Samorządowcy chcą 9 maja we Wrocławiu zorganizować okrągły stół w sprawie uchodźców. Jednocześnie naciskają, by rząd szybko opracował ogólnopolską strategię, która ureguluje np. kwestie edukacyjne

Od początku wojny w Ukrainie obie strony polskiej administracji, chcąc nie chcąc, były skazane na współpracę w celu zapewnienia opieki nad uchodźcami. Dotychczas rozmowy między włodarzami a obozem rządzącym dotyczyły doraźnej pomocy: zorganizowania punktów recepcyjnych, zakwaterowania, wyżywienia czy nadawania numerów PESEL. W ramach rozliczeń z samorządami rząd wypłacił im już ok. 500 mln zł.
Teraz dyskusje dotyczą już rozwiązań systemowych, czyli np. uporządkowanego wprzęgnięcia ukraińskich uczniów w polski system edukacji i opieki przedszkolnej oraz funkcjonowania systemu gospodarki odpadami w miastach, którym nagle przybyło mieszkańców.
W tej sprawie odbyło się w zeszłym tygodniu spotkanie samorządowców z premierem Mateuszem Morawieckim, kolejne jest wstępnie planowane na maj. Jak informuje Związek Miast Polskich (ZMP), osobna narada ma dotyczyć miast z tzw. ściany wschodniej, do których trafiają uchodźcy. Chodzi o dość specyficzną sytuację – z jednej strony są tam wolne miejsca w systemie edukacji, a z drugiej te miejscowości borykają się z wysokim bezrobociem.
Samorządowcy organizują także okrągły stół w sprawie uchodźców – planowany jest na 9 maja w Hali Ludowej we Wrocławiu. Zaproszenia zostaną wystosowane do rządu, organizacji pozarządowych i przedsiębiorców. – Będziemy też chcieli zaprosić prezydenta Zełenskiego i ukraińskich samorządowców do udziału zdalnie. Przewidujemy potem pracę w tzw. podstolikach – mówi nam osoba zaangażowana w przygotowania.
Lokalni włodarze oczekują, że ten tydzień będzie kluczowy, jeśli chodzi o uzgodnienie z rządem kwestii edukacyjnych. – Minister Czarnek obiecał nam różne rzeczy i chcemy, żeby to sfinalizował, tym bardziej że połowę problemów można załatwić zmianą rozporządzeń edukacyjnych. To powinno być zrobione przed świętami, bo przed nami są egzaminy ósmoklasisty i egzaminy maturalne – argumentuje jeden z samorządowców.
Resort edukacji miał zapewnić samorządowców, że tzw. strategia edukacyjna dotycząca ukraińskich uczniów ma być wypracowana na początku maja. Ale ci najwyraźniej nie chcą czekać i próbują przeforsować niektóre swoje propozycje z pomocą Senatu. W izbie wyższej już przygotowano projekt ustawy, który przewiduje m.in. tworzenie dla ukraińskich dzieci (w wieku do trzech lat i przedszkolnym) niepublicznych placówek opieki na uproszczonych zasadach czy możliwość utworzenia w roku szkolnym 2022/2023 oddziałów międzynarodowych.
Nasi rozmówcy biorący udział w rozmowach z MEiN twierdzą też, że rząd rozważa ograniczone otwarcie przedszkoli dla dzieci z Ukrainy. Chodzi o uzależnienie przyjęcia dziecka do tego typu placówki od przedłożenia zaświadczenia o podjęciu pracy przez matkę. – Minister przypomniał, że przedszkola nie są obligatoryjne, więc nie musimy ich tak szeroko otwierać – relacjonuje nam jeden z rozmówców.
Przy okazji edukacji pojawiają się także spory związane z pieniędzmi. Warszawa, gdzie jest najwięcej uchodźców, przyjęła ok. 16 tys. uczniów z Ukrainy i szacuje, że dodatkowe wydatki miasta w tym roku sięgną 450 mln zł. Ogólną liczbę dzieci miasto szacuje na 120 tys. Według symulacji ratusza, gdyby 40 tys. dzieci z Ukrainy trafiło do warszawskich przedszkoli, wiązałoby się to z koniecznością utworzenia 800 nowych grup przedszkolnych, zatrudnienia 2 tys. opiekunów i przygotowania 150 budynków. Koszt to 2 mld zł.
– Z zapowiedzi MEiN wynika, że samorządy otrzymają pomoc w formie subwencji oświatowej, już dzisiaj wiadomo, że będzie ona nieadekwatna. Dla przykładu miesięczne wydatki na przedszkolaka to 1232 zł, a zapowiadane przez resort środki to kwota 380 zł – mówi Renata Kaznowska, wiceprezydent stolicy.
MEiN podaje, że 11 kwietnia wysłał do resortu finansów wyliczenia pierwszej raty środków finansowych na realizację dodatkowych zadań oświatowych związanych z kształceniem i opieką nad dziećmi i uczniami z Ukrainy.
Rząd wskazuje, że przydałyby mu się pieniądze z zewnątrz. – Nie mamy na razie ani jednego euro nowych pieniędzy na uchodźców, a uważamy, że wydatki choćby na zakwaterowanie czy włączenie do systemu edukacji powinny być przynajmniej częściowo pokrywane przez Unię Europejską. Tam wypracowanie nowych mechanizmów finansowych trwa dłużej – miał przyznać na spotkaniu z samorządowcami premier. Z naszych rozmów wynika, że rząd rozmawia z organizacjami międzynarodowymi, które mogłyby dorzucić się np. na edukację.
Lokalni włodarze muszą też rozwiązać kwestie gospodarki odpadami - czy uchodźcy mają być włączani do systemu gospodarowania odpadami na zasadzie deklaracji, czy gminy mają pokryć zwiększone koszty obsługi systemu, a potem liczyć na rekompensaty od rządu. – Decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły – mówi nam osoba z rządu. Do dyskusji na ten temat z rządem samorządowcy chcą wrócić 14 kwietnia na forum Komisji Wspólnej.
Lokalne władze nie mają tu jeszcze wspólnej linii. Na przykład Wrocław wolałby finansowanie z budżetu państwa, bo – jak tłumaczy Grzegorz Rajter z urzędu miasta – sytuacja się zmienia, uchodźcy przyjeżdżają i wyjeżdżają. Poznań widzi to inaczej. – Z naszego punktu widzenia lepszy byłby wariant, w którym uchodźcy będą włączani do systemu gospodarowania odpadami na zasadzie powszechności deklaracji – mówi Katarzyna Kruszka-Pytlik, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej w poznańskim ratuszu. Choć nie wyklucza, że finansowe wsparcie od rządu może okazać się koniecznością, bo część osób, które przyjęły uchodźców pod swój dach, może nie pamiętać o obowiązku zgłoszenia nowych mieszkańców w danej nieruchomości na potrzeby tzw. deklaracji śmieciowych. ©℗