Prezydent ze Zbigniewem Ziobrą kontra premier z Sejmem – tak wygląda podział w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym, której konstytucyjność ma zbadać trybunał.

Sejm w proponowanym stanowisku oraz rząd w już wysłanym do Trybunału Konstytucyjnego nie zgadzają się z prezydentem i bronią konstytucyjności ustawy o SN. Stanowiska prokuratora generalnego wciąż nie ma, ale nasi rozmówcy z obozu władzy spodziewają się po nim wsparcia prezydenckiego wniosku. – Krążą plotki, że będzie pryncypialne. Na razie powstaje, ale nie wiadomo, ile to potrwa – mówi jeden z nich.

W czwartek projektem stanowiska Sejmu zajmie się komisja ustawodawcza. Już wiadomo, że nie poprą go ziobryści. – Trwa operacja, by uznać ustawę o SN za konstytucyjną. Jeśli do tego dojdzie, będzie to koniec marzeń prawicy o zmianach w sądownictwie – twierdzi współpracownik Zbigniewa Ziobry.

Opozycja też nie musi być jednomyślna, gdy przyjdzie do zaopiniowania projektu. – PiS pewnie zagłosuje „za”, my się wstrzymamy, w tej sytuacji bez znaczenia jest to, jak zagłosują lewica i PSL, a Konfederacja pewnie będzie przeciw – przewiduje poseł PO.

W swoich stanowiskach i Sejm, i rząd podkreślają, że ani możliwość stosowania przez sądy testu bezstronności, ani przeniesienie rozstrzygania spraw dyscyplinarnych do NSA nie budzą wątpliwości konstytucyjnych. Przy okazji izba niższa parlamentu w liczącym ok. 180 stron projekcie stanowiska kilkakrotnie podkreśla, że ma zagwarantowaną „daleko idącą swobodę w zakresie określania ustroju i właściwości sądów”.

– Jesteśmy przekonani, że każdy argument, jaki prezydent podnosi, jest dostatecznie umotywowany – mówi z kolei prezydencka minister Małgorzata Paprocka.

Ustawa o SN, którą zaskarżył prezydent, ma pozwolić na odblokowanie KPO dla Polski. Nie wiadomo, kiedy zajmie się nią trybunał. Opozycja nie spodziewa się rychłego rozstrzygnięcia.

Utrwalanie podziałów w koalicji. Tym razem na piśmie

Przepisy o Sądzie Najwyższym mają fundamentalne znaczenie – ustawa, według rządu – ma otworzyć drogę do wypłaty pieniędzy z KPO. Tyle że prezydent zaskarżył ją do TK. Choć wciąż nie wiadomo, czy i kiedy trybunał sprawę rozpatrzy, to w ostatnich dniach widać pewne poruszenie. Swoje stanowisko w sprawie przygotował już rząd, który zasadniczo nie zgadza się z zarzutami prezydenta wobec ustawy (dostępne jest na stronie internetowej TK). Wobec czego ma zastrzeżenia głowa państwa? Andrzej Duda podważa umożliwienie stosowania testu bezstronności sędziego przez sądy czy przeniesienie rozstrzygania spraw dyscyplinarnych sędziów z SN do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

W tym tygodniu może być jeszcze przyjęte stanowisko Sejmu. DGP dotarł do tego projektu. Liczący ok. 180 stron dokument (przygotowany w Biurze Analiz Sejmowych) ma jeszcze w tym tygodniu zaopiniować komisja ustawodawcza. – Opinia komisji może być nawet negatywna, ale decyzję o przesłaniu stanowiska izby do TK i tak podejmuje marszałek Sejmu. Alternatywnie może go nie przesłać, ale to by oznaczało, że Sejm jest bez zdania w sprawie rozpatrywanej przez TK – mówi szef komisji ustawodawczej Arkadiusz Myrcha (PO).

W projekcie stanowiska Sejm ogólnie broni konstytucyjności ustawy o Sądzie Najwyższym i zastrzega sobie prawo do „daleko idącej swobody” w zakresie określania ustroju i właściwości sądów. Autorzy zamierzają zarzucić prezydentowi m.in. brak wystarczającego uzasadnienia dla niekonstytucyjności zaskarżonych przepisów albo wskazywanie na jedynie hipotetyczne zagrożenia. W tym drugim przypadku wskazywany jest np. argument prezydenta, że choć test bezstronności sędziego miałby mieć wpływ tylko na konkretną sprawę (a nie rodzić ogólne skutki dla sędziego), to zabezpieczenie to będzie miało jednak tylko charakter pozorny. Sejm z taką tezą się nie zgadza, twierdząc, że „ocena praktyki stosowania prawa – a z nią prezydent wiąże niekonstytucyjność – nie jest możliwa w trybie kontroli prewencyjnej”. Zdaniem autorów zarzuty prezydenta dotyczące testu bezstronności są na wyrost. „Nie można kwestionować – jak czyni to Prezydent – określonych rozwiązań prawnych tylko z tego powodu, iż możliwym jest takie ich stosowanie – i to w złej wierze – które prowadziłoby do skutków niekonstytucyjnych, oraz mogło w przypadku niektórych sędziów wywoływać «efekt mrożący» poprzez działania contra legem (wbrew prawu)” – konkludują autorzy.

Odrzucane są też zastrzeżenia prezydenta, że NSA nie powinien zajmować się sprawami dyscyplinarnymi sędziów – jako kontrargument autorzy projektu stanowiska Sejmu podają, że art. 177 konstytucji nie wyznacza kognicji sądów powszechnych w ten sposób, że zakres ich właściwości może obejmować wyłącznie sprawy z zakresu wymiaru sprawiedliwości. Nie zgodzono się też z tezą prezydenta, że nowe obowiązki mogą sparaliżować NSA. Autorzy projektu twierdzą, że to co najwyżej zagrożenie hipotetyczne, bo kwestionowane przepisy... nie są jeszcze prawem obowiązującym. „W tych okolicznościach nie jest możliwe przeprowadzenie oceny, czy faktycznie wystąpi wskazana przez Wnioskodawcę sytuacja polegająca na «istotnym utrudnieniu funkcjonowania NSA». Należy przy tym zwrócić uwagę, że – na co jednoznacznie wskazano we wniosku – skutek taki może wystąpić, ale nie jest pewny” – tak brzmi fragment projektu stanowiska Sejmu.

Sejm w szykowanym dokumencie zamierza też zastrzec sobie prawo do swobodnego kształtowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce.

„Trzeba pamiętać, że Trybunał [...] musi podchodzić z ostrożnością do zarzutów odnoszących się do istnienia luki normatywnej, aby działalnością orzeczniczą nie wkraczać w sferę tworzenia prawa, zastrzeżoną dla władzy ustawodawczej” – brzmi fragment projektu. Jego autorzy przekonują też, że konstytucja „pozostawia ustawodawcy zwykłemu daleko idącą swobodę w zakresie określania ustroju i właściwości sądów”. W stanowisku Sejmu pojawia się też argument, że prezydent niedostatecznie umotywował swój wniosek. Nie zgadza się z tym prezydencka minister Małgorzata Paprocka. – Wniosek jest bardzo obszerny, praktycznie obejmuje całą ustawę i dotyczy kilku wzorców konstytucyjnych – sposobu powoływania sędziów, niezawisłości i nienaruszalności statusu sędziów czy prerogatyw prezydenta. W kilku miejscach pojawia się odwołanie do wcześniejszej argumentacji, ale po to, żeby nie miał 200 stron – podkreśla Paprocka.

W podobnym kierunku co opinia Sejmu idzie stanowisko premiera, którego autorem jest szef Rządowego Centrum Legislacyjnego Krzysztof Szczucki. „Całkowicie bezpodstawne są twierdzenia wnioskodawcy, iż w procedurze testu niezawisłości, po wprowadzeniu zmian w zaskarżonej ustawie będzie możliwe podważanie procedury powołań sędziowskich”– można przeczytać w stanowisku rządu. Autorzy podkreślają, że wyłączenie sędziego na podstawie tych przepisów może dotyczyć tylko danej sprawy i jest to rodzaj klauzuli stabilizacyjnej. Test niezawisłości zgodnie z wymogami konstytucji, ale również orzecznictwem TSUE zachowuje konkretny, powiązany ze sprawą charakter i nie można go postrzegać jako instrumentu porównywalnego do usunięcia sędziego z urzędu – to jeden z kontrargumentów rządu na wniosek Andrzeja Dudy. W stanowisku zarówno rządu, jak i Sejmu oprócz orzeczeń TK jest przywoływane orzecznictwo TSUE i ETPC.

Wczoraj w publiczną polemikę ze stanowiskiem rządu wszedł wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. „Konkludując, stanowisko Premiera w postępowaniu przed TK opiera się na tym, że TK winien podporządkować się wyrokom TSUE i ETPCz i na tej podstawie uznać podległość polskiej konstytucji w zakresie ustroju sądownictwa wykładni traktatów stosowanej przez unijne organy” – napisał na Twitterze. To pokazuje, że w samym obozie rządowym sprawa będzie budziła ostre podziały i emocje, co może przełożyć się także na atmosferę na sali obrad TK.

Opozycja patrzy na to z dystansem. – Wobec TK nie ma żadnych oczekiwań, rządzący nie dogadali się we własnym obozie i przez to nie mamy środków, i wszystko wskazuje, że do wyborów ich nie będzie – mówi lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. ©℗A2