Coraz bliżej do układania wyborczych list, co będzie potęgować napięcia w tych partiach, które – w porównaniu z obecnym stanem posiadania – mogą stracić mandaty.

PiS

W partii rządzącej jest świadomość, że o ile nie nastąpi jakieś sondażowe odbicie, mandatów w przyszłym Sejmie może być, w scenariuszu pesymistycznym, prawie o 50 mniej, a w optymistycznym ponad 20 mniej niż obecnie (dziś klub PiS ma 228 posłów). Jak słyszymy, to dlatego Jarosław Kaczyński, mimo coraz większych nacisków ze strony działaczy i koalicjantów, wciąż nie potwierdza, kto na listy trafi, a kto nie. – Prezes chce w ten sposób utrzymać większość – przyznaje osoba z rządu. Chodzi też o to, by jak najdłużej utrzymać wśród działaczy niepewność, co ma ich zmotywować do jeszcze cięższej pracy w kampanii.

Konkurencja rośnie, bo do startu szykuje się wiele osób z zaplecza obozu władzy, które dotąd nie były posłami. Z KPRM o mandat ma się starać szef RCL Krzysztof Szczucki oraz szef Rządowego Centrum Analiz Norbert Maliszewski. Na kandydowanie skusić się mogą także ministrowie: Anna Moskwa, Adam Niedzielski czy Janusz Cieszyński. Do tego dochodzą osoby związane z Pałacem Prezydenckim, jak Marcin Przydacz, minister odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe, czy Błażej Spychalski, były prezydencki rzecznik. Na kierunkowe decyzje w sprawie list czekają koalicjanci, m.in. ziobryści, republikanie Adama Bielana czy OdNowa Marcina Ociepy. – Dyskusje trwają, być może uda się coś ogłosić 24 czerwca na najbliższym kongresie PiS w Łodzi. Jesteśmy dobrej myśli – przyznaje przedstawiciel jednego z koalicjantów PiS.

Trzecia Droga

Wyczuwalnie napięta atmosfera wokół list panuje też w Trzeciej Drodze, czyli sojuszu wyborczym PSL-Koalicji Polskiej oraz Polski 2050 Szymona Hołowni. Według serwisu ewybory.eu w kwietniu br. średnie poparcie dla Trzeciej Drogi wynosiło ponad 14 proc. Aktualnie spadło do ok. 10 proc., a to oznacza, że koalicja niebezpiecznie zbliża się do progu wyborczego, który w przypadku komitetów koalicyjnych wynosi 8 proc. Mimo to przedstawiciele Trzeciej Drogi uważają, że to tylko chwilowy stan. – Największym zagrożeniem dla nas jest polaryzacja, ale uważamy, że uda nam się to przełamać. W sobotę mamy konwencję PSL w Grodzisku Mazowieckim, tam pojawią się propozycje programowe, co pozwoli nam nabrać wiatru w żagle – przekonuje Miłosz Motyka, rzecznik PSL. Jeśli jednak ryzyko nieprzekroczenia progu okaże się zbyt wysokie, wówczas Trzecia Droga ma – nomen omen – trzy drogi. Zdaniem naszych rozmówców z PSL najbardziej prawdopodobny jest wówczas wariant, w którym oba ugrupowania wystartują z list tej partii (ludowcy udostępniliby jakąś pulę miejsc Hołowni i jego ludziom) i w ten sposób próg wyborczy obniży się do 5 proc. – Nie rozważamy takiego wariantu – mówi z kolei rozmówca z PL 2050.

Druga możliwość zakłada, że obie formacje po prostu się rozejdą i każda zacznie grać na siebie. Rodzi to jednak ryzyko rozdrobnienia opozycji i tego, że któreś z ugrupowań nie dostanie się do Sejmu. Scenariusz trzeci, najmniej prawdopodobny z uwagi na sceptycyzm ludowców, zakłada start obu formacji z list Polski 2050. Niezależnie od konfiguracji ułożenie list może być dla nich nie lada wyzwaniem. Obecny spadek notowań nie wieszczy nadzwyczajnych zysków mandatowych. Dziś PSL i Polska 2050 mają łącznie 30 posłów. Jeszcze niedawno sondażowe prognozy dawały im blisko 50 mandatów, teraz 38.

Lewica

Pod presją jest także Lewica, która obecnie ma 43 mandaty. Cztery lata temu ugrupowanie to miało 12,5 proc. poparcia, obecnie wynosi ono poniżej 10 proc., ale zagrożenia, by miało problem z przekroczeniem wyborczego progu, nie widać. Nasze badanie sprzed dwóch tygodni pokazuje, że może liczyć na ok. 30 mandatów, więc tu też konkurencja o miejsca na listach będzie się wzmagać.

Koalicja Obywatelska

Platforma ma komfortową sytuację – w naszym badaniu z początku czerwca miała 27 proc., co przekładało się na 143 do 148 mandatów (w tym Sejmie KO ma ich 126). Od tego czasu notowania PO jeszcze poszły w górę, a jej celem jest zrównanie się z PiS i przegonienie go. W ciągu kilku tygodni mają zostać przyjęte oficjalne procedury przygotowania list wyborczych, które mają uwzględniać nie tylko PO, lecz także koalicjantów, czyli Nowoczesną czy Zielonych, a także osoby spoza partyjnej polityki. Choć jednym z punktów napięć może być układanka wynikająca z parytetów na listach, czyli równej liczby mężczyzn i kobiet, oraz suwaka, czyli ustawiania na listach na przemian kandydatek i kandydatów. Donald Tusk zadeklarował, że na czele połowy list KO powinny być kobiety, problemem może być jednak suwak, bo nie w każdym okręgu może znaleźć się wystarczająca liczbę kobiet do czołowych miejsc na listach. – Są takie okręgi jak Białystok czy Kraków, gdzie nie ma mocnych kandydatek. To oznacza, że na drugim czy pierwszym miejscu ma być mało rozpoznawalna kandydatka – zastanawia się jeden z polityków PO. – Ale to właśnie suwak ma zmienić sposób myślenia i wypromować kobiety, sprawić, by panowie zaczęli robić im miejsce – mówi rzecznik PO Jan Grabiec.

Konfederacja

Mandatowym beneficjentem wyborów będzie zapewne, prócz KO, także Konfederacja. Obecne sondaże dają im powyżej 10 proc. poparcia. Z naszego ostatniego badania wynikało, że mogą liczyć na 46 mandatów, podczas gdy obecnie mają ich 9.

Blok czy blokada senacka

Osobną sprawą jest kwestia Senatu. Opozycja liczy na ok. 65 mandatów, ale nadal szczegółów porozumienia nie ma. – Z jednej strony 90 okręgów jest uzgodnionych, ale pojawiły się emocje, bo sondaże się zmieniają – mówi nasz rozmówca znający przebieg ustaleń. Większość obecnych senatorów opozycji będzie ubiegała się o reelekcję z poparciem własnych ugrupowań, dwóch niezależnych – Krzysztof Kwiatkowski i Wadim Tyszkiewicz – ma startować z własnych komitetów z poparciem wszystkich ugrupowań opozycji. Pytanie, co z kandydaturą Romana Giertycha, który zapowiedział start w okręgu 90., czyli poznańskim obwarzanku. Opozycja miała nie wystawiać tam własnych kandydatów, a sam Giertych liczył na jej poparcie. – Nie zgłaszaliśmy Romana Giertycha i nie jest naszym kandydatem. Nic nie jest przesądzone w tej sprawie, mamy tam własną senatorkę. Poza chęcią i wolą kandydatów potrzeba jest też zgoda – mówi nam ważny polityk PO. Krytycznie o starcie Giertycha wypowiadała się Lewica, zachwytu nie słuchać także wśród ludowców. – Nikt nie zrezygnuje z biorącego miejsca. Tym bardziej że on nie jest wartością dodaną dla paktu, tylko pakt dla niego – mówi nam polityk PSL. ©℗

Mandatowym beneficjentem wyborów będzie z pewnością Konfederacja