Żeby rozwiązać w Polsce kryzys mieszkaniowy i zaspokoić potrzeby zwykłych ludzi, w Polsce musi zacząć na dużą skalę budować samorząd - mówił w poniedziałek w Chorzowie współprzewodniczący partii Razem Adrian Zandberg. Uznał, że proponowane przez PO dopłaty do kredytów to „ślepy zaułek”.

Posłowie klubu Lewicy Adrian Zandberg i Maciej Konieczny z Razem wystąpili na poniedziałkowym briefingu w Chorzowie, gdzie w czwartek rada miasta zajmie się m.in. wnioskiem prywatnego inwestora ws. zgody na budowę przy skraju Parku Śląskiego osiedla mieszkaniowego w trybie tzw. lex deweloper.

Konieczny wskazał, że przed dwoma tygodniami w chorzowskim magistracie odbyło się spotkanie lokalnych radnych, przy udziale przewodniczącego rady miasta, z przedstawicielami dewelopera, firmy Atal, który pełnił funkcję gospodarza spotkania, a który chce zbudować osiedle w otulinie Parku Śląskiego na terenach byłych Międzynarodowych Targów Katowickich.

„Chce to zrobić pomimo tego, że teren ten został przekazany władzom Chorzowa z innym przeznaczeniem – żeby był dostępny dla mieszkańców miasta i regionu. Pomimo tego władze Chorzowa sprzedały go firmie deweloperskiej, która ma zamiar postawić na tym terenie osiedle bardzo drogich apartamentowców, na które większości mieszkańców nie będzie zapewne stać” – mówił Konieczny.

„W najbliższy czwartek dowiemy się, co jest ważniejsze: czy ważniejszy jest interes mieszkańców Chorzowa, czy ważniejsze jest nasze środowisko, czy ważniejsza jest ochrona parku, czy ważniejsza jest ochrona okolicznych dzielnic przed zakorkowaniem, czy ważniejsze są zyski dewelopera” – uznał.

Dodał, że realizacja tej inwestycji w Chorzowie będzie oznaczała wycięcie wielu drzew i ograniczenie terenu Parku Śląskiego, ale też zakorkowanie sąsiednich katowickich dzielnic Dąb i Wełnowiec. Podkreślił jednocześnie, że problem polityki mieszkaniowej ma skalę ogólnopolską przekonując, że polityka ta „nie musi być robiona na kolanach przed bankami i deweloperami”.

Adrian Zandberg stwierdził, że całej Polsce widać, że rynek i prywatni deweloperzy nie są w stanie rozwiązać kryzysu mieszkaniowego. „Dzisiaj widać to szczególnie mocno, bo kiedy poszły w górę stawki rat, które trzeba płacić okazało się, że przygniatająca większość Polek i Polaków nie ma zdolności kredytowej. Więc cały ten system oparty na narzucaniu ludziom jarzma 30-letniego kredytu, żeby mieli jakikolwiek dach nad głową, po prostu się posypał” – mówił.

„To oznacza, że sprawa mieszkań, rozwiązania kryzysu mieszkaniowego, to będzie jedna z kluczowych spraw w najbliższej kampanii wyborczej. I dobrze, żebyśmy zaczęli już dzisiaj rozmawiać, jak ten problem rozwiązać po wyborach. Tu nie wystarczy powiedzieć, że PiS poniósł porażkę i skompromitował się w sprawie mieszkań” – zaznaczył.

Wskazał, że w debacie funkcjonują obecnie dwie propozycje. Jak ocenił, propozycja Platformy Obywatelskiej zakłada „grube miliardy przelane do systemu bankowo-deweloperskiego z nadzieją, że tym razem to zadziała”. Propozycja Lewicy zakłada natomiast przeznaczenie tych pieniędzy na budownictwo samorządowe i społeczne – i stworzenie tą drogą nowych mieszkań.

„Jesteśmy przekonani, że dopłaty do kredytów to jest ślepy zaułek. W Polsce nie potrzebujemy więcej kredytów mieszkaniowych. W Polsce potrzebujemy więcej dostępnych dla zwykłych ludzi mieszkań. Tych mieszkań nie zbudują deweloperzy, którzy są nakierowani na maksymalizację zysków, bo dla nich najlepszym sposobem na zarabianie jest z jednej strony patodeweloperka, a z drugiej strony budowanie luksusowych osiedli dostępnych dla jednego procenta najbogatszych” – mówił Zandberg.

Według niego, "żeby zaspokoić potrzeby zwykłych ludzi, w Polsce musi zacząć na dużą skalę budować samorząd, a żeby to było możliwe, samorządom musi pomóc państwo i muszą pomóc publiczni deweloperzy". "Mamy konkretną propozycję przekazywania na ten cel 1 proc. PKB – to są spore pieniądze, ale na mieszkalnictwo w Polsce musimy wydać spore pieniądze” – dodał.

„Naszym zdaniem wydanie tych środków na dopłaty do kredytów, jak to proponują koleżanki i koledzy z Platformy Obywatelskiej, będzie oznaczało zmarnowanie tych środków, bo wpłynięcie miliardów złotych do systemu kredytowo-deweloperskiego spowoduje wzrost cen: w związku z tym ci, dla których mieszkania były niedostępne przed dopłatami do kredytu za rok zderzą się z sytuacją, w której te mieszkania będą nadal dla nich niedostępne” – zdiagnozował.

Zandberg zaznaczył, że Razem chce "podejść do tego od drugiej strony". "Chcemy zwiększyć podaż mieszkań, dać samorządom finansowe narzędzia do tego, żeby budowały osiedla dostępne dla zwykłych ludzi z regulowanym czynszem, w których jest bezpieczny, stabilny dach nad głową – takie, że ludzie nie muszą bać się tego, że na koniec miesiąca ktoś im powie, że muszą się wyprowadzić, a jednocześnie pozostają we własności publicznej” – wyjaśnił.

Zachęcał PO do debaty o tych rozwiązaniach. "Niech polska polityka będzie o czymś, niech będzie o tym, jak zorganizować tę zupełnie kluczową przestrzeń życia społecznego po wyborach" – zaapelował Zandberg.

W ubiegłym tygodniu szef PO Donald Tusk przedstawił projekt zakładający kredyt 0% na pierwsze mieszkanie dla ludzi do czterdziestego piątego roku życia oraz 600 zł dopłaty do najmu mieszkań; odsetki refinansować miałby Bank Gospodarstwa Krajowego; pierwszy rok programu Kredyt 0% ma kosztować 4 mld zł.(PAP)

autor: Mateusz Babak