W rządzie trwają dyskusje nad terminem zniesienia stanu zagrożenia epidemicznego, co byłoby równoznaczne z formalnym końcem pandemii COVID-19 w Polsce. Najbardziej prawdopodobny termin to koniec marca 2023 r.

Z naszych rozmów wynika, że w tej sprawie od dłuższego czasu ścierają się dwa punkty widzenia – polityczny i praktyczny. Otoczenie premiera chciałoby możliwie szybko zapowiedzieć decyzję o końcu pandemii i pokazać, że sytuacja w kraju się poprawiła. Ton dyskusji nadał pod koniec listopada premier Mateusz Morawiecki. – Nie wykluczamy zniesienia stanu zagrożenia epidemicznego od stycznia, ale potrzebujemy jeszcze chwili, by specjaliści nam doradzili, czy to jest ten moment, w którym możemy sobie na to pozwolić – mówił wówczas szef rządu. Dziś kancelaria premiera nie chce niczego deklarować.
Z kolei w resorcie zdrowia (MZ) są opory przed zniesieniem stanu zagrożenia epidemicznego już w pierwszym miesiącu nowego roku. W oficjalnych odpowiedziach przesłanych przez ministerstwo do naszej redakcji czytamy, że „jest jeszcze za wcześnie, żeby określić datę zniesienia stanu zagrożenia epidemicznego”. – Obecnie zaczynają się wzrosty kolejnej fali zakażeń, której szczyt zapewne będzie miał miejsce w drugiej połowie stycznia. Oczywiście widzimy, że COVID-19 nie niesie za sobą już tak dużego zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi, ale obecnie nakłada się on na znaczące wzrosty zakażeń grypowych i RSV. Musimy w ministerstwie uwzględniać kumulację tych trzech zagrożeń – tłumaczy rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz. Jak dodaje, na pewno w tych warunkach epidemicznych maseczki w podmiotach opieki medycznej i aptekach są „niezbędną formą ochrony”. – W kontekście znoszenia stanu zagrożenia epidemicznego bierzemy również pod uwagę informacje ze świata. Na dziś skala zakażeń w większości państw rośnie. Mamy nowe subwarianty koronawirusa, które musimy uwzględniać, planując działania – wskazuje rzecznik MZ.

COVID-19 w Polsce. Szczyt fali jest spodziewany w połowie stycznia

W Polsce w ciągu ostatniego miesiąca liczba dziennie stwierdzanych przypadków wzrosła z ponad 300 do niemal 500. Szczyt fali jest spodziewany w połowie stycznia. Ale prawdziwa liczba zachorowań to wielki znak zapytania, ponieważ nie ma regularnych testów, a lekarze pierwszego kontaktu nie traktują kierowania na testy jako priorytetu. W efekcie COVID-19 jest wykrywany często przypadkiem, np. przy przyjęciach do szpitali na inne zabiegi. Obecnie w tych placówkach przebywa 950 osób, u których stwierdzono obecność koronawirusa, z czego większość na oddziałach wewnętrznych. – To potwierdza, że wirusa wykryto u nich w szpitalu, do którego trafili np. na planowy zabieg – zauważa nasz rozmówca z resortu zdrowia.
Na COVID-19 umierają dziś głównie osoby powyżej 70. roku życia z chorobami współistniejącymi. Ale resort zwraca uwagę, że jednocześnie występuje zagrożenie grypą. Tygodniowo do szpitali trafia około pół tysiąca osób z podejrzeniem tej choroby.
W innych krajach Europy też widać wzrost liczby zakażeń koronawirusem. We Francji z 21,6 tys. do prawie 60 tys. w ciągu miesiąca (średnia krocząca z 7 dni). We Włoszech z ok. 26 tys. do niemal 32 tys. W całej UE na początku listopada stwierdzano łącznie niecałe 100 tys. przypadków zachorowań, teraz już ok. 150 tys. To jednak wynik bardzo odległy od tego, co odnotowano pod koniec stycznia br., gdy jednego dnia stwierdzonych zachorowań w UE było nawet 1,27 mln. Dlatego dyskusja o ogłoszeniu w praktyce końca pandemii COVID-19 wciąż jest realna, zwłaszcza jeśli minie sezon grypowy.

Zniesienie stanu zagrożenia epidemicznego - co to oznacza

Samo zniesienie stanu zagrożenia epidemicznego nie oznaczałoby rewolucji, ale będzie miało bardzo praktyczne skutki. Z powodu COVID-19 wprowadzono bowiem wiele regulacji, które zawieszały dotychczasowe reguły, np. bieg przedawnienia. Zgodnie z art. 15zzr1 ustawy covidowej w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19, oraz w okresie 6 miesięcy po ich odwołaniu nie biegnie przedawnienie karalności czynu oraz przedawnienie wykonania kary w sprawach o przestępstwa i przestępstwa skarbowe, a okresy powyższe liczą się od 14 marca 2020 r. – w przypadku stanu zagrożenia epidemicznego – oraz od 20 marca 2020 r. w przypadku stanu epidemii, który rozporządzeniem ministra zdrowia został zniesiony 16 maja.

Co z pracą zdalną?

Regulacje covidowe mają znaczenie także dla rynku pracy. – Po odwołaniu stanu zagrożenia pracodawca będzie miał możliwość zlecenia wykonywania pracy w formie zdalnej jeszcze tylko przez okres trzech miesięcy. A nie mamy przecież przyjętych jeszcze rozwiązań kodeksowych w tym zakresie – podkreśla Bartosz Sowier z Pracodawców RP. Zwraca uwagę, że zmianie ulegnie również kwestia zawieszenia obowiązku wykonywania okresowych badań kontrolnych pracowników i pracodawcy będą mieć do 180 dni na wykonanie tego obowiązku.
Przepisy covidowe wprowadziły także rozwiązania w zakresie zatrudniania cudzoziemców. Wydłużono terminy obowiązywania wiz, zezwoleń na pobyt czasowy, zezwoleń na pracę czy oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcowi. Stan zagrożenia epidemicznego daje też m.in. możliwość zwolnienia z tzw. opłaty prolongacyjnej, koniecznej w przypadku odroczenia terminu płatności lub rozłożenia na raty składek ZUS. Zatem zmiana otoczenia prawnego ponownie wymusi na przedsiębiorcach konkretne działania dostosowawcze.
Opozycja podejrzewa, że PiS, szykując grunt pod ogłoszenie końca pandemii COVID-19 w roku wyborczym, może chcieć zyskać na tym punkty sondażowe. Ale jednocześnie oponenci PiS sami nie chcą deklarować, co zrobiliby na miejscu PiS. – To minister zdrowia za to odpowiada, ma odpowiednie służby, więc niech specjaliści się wypowiadają – ucina Robert Kropiwnicki, poseł KO. ©℗