliło szanse na uchwalenie przepisów w tej kadencji. – Mamy nadzieję, że zostanie jak najszybciej przegłosowana w kolejnej – zastrzega Lewandowski.

Na razie rodzice mogą bezpłatnie skorzystać z przygotowanej przez instytut badawczy NASK – Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa aplikacji mOchrona. Działa zarówno na telefonach, jak i komputerach z systemem Windows. Pozwala ustalić reguły dostępu do mediów społecznościowych, stron internetowych, a nawet sprawdzić, jakie filmy dziecko ogląda na YouTubie.

Sęk w tym, że aby takie kroki podjąć, trzeba mieć świadomość zagrożeń związanych z cyberprzestrzenią. Już dziś niemal każdy czwartoklasista ma własny smartfon – jak wynika z badania Krajowego Instytutu Mediów powołanego przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, w grupie pomiędzy 10. a 15. rokiem życia jest to już 91,5 proc. Jednocześnie analizy na zlecenie platformy ClickMeeting pokazują, że tylko połowa rodziców śledzi aktywność swoich dzieci w internecie. Co trzeci rodzic deklaruje używanie aplikacji kontroli rodzicielskiej. Tyle samo sądzi, że ich dzieci nie są świadome zagrożeń, jakie niesie za sobą używanie internetu.

Razem z NASK i polskim startuperem Mironem Mironiukiem MC uruchamia też pilotażowy program szkoleń dla nauczycieli informatyki. W ciągu czterech lat ma on doprowadzić do tego, by każde dziecko uczyło się w szkole programowania. Nauczyciele, którzy wezmą w nim udział, mogą liczyć na specjalne stypendia. Budżet na nie to 900 tys. zł. ©℗