Nie ma przyczyn formalnych do wstrzymania polskiego KPO przez Komisję Europejską; brak decyzji w tej sprawie będzie podstawą złożenia skargi do sądu UE uzupełnionej o wniosek ws natychmiastowego nakazania wdrożenia polskiego KPO - stwierdził wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk.

Wawrzyk pytany w piątek w Programie Pierwszym Polskiego Radia m.in. o przyszłość polskiego Krajowego Planu Odbudowy i czy zostanie on "zamrożony" przez Komisję Europejską.

"Jeżeli proces zatwierdzania polskiego KPO będzie się wydłużał, to będziemy mieli klasyczny, podręcznikowy przykład tzw. bezczynności ze strony KE, czyli braku działania, gdy to działanie zgodnie z prawem unijnym, powinno nastąpić" - odpowiedział wiceszef MSZ.

W konsekwencji - dodał - "będzie to podstawa dla Polski do złożenia skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE, a właściwie do sądu UE, bo to jest ten niższy poziom, o bezczynność KE i nakazanie przez sąd UE zajecie stanowiska przez KE".

Wawrzyk stwierdził też, że "przyczyn formalnych dla wstrzymania KPO nie ma". Dlatego, jego zdaniem, jeżeli pojawią się jakieś przyczyny to będą miały one "charakter pozaprawny" i będzie podstawą dla Polski na złożenie skargi do sądu UE na bezczynność KE.

Wiceszef MSZ stwierdził też, że jeżeli taka sprawa zostanie przez Polskę złożona, to będzie musiała zostać uzupełniona o "wnioski tymczasowe", czyli - w tym wypadku - nakazanie KE natychmiastowego wdrożenia polskiego KPO.

"To jest sprawa związana z działalnością bieżącą, czy to KE, czy państwa polskiego, w tym instytucji w państwie polskim, niekoniecznie rządowych, ale np. samorządowych" - powiedział.

Przyjęcie planu KPO przez Komisję Europejską jest konieczne, by Polska otrzymała pieniądze z Funduszu Odbudowy. Nasz kraj ma mieć do dyspozycji ok. 58 mld euro. KE zatwierdziła dotychczas 22 spośród 26 złożonych Krajowych Planów Odbudowy. Na akceptację czekają KPO Polski, Węgier, Szwecji i Bułgarii. Holandia nie przedstawiły dotąd swoich planów i nie zwróciła się do KE o wypłatę środków z Funduszu Odbudowy i Odporności.

Wiceszef MSZ został też zapytany o rezolucję Parlamentu Europejskiego ws. wyroku polskiego Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego wyższości konstytucji nad prawem unijnym. Ocenił, że "nie ma ona mocy wiążącej dla nikogo" i jest "tylko wyrazem poglądów europosłów". Uznał też, że ta rezolucja "nijak się mieści w kompetencjach PE i UE".

Według Wawrzyka PE "przyjmuje w ostatnich latach, szczególnie wobec Polski rezolucje, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością". Jego zdaniem PE - nie mając do tego prawa - przyjmuje rezolucje i dokumenty, które "przekraczają prawo" i przez to "obniża autorytet swój i całej UE".

W czwartek PE przyjął rezolucję, w której głęboko ubolewa nad decyzją polskiego TK z 7 października, określając ją "jako atak na europejską wspólnotę wartości i prawa jako całość" i twierdząc, że Trybunał nie ma mocy prawnej i został przekształcony "w narzędzie legalizacji bezprawnych działań władz".

W rezolucji, która ma charakter niewiążący i została przyjęta 502 głosami, przy 153 przeciw i 16 wstrzymujących się, PE żąda m.in., aby pieniądze podatników UE nie były przekazywane rządom, które "rażąco, celowo i systematycznie podważają wartości europejskie", oraz wzywa Komisję Europejską i Radę Europejską do działania.