Do programu „Narodowa Rezerwa Amunicyjna” zgłosiło się co najmniej pięciu chętnych. Firmy, które mają rozbudować zdolności produkcyjne pocisków, powinny zostać wybrane do końca października.

Wnioski z wojny w Ukrainie są jasne – w Polsce i Europie dramatycznie brakuje amunicji wielkokalibrowej, szczególnie 155 mm, których używają nasze armatohaubice Krab i K9. Brak pocisków dużych kalibrów odczuwają zarówno broniący się Ukraińcy, jak i atakujący Rosjanie. Zagadnieniem zajęła się Rada Europejska, która dwa tygodnie temu zdecydowała, że przeznaczy 1 mld euro na zakup amunicji u europejskich podmiotów celem „dalszego zwiększania potencjału i odporności Ukrainy, tak, by mogła bronić swojej niezależności, suwerenności i integralności terytorialnej oraz chronić ludność cywilną przed trwającą rosyjską agresją wojskową”.

Jak tłumaczą unijni urzędnicy, „pomoc wesprze wspólne zamówienia amunicji i pocisków od podmiotów gospodarczych mających siedzibę w UE lub w Norwegii i produkujących je w UE lub w Norwegii. W ich łańcuchach dostaw mogą znajdować się firmy mające siedzibę lub zakłady produkcyjne poza UE lub Norwegią”. Zamówienia mają być składane do 30 września, później zostaną wybrani ci, którzy je zrealizują.

Problem w tym, że zdolności produkcyjne nie tylko w Polsce, lecz także w całej Europie są ograniczone. Obecnie żaden kraj nie da rady wyprodukować więcej niż kilkadziesiąt tysięcy pocisków rocznie. W Polsce prezes PGZ Sebastian Chwałek przyznaje, że spółki grupy są w stanie dostarczyć na rynek 30–40 tys. pocisków, choć trzeba pamiętać, że w dużej mierze jest to uzależnione od poddostawców.

By zwiększyć zdolności produkcyjne, Rada Ministrów na posiedzeniu 29 marca 2023 r. przyjęła program „Narodowa Rezerwa Amunicyjna”. Jego celem jest „rozbudowa i dywersyfikacja narodowej bazy produkcyjnej amunicji wielokalibrowej oraz uzupełnienie jej rezerw – adekwatnie do zwiększonych potrzeb – związanych z rozbudową potencjału Sił Zbrojnych RP”.

Na czele komitetu sterującego programem „Narodowa Rezerwa Amunicyjna” stoi prezes Rady Ministrów. W jego skład wchodzi także minister obrony narodowej jako wiceprzewodniczący, a także m.in. minister aktywów państwowych, minister rozwoju i technologii, minister finansów, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, prezesi Polskiego Funduszu Rozwoju, Banku Gospodarstwa Krajowego, Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, Agencji Uzbrojenia i Agencji Rozwoju Przemysłu. Nieoficjalnie można usłyszeć, że jego skład był zmieniany w ostatniej chwili, tak by większość decyzyjna była wśród ludzi premiera Morawieckiego, a nie wicepremierów Sasina czy Błaszczaka.

Pod koniec kwietnia Polski Fundusz Rozwoju ogłosił, że do 8 maja przyjmuje zgłoszenia do programu. Kto się zgłosił? – Szczegółowe informacje mają charakter niejawny. Informacje na temat programu i jego przebiegu będą przekazywane przez uprawnione do tego instytucje, w szczególności prezesa Rady Ministrów lub CIR – odpowiedzieli urzędnicy z PFR.

Wiadomo jednak, że do programu zgłosiło się co najmniej pięć podmiotów. Są to państwowa Polska Grupa Zbrojeniowa wspólnie z Grupą Niewiadów, Polska Amunicja, która jest powiązana z największym prywatnym koncernem zbrojeniowym w Polsce Grupą WB, a także podmioty z zagranicy – najpewniej z Niemiec, Francji i Korei. W czwartek zebrał się komitet sterujący, który analizował otrzymane od PFR zgłoszenia. – Podmioty, które będą realizować ten program, powinny zostać wybrane do października. Chodzi o to, by nie był to typowy program realizowany przez Wojsko Polskie, tzn. taki, który toczy się kilkanaście lat, ważna jest szybkość działania – mówi nam osoba znająca kulisy tego przedsięwzięcia. Wciąż nie podano budżetu programu, ale kluczowe są tu zamówienia, które mają być złożone „w pakiecie”. Wybrane podmioty będą musiały stworzyć zdolności produkcyjne, pozwalające szybko realizować zamówienia rządu polskiego, które będą się w najbliższych latach zbliżać zapewne do miliona sztuk amunicji. Wartość tego zamówienia będzie liczona w miliardach złotych.

Do rozstrzygnięcia pozostają m.in. kwestie lokalizacji i technologii produkcji. Możliwe lokalizacje to m.in. zakłady Mesko w Skarżysku-Kamiennej, wspominany wcześniej Niewiadów, ale mogą to być też nowe miejsca, gdzie powstałaby inwestycja typu green field. Zapewne wybrano by wówczas lokalizacje odległe od naszej wschodniej granicy. Z kolei jeśli chodzi o technologię, to też są różne możliwości – odpowiednią dysponują m.in. koncerny z Korei i Turcji. Zakup całej linii produkcyjnej w tym drugim kraju ma kosztować 70–80 mln euro.

Od momentu podpisania umowy potrzebne będą co najmniej dwa, a raczej trzy–cztery lata, by pierwsze pociski z nowych lokalizacji trafiły do Wojska Polskiego. ©℗