PiS wciąż próbuje pociągnąć do odpowiedzialności szefa NIK. Opozycja nie wierzy, że się na to odważy, ale nawet jeśli, to sprawa może się ciągnąć latami.

Sprawa pozbawienia immunitetu prezesa NIK ciągnie się od miesięcy. Z tego względu coraz częściej pojawiają się opinie, że PiS nie zamierza doprowadzić jej do końca i że chodzi jedynie o wywarcie silniejszej presji na Mariana Banasia. Przypomnijmy, że śledczy chcą postawić mu kilkanaście zarzutów, w tym podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych.
W tym tygodniu nastąpiło jednak niespodziewane przyśpieszenie. Wczoraj sejmowa komisja stosunkiem głosów 9 do 7 zarekomendowała Sejmowi zdjęcie ochrony z szefa NIK. Zdecydowały głosy PiS. – Moim zdaniem ten wniosek jest słabo uzasadniony. Mamy w nim mnóstwo przepływów pieniężnych, ale nie jest jasno wykazane, że pojawiają się pieniądze o nieznanym źródle pochodzenia. Kolejne akta, jakie udostępniła prokuratura, tych wątpliwości nie rozwiały – mówi Jarosław Urbaniak z PO.
Jeszcze wczoraj w Sejmie pojawiały się sprzeczne informacje co do dalszego rozwoju wydarzeń. Nasi rozmówcy z opozycji obstawiali, że pozytywna rekomendacja komisji to maksymalny poziom eskalacji sytuacji, na który PiS zamierza sobie pozwolić. Ale równolegle pojawiały się doniesienia, że sprawa immunitetu może być przegłosowana jeszcze na trwającym posiedzeniu Sejmu. – Potrzebna jest bezwzględna większość, więc wszystko tak naprawdę w rękach Kukiza i jego ludzi – mówi jeden z polityków PiS.
Rzecz w tym, że nawet pozbawienie Banasia immunitetu może w praktyce przynieść niewielki skutek. Bo zgodnie z ustawą o NIK do zmiany szefa Izby potrzebny byłby prawomocny wyrok skazujący. To zaś oznacza, że Marian Banaś z dużym prawdopodobieństwem pozostanie na obecnym stanowisku do końca kadencji. Dlatego w PiS znów krąży pomysł przygotowania ustawy, która zakładałaby możliwość zawieszenia prezesa NIK już w momencie postawienia mu zarzutów. – W sytuacji gdyby został uniewinniony, ewentualnie gdyby doszło do umorzenia ze względu na niewielką szkodliwość społeczną, wracałby na swoje stanowisko, a czas zawieszenia byłby doliczany do sześcioletniej kadencji – mówił w maju ub.r. prezes PiS Jarosław Kaczyński na łamach „Sieci”. Nasi rozmówcy z rządu nie chcieli jeszcze przesądzać, czy taka ustawa rzeczywiście zostanie przygotowana.
Oprócz sprawy immunitetu Mariana Banasia wczoraj w Sejmie ważyły się także losy komisji śledczej ds. inwigilacji za pomocą programu Pegasus. W tym przypadku ostateczny wynik również może zależeć od postawy Pawła Kukiza i jego posłów. W sprawie komisji śledczej Kukiz stawia ponadto warunek, że chce nią kierować. Wczoraj pojawiły się informacje, że komisja miałaby się składać z 11 posłów: pięciu z PiS i sześciu z pozostałych ugrupowań, co dawałoby rozstrzygającą rolę Kukizowi, zwłaszcza gdyby kierował komisją. Z naszych informacji wynika, że wczoraj doszło do pierwszego spotkania w tej sprawie wszystkich klubów i kół opozycyjnych, ale wniosek o powołanie komisji nie został jeszcze złożony.
PiS konsekwentnie odpiera zarzuty o stosowanie nielegalnych podsłuchów. Szef MSWiA Mariusz Kamiński twierdzi, że nie ma mowy o nielegalnych działaniach, a kontrola sądowa nad stosowaniem kontroli operacyjnej przez służby „nie jest w żadnej mierze fikcją”.
Przedwczoraj eksperci z Citizen Lab poinformowali o dwóch kolejnych przypadkach stosowania Pegasusa wobec Polaków. Oprogramowanie miało być wpuszczone do telefonów lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka i współautora książki o Mariuszu Kamińskim Tomasza Szwejgierta. ©℗