KRRiT rok temu uruchomiła spis internetowych twórców. Dziś straszy karami tych, którzy się do niego nie dopisali, ale nie ujawnia, jak szuka potencjalnych winnych.

Kilkudziesięciu twórców internetowych jest zagrożonych karą od Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To osoby, które nie wpisały się do prowadzonego przez organ wykazu dostawców audiowizualnych usług medialnych. Rada rozesłała już do nich pisma z informacją o wszczęciu postępowania.

Obowiązek wpisania się na listę prowadzoną przez KRRiT mają twórcy publikujący wideo w internecie, o ile prowadzą działalność w sposób ciągły, zorganizowany i zarabiają na niej pieniądze. Nie ma znaczenia platforma, na której publikują, przepisy dotyczą także twórców działających w serwisach społecznościowych, takich jak YouTube czy TikTok.

Spod prawa wyjęci są tylko ci, którzy na filmikach z mediów społecznościowych zarabiają mniej niż połowę minimalnego wynagrodzenia. Jak wynika z szacunków IAB Polska, do KRRiT musi się zgłosić nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Ilu dokonało wpisu? Nie wiadomo. Kiedy zapytaliśmy o to w KRRiT, najpierw prawie trzy tygodnie czekaliśmy na odpowiedź. Później rzeczniczka instytucji odpowiedziała nam, że „zgłoszenia systematycznie napływają, sytuacja jest dynamiczna, więc liczba podmiotów w spisie ciągle się zmienia”. Nie udało nam się uzyskać nawet przybliżonej liczby zgłoszonych czy informacji według stanu na dany dzień. A przecież rejestr działa od 1 lutego ubiegłego roku.

Sprawę karania za brak wpisu do rejestru nagłośnił w połowie lutego Witold Gadowski, publicysta prowadzący własny kanał GadowskiTV na YouTube. Gadowski był jedną z osób, które dostały pismo z KRRiT o wszczęciu postępowania w celu ukarania go za niezgłoszenie się do spisu. W materiale wideo sugeruje, że to zemsta KRRiT za nieprzychylne komentarze pod adresem instytucji. Teresa Brykczyńska w imieniu rady zaprzecza i przekonuje, że Gadowski wiedział o obowiązku zgłoszenia się do spisu, a przewodniczący KRRiT miał ustawowy obowiązek wysłać zawiadomienie do publicysty.

– Postępowania oraz idące za nimi kary nakładane przez organ nie mają służyć temu, żeby zrujnować podmiot i doprowadzić go do kłopotów finansowych. W przepisach jest mowa o proporcjonalności kary w stosunku do przewinienia i dotychczasowej działalności. Dlatego kara jest formą przypomnienia o nowym obowiązku, a nie sposobem na nękanie twórców – przekonuje rzeczniczka instytucji i dodaje, że za pierwszym razem indywidualny twórca będzie musiał zapłacić 100 zł, a spółka 1 tys. zł. Jeśli mimo to nie zgłoszą się do spisu, kary będą rosły.

Zapytaliśmy, w jaki sposób KRRiT ustala, kto uchyla się od obowiązku. Brykczyńska nie zdradziła jednak szczegółów. Przyznała jedynie, że rada „w oparciu o swoje wewnętrzne procedury prowadzi monitoring i systematyczną analizę zawartości internetu”.

Po co w ogóle KRRiT spis twórców internetowych? Rada zastrzega, że to efekt implementacji unijnej dyrektywy, a do tego element walki z dezinformacją. Dzięki prowadzeniu indeksu rada ma też zyskać możliwość reprezentowania youtuberów „w kwestiach spornych związanych z działalnością cenzorską dużych platform”.

Brykczyńska ujawnia, że na razie instytucja prowadzi jedną taką sprawę. Niewykluczone, że chodzi o sprawę zablokowania w styczniu br. przez administrację serwisu YouTube kanału Mediów Narodowych. – Żadnych treści antysemickich, na które się YouTube powołuje, tam nie widać – przekonywał przewodniczący KRRiT Maciej Świrski w rozmowie z PAP. Innego zdania byli przedstawiciele Stowarzyszenia „Nigdy Więcej”, którzy przeanalizowali treści publikowane na tym kanale w latach 2021 i 2022. Według nich obrażani tam byli „przedstawiciele wielu mniejszości, w tym Żydzi, uchodźcy z Ukrainy, a także osoby LGBT”.

Rok temu, gdy zmiany w prawie wdrażano, za twórcami ujął się rzecznik praw obywatelskich prof. Marcin Wiącek. Wskazywał, że obecność w rejestrze wiąże się z takimi obowiązkami, jak raportowanie o prowadzonych działaniach, wprowadzenie ułatwień dla osób z niepełnosprawnościami czy stosowanie zabezpieczeń technicznych chroniących małoletnich przed szkodliwymi treściami. Według RPO dopełnienie tych zobowiązań dla znaczącej większości twórców wiąże się z dodatkowymi obciążeniami logistycznymi, technicznymi, prawnymi i finansowymi. A to może być problematyczne dla początkujących artystów czy amatorów publikujących treści w sieci, co z kolei zagraża wolności słowa i twórczości artystycznej. Już wtedy KRRiT tłumaczyła, że chodzi o implementację dyrektywy unijnej, a obowiązki dotyczą tylko wybranej grupy twórców. ©℗

[OPINIA]

Prawny nakaz rejestracji podmiotów świadczących audiowizualne usługi medialne na żądanie w KRRiT od początku wzbudza emocje.

Przedstawiliśmy nasze wątpliwości KRRiT zarówno podczas spotkań bilateralnych, ale także pisemnie. Mamy świadomość, że obowiązku rejestracji i innych nie unikniemy bez nowelizacji Ustawy, jednak zaproponowaliśmy pewne konkretne doraźne rozwiązania w zakresie złagodzenia tych przepisów, np. poprzez wprowadzenie progów zwalniających z tych obowiązków małych czy średnich twórców.

Niejednokrotnie wskazywaliśmy także na rozwiązania samoregulacyjne, np. w obszarze stworzenia samoregulacji dla twórców internetowych dot. oznakowania treści handlowych, co wiemy, że swego czasu pozytywnie zostało ocenione przez KRRiT. Chcielibyśmy wrócić do tych pomysłów i mamy nadzieję, że nowa Rada będzie wobec nich równie otwarta.

Wiemy, że KRRiT od czasu do czasu prowadzi działania kontrolne, wzywając poszczególnych twórców do zgłoszenia ich działalności do rejestru, jednakże jak sama Rada wskazuje celem wezwań jest przypomnienie twórcom o istniejącym ustawowym obowiązku zgłoszenia o wpis do wykazu.

W temacie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, odbyliśmy również kilka spotkań z Rzecznikiem MŚP, podczas których zasugerowaliśmy możliwość wystąpienia do MKiDN z wnioskiem o stosowne nowelizacje ustawy. Niestety nie mamy informacji zwrotnej czy coś się zadziało w tym zakresie, ale może teraz właśnie, po roku od wejścia w życie przepisów, warto do tematu powrócić.

Ze strony zainteresowanych firm członkowskich IAB Polska wiemy, że od początku prowadzą one działania edukacyjne skierowane do twórców/klientów, a w przypadku pytań lub potrzeby wsparcia/konsultacji przy wypełnianiu wniosku zgłoszenia do rejestru, służą pomocą.

Włodzimierz Schmidt, prezes zarządu Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska