- W 2023 r. instytucje zarządzające planują wnioskować do KE o refundację 0,9 mld euro, co odpowiada 1,2 proc. alokacji na lata 2021–2027 - informuje Grzegorz Puda, minister funduszy i polityki regionalnej.

Jeszcze w grudniu wydawało się, że jesteście na ostatniej prostej do odblokowania miliardów euro z KPO. Ale znów pojawił się zakręt, tyle że wskutek nieporozumień na naszym, krajowym podwórku, bo prezydent skierował ustawę o SN do TK. Czy nie pogodziliście się już, że tych pieniędzy z KPO po prostu nie będzie w tej kadencji?

Ja cały czas jestem pozytywnie nastawiony, natomiast ciężko mi powiedzieć, kiedy Trybunał się zbierze. Podobnie jak pan prezydent, liczę, że zrobi to jak najszybciej. Mam też nadzieję, że wyrok Trybunału pozwoli nam uruchomić środki z KPO.

Liczy pan, że to się stanie do wakacji?

Trudno mi powiedzieć. Nie wiem, kiedy prezes TK powoła cały skład.

Co jeśli TK tylko niektóre z tych przepisów uzna za niekonstytucyjne? Mocno skomplikuje to rozmowy z KE?

Nie chcę gdybać. Poczekajmy na wyrok. Mamy ekspertyzy potwierdzające, że ta ustawa jest zgodna z konstytucją. W międzyczasie uruchomiliśmy prefinansowanie przedsięwzięć ujętych KPO przez Polski Fundusz Rozwoju.

Jaką sumę PFR wyda na projekty z KPO do końca tego roku?

PFR jest przygotowany na wydatek rzędu 15 mld zł. To oznacza, że w ramach prefinansowania mamy zabezpieczoną kwotę, która co do zasady odpowiada temu, o co zamierzamy ubiegać się w ramach pierwszego wniosku o płatność z KPO.

Po poprawkach Senatu z powrotem do Sejmu trafia ustawa wiatrakowa, stanowiąca ważny kamień milowy KPO. Jakie będzie rozstrzygnięcie w tej kwestii?

Poczekajmy na te rozstrzygnięcia. Proszę też pamiętać, że kamień milowy ma polegać na większych możliwościach rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce. Tam nie ma zapisu mówiącego, jaka powinna być minimalna odległość wiatraków od zabudowań.

A jak idzie nam z pozostałymi kamieniami milowymi?

Jeżeli te trzy kamienie - dwa związane z sądownictwem i trzeci dotyczący wiatraków - zostaną spełnione, to złożymy pierwszy wniosek o płatność z KPO.

Wniosek macie już napisany?

To trochę bardziej skomplikowane i złożone. Mówimy o pakiecie informacji zgromadzonych w systemie informatycznym. Dane do niego wpływają od innych resortów odpowiedzialnych za realizację poszczególnych kamieni. Czyli np. minister klimatu informuje mnie o tym, że wypełnił kamień milowy, a my to wprowadzamy do systemu informatycznego i dopiero wtedy możemy rozliczyć kamień z KE. Nie jest więc tak, jak twierdzi lewica, która przygotowała jakieś śmieszne kartki A4 i że jest to gotowy wniosek o płatność, który wystarczy podpisać i przesłać Brukseli. Jeśli już przejdą te kluczowe ustawy - o Sądzie Najwyższym i wiatrakowa - to i tak będziemy musieli sobie dać tych kilka dni na odnotowanie tego w systemie informatycznym.

Myśli pan, że sprawa wiatraków się rozstrzygnie na tym najbliższym, marcowym posiedzeniu Sejmu?

Bardzo chciałbym, żeby temat z wiatrakami został jak najszybciej rozwiązany i żebyśmy oczekiwali tylko na wyrok Trybunału.

Bo im dalej w kampanię, tym PiSowi może być ciężej z tymi rozstrzygnięciami?

Kampania rządzi się swoimi prawami, ale ja zawsze apeluję do naszych kolegów z opozycji, aby akurat w sprawie środków unijnych i KPO wznieść się ponad podziałami i traktować te sprawy jako pryncypia, a nie jako politykę.

My raczej mówimy o waszej wewnętrznej opozycji, czyli o kolegach z Solidarnej Polski, czy tutaj może nie być jakichś niespodzianek w sprawie poprawek senackich?

Dlaczego? Przecież jesteśmy pod jednym dużym, zjednoczonym biało czerwonym parasolem. Bywa tak, że mamy różne punkty widzenia, ale jakiś konsensus w tej sprawie trzeba wypracować. Myślę, że nasza rodzina zjednoczona, biało czerwona również w tym kontekście dojdzie do porozumienia, zagłosujemy i będzie dobrze.

W sierpniu tego roku mija termin na zadeklarowanie się, czy nas interesuje pełna pula pożyczkowa w KPO. Na razie wnioskujemy o jedną trzecią tego, co możemy wziąć. Czy wystąpimy o więcej?

Trwa w tej chwili taka analiza i rozmawiamy w tej sprawie z Ministerstwem Finansów. Uważam, że więcej tych środków powinno do Polski trafić, ale rozumiem podejście ministra finansów, że gdyby się okazało, że jest to nieopłacalne dla Polski lub nie zdążymy tych środków wykorzystać na inwestycje, to będziemy musieli zastanowić się nad sensem zaciągania większej pożyczki.

Jak rozumiemy, po tym, co się stało z ustawą o SN, nawet jeśli Trybunał rozstrzygnąłby szybko skargę prezydenta, to wniosek o płatność będzie najwcześniej w drugiej połowie roku?

To zależy od Komisji Europejskiej. Formalnie Komisja ma dwa miesiące na ocenę wniosku, a w nadzwyczajnych sytuacjach może przedłużyć ten czas oceniania nawet o 6 miesięcy. Natomiast liczę na wyrozumiałość. Bruksela przecież zdaje sobie sprawę, że projekt ustawy przeszedł przez Sejm, Senat, Sejm i jeśli po orzeczeniu TK podpis prezydenta będzie, to doskonale mogę sobie wyobrazić, że Komisja, wykazując dobrą wolę może ocenić wniosek szybciej. Wtedy moglibyśmy jeszcze w połowie roku liczyć na pozytywną opinię.

Niektóre kraje już negocjują korekty KPO, tymczasem my jesteśmy dalej przez pierwszym wnioskiem o płatność. Czy my też nie powinniśmy myśleć o zmianach w KPO ?

KPO negocjował jeszcze przedmoim przyjściem do tego resortu, zespół pod kierownictwem pana ministra Waldemara Budy, obecnie ministra rozwoju i technologii. Sytuacja gospodarcza i geopolityczna była wówczas zupełnie inna. Pozostałe kraje, też widzą, że mają trochę inne potrzeby niż to, co zgłosiły lub są też inwestycje, których po prostu nie da się dziś zrealizować. I byłoby to czymś nienormalnym, żeby w sytuacji, która nie jest zawiniona, przez żaden z krajów UE, bo wynika z agresji Rosji na Ukrainę nie można było dokonać zmian. Tak samo zapewne realizacja części kamieni milowych wówczas wynegocjowanych może się okazać niemożliwa do realizacji. Myślę, że w KE będzie zrozumienie dla tej kwestii.

Gdy wniosek będzie składany, czy widzi pan możliwość przekierowania środków z UE na jakieś inne cele związane właśnie z tą sytuacją powojenną?

Jeżeli te środki wpłyną do polskiego budżetu, to zostanie on odciążony i będzie można część środków budżetowych przekazać chociażby na zwiększenie bezpieczeństwa i wydatki militarne.

KPO to jedno, jest jeszcze polityka spójności. Polska wciąż nie ułożyła się z KE w sprawie spełnienia tzw. warunków podstawowych, w tym dotyczącego stosowania Karty Praw Podstawowych. A od tego zależy, czy dostaniemy środki z puli wynoszącej 76 mld euro na lata 2021-2027. Czy te eurofundusze nie są zagrożone, tak jak te z KPO?

Nie mamy żadnego sygnału, by jakiekolwiek środki z nowej perspektywy unijnej były zagrożone. Mało tego, spełniliśmy wszystkie oczekiwania KE co do szybkiego ustalenia treści Umowy Partnerstwa, dokumentu, w którym pokazujemy plan na wydanie tych pieniędzy w okresie 2021-2027. Dostaliśmy też już zaliczki w wysokości ponad 1 mld euro. W lutym odwiedziła nas dwójka komisarzy - pani Elisa Ferreira – komisarz do spraw spójności i reform oraz pan Nicolas Schmit – komisarz do spraw miejsc pracy i praw socjalnych - którzy oficjalnie uruchomili z nami nową perspektywę UE.

Tylko czy niespełnienie wszystkich warunków podstawowych nie okaże się problemem za jakiś czas, gdy w Brukseli będą składane pierwsze wnioski o płatność? Dyskutujemy o tym z KE już od wielu miesięcy i efektów tych rozmów ciągle nie widać.

Konkretnie to nie widać potwierdzenia jedynie ze strony Komisji. Polska wysłała dokumenty dotyczące również tego warunku horyzontalnego, dotyczącego Karty Praw Podstawowych. To było dzień przed przyjazdem wspomnianych komisarzy, czekamy na odpowiedź ze strony KE.

Jak w praktyce wygląda ten trwający od miesięcy dialog z KE? To taki ping pong, w którym przerzucacie się argumentami, a pytania czy żądania ze strony KE tylko się mnożą?

Informacje medialne z jesieni zeszłego roku, że nie spełniamy warunków i w dodatku sami to zgłosiliśmy w Umowie Partnerstwa, były niekompletne. Bo w tym samym dokumencie, tylko na innej stronie, zaznaczyliśmy, że naszym zdaniem spełniamy te warunki, tylko KE wciąż nam tego nie potwierdziła. Natomiast nie ma co ukrywać, że ta dyskusja z KE już dość długo trwa.

I to pana nie martwi?

Martwi mnie każdy dzień opóźnienia, niemożność wydatkowania i inwestowania środków europejskich w Polsce. Ale decyzja jest już tylko po stronie Komisji Europejskiej.

Nie ma pan takich obaw, że Komisja - nauczona na przykładzie KPO - zdecyduje się zaciągnąć hamulec także w przypadku środków z polityki spójności?

Jeszcze raz powtarzam - nie mamy żadnych oficjalnych sygnałów, by tak miało się zadziać. O ile w przypadku kamieni milowych KPO mieliśmy sygnały, że przecież musimy spełnić poszczególne warunki i ich niespełnienie doprowadzi do sytuacji, w której te pieniądze nie będą wypłacone, o tyle w polityce spójności ten temat nie jest przez KE podnoszony.

Czy brak porozumienia z KE w temacie spełnienia tych warunków nie będzie skutkować tym, że beneficjenci nie otrzymają unijnych dotacji, gdy zaczną składać pierwsze wnioski za 6-7 miesięcy? Czy w takiej sytuacji będziecie tymczasowo z budżetu państwa pokrywać im te wydatki i potem ewentualnie się rozliczać z Komisją?

Na dziś wciąż zakładamy, że Komisja potraktuje nas poważnie i takiego dylematu nie będzie.

A czujecie się traktowani poważnie przez Komisję?

Wojna na Ukrainie zupełnie zmieniła podejście nie tylko Komisji, ale w ogóle krajów europejskich do Polski na bardziej pozytywną. Jesteśmy w tej chwili liczącym się krajem, który bardzo pomaga Ukrainie i wszędzie w Europie jest to dostrzegane. Aktualny stosunek do Polski przypomina trochę to, co działo się po 1989 roku. Wtedy Polska była takim krajem, który pomógł całej Europie Wschodniej wyzwolić się z kajdan rosyjskich. Teraz jesteśmy postrzegani jako kraj, który przeciwstawia się agresji Putina na Ukrainę - jednoznacznie i z wszystkimi tego konsekwencjami.

Tyle że za tym dobrym wizerunkiem nie idą np. dodatkowe pieniądze unijne na sfinansowanie systemu opieki nad uchodźcami w Polsce.

Niejednokrotnie zabiegaliśmy o uruchomienie nowych środków przez KE, podnosząc, że powinniśmy dostać jakieś zadośćuczynienie. Ale mechanizmy, które zastosowała KE w kontekście wsparcia uchodźców, nie są takie, na jakie liczyliśmy. My musimy przede wszystkim myśleć o bezpieczeństwie Polaków i zabezpieczeniu interesów finansowych naszych rodaków.

KE dała nam zielone światło na wykorzystanie na rzecz uchodźców środków nie wydanych z perspektywy 2014-2020. Problem w tym, że KE podawała, że dostępna jest kwota ponad 2 mld euro, podczas gdy rząd doliczył się wówczas mniej niż 140 mln euro.

Ta różnica wynikała z tego, że Komisja widziała kwoty, które zostały zakontraktowane lub certyfikowane. Natomiast my wiedzieliśmy szerszy obraz, że np. marszałkowie województw mają swoje pomysły, w jaki sposób wykorzystać te pieniądze w ich regionach i dopiero szykowali nabory. Jako minister, nie mogę naciskać na marszałków, by zrezygnowali ze swoich planów i by wykorzystali te środki na pomoc uchodźcom. Cały czas podnosimy, że powinniśmy otrzymać nowe środki finansowe ze strony UE.

W Unii mówi się o powołaniu jakiegoś funduszu, tylko czy faktycznie będziemy jego beneficjentami?

Po owocach ich poznamy. Słyszałem już wiele zapewnień ze strony KE. Uważam, że taki fundusz powinien powstać i najlepiej by było, żeby Polska była też hubem finansowym, ponieważ mamy bardzo dobre doświadczenia, jeżeli chodzi o wykorzystanie środków europejskich.

Mamy już uruchomione pierwsze nabory w ramach perspektywy unijnej 2021-2027. Jaką część z tego tortu, wynoszącego 76 mld euro, uda nam się zagospodarować w tym roku?

W 2023 r. poszczególne Instytucje Zarządzające, w ramach krajowych i regionalnych programów operacyjnych, planują zawnioskować do KE o refundację w kwocie łącznej 0,9 mld euro, co odpowiada 1,2 proc. alokacji na lata 2021-2027.

Na ile minimum mogą opiewać tegoroczne wnioski o płatność, które złożą beneficjenci?

Trudno teraz powiedzieć, bo najpierw musimy wiedzieć, jakie są potrzeby rynku, ile mają wystawionych faktur, które potem będziemy uwzględniać we wnioskach o płatność. Ze swojej strony zrobimy wszystko, by te pieniądze sprawnie rozliczyć z KE i wypłacić je jak najszybciej. Zobaczymy, jaka będzie sytuacja gospodarcza w połowie roku. Na razie sytuacja po zimie jest dużo lepsza niż przewidywano, a to - poza względnie łagodną zimą - także efekt ciężkiej pracy całego rządu.

Chcieliśmy pana jeszcze zapytać o ten ostatni ruch ze strony Komisji Europejskiej, czyli skargę do TSUE na działalność polskiego TK. Czy wiemy, czy Komisja w ramach tej skargi będzie wnioskować o kary?

Nie jestem osobiście sympatykiem teorii spiskowych, ale można się zastanawiać, dlaczego taki był timing. Z pewnością nie zgadzamy się z tą decyzją, ale proszę nie pytać ministra funduszy o szczegóły bo bezpośrednio ta sprawa jest nadzorowana przez ministra do spraw europejskich. Niejednokrotnie mówiliśmy, że jeżeli porównywać sytuację związaną z sądownictwem i wykorzystaniem środków europejskich, to nikt nigdy wcześniej Polsce nie robił z tego tytułu zarzutu.

A co z naliczaną już karą milion euro dziennie? Czy tutaj widzi pan na horyzoncie jakąś perspektywę zatrzymania tego licznika?

To pytanie bardziej do ministra finansów, rozmowy są prowadzone, współpracujemy także z ministrem do spraw europejskich. Jak będzie taka decyzja, abyśmy mogli w tej sprawie coś zrobić razem, to z pewnością zrobimy.

Jak pan minister ocenia gotowość całej naszej administracji - rządu i samorządu - do absorpcji euro, zarówno z budżetu UE jak i KPO?

Trzeba spojrzeć na to w dwóch aspektach. Jeden to jest przygotowanie rządowe i drugi samorządowe. Jeżeli chodzi o administrację rządową czyli nasze ministerstwo czy inne resorty, to nie widzę tu żadnych problemów z możliwością wykorzystania środków europejskich. Mamy wypracowane przez wiele lat mechanizmy, dzięki nim jesteśmy jednym z krajów, który najlepiej wykorzystuje te pieniądze. Taki know how mają także samorządy, pytanie tylko, czy będą potrafiły wygospodarować we własnych budżetach środki finansowe na wkłady własne. Czy zrobią to jeśli uruchomimy fundusz spójności i KPO, tym bardziej, że jeszcze są programy rządowe z których samorządy chętnie korzystają. To oczywiście jest duże wyzwanie dla samorządów i również dla nas, co zrobić i jak im pomóc, gdyby taki problem się pojawił, żeby ostatecznie mogły sięgnąć po euro.

Chcieliśmy zapytać o kwestię kontroli resortu w NCBiR. Kiedy poznamy jej wyniki?

Zaczęliśmy kontrolę, która ma wyjaśnić medialne informacje dotyczące rzekomych nieprawidłowości. O wynikach kontroli poinformujemy. Ciężko się dzisiaj wypowiadać na tematy, tym bardziej, że trwa nie tylko nasza kontrola, ale są również informacje dotyczące prowadzenia postępowania przez prokuraturę i CBA. Dopiero jak wyjaśnimy, czy rzeczywiście doszło do takiej sytuacji i doniesienia medialne się potwierdzą, będziemy mogli podjąć ewentualną decyzję w tej sprawie.

Media wskazują, że w tej sprawie występują osoby powiązane z Partią Republikańską, że firmy były zakładane na chwilę przed złożeniem wniosku i potem dostają te pieniądze. Czy to już samo w sobie nie budzi pana takiego niepokoju?

Jak tylko te informacje się pojawiły zdecydowałem o kontroli w tej instytucji. Z pewnością opinia publiczna zostanie poinformowana w tym aspekcie na tyle, na ile jest to możliwe bo przecież tam jest też dosyć dużo informacji, które są po prostu niejawne.

Ma pan zaufanie do ministra Żalka w związku z tą sytuacją?

Czekam na wynik kontroli, która pokaże, czy medialne zarzuty wobec pana ministra i kilku innych osób są prawdziwe. Poczekajmy spokojnie na wyjaśnienie, czy rzeczywiście doszło tam do nieprawidłowości.

©℗
Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak