Jutro rozpocznie się faza aktywna rosyjsko -białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad-2021. Jej planowe zakończenie to 16 września. W sumie zaangażowanych ma być 200 tys. żołnierzy

Sojusz Wilii, Pomorza i Republiki Polarnej atakuje podstępnie Państwo Związkowe Republiki Polesia i Federacji Centralnej. Tak można odczytywać scenariusz tegorocznych ćwiczeń wojskowych naszych wschodnich sąsiadów, gdzie za fikcyjne państwa można podstawić Litwę, Łotwę i Polskę, a po drugiej stronie staje Białoruś i Federacja Rosyjska. By nie było wątpliwości: to nasz kraj i kraje bałtyckie są w tym scenariuszu agresorem, a nasi wschodni sąsiedzi tylko się bronią, co jest manipulacją – eksperci mówią, że ćwiczenia mają charakter ofensywny.
„Zapad-2021 to najważniejsze z dotychczasowych przedsięwzięć szkoleniowych Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej oraz współdziałającej z nimi armii białoruskiej. Jako że angażują 200 tys. żołnierzy, będą też największymi ćwiczeniami przeprowadzonymi w Europie od prawie 40 lat. W wymiarze poligonowym zaczęły się de facto w lipcu, a w oficjalnie podanym terminie dojdzie do ich kulminacji” – piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich Andrzej Wilk i Piotr Żochowski.
W ostatnim czasie duże ćwiczenia wojskowe tuż przy naszej wschodniej granicy odbywają się co dwa lata: naprzemiennie są to Zapad i Tarcza Związku. Choć tzw. faza aktywna, czyli główne działania jednostek bojowych, ma potrwać tylko tydzień, to wiadomo, że przygotowania do tego trwają już od kilku tygodni. Aby ćwiczyć, trzeba najpierw w dane miejsce dotrzeć i zapewnić zaplecze logistyczne. Co się zmieniło w stosunku do lat poprzednich? – Przede wszystkim kontekst strategiczny z powodu rozmieszczenia dużej liczby rosyjskich wojsk w pobliżu granicy z Ukrainą kilka miesięcy temu. Radykalnie zmieniła się sytuacja na Białorusi po sfałszowanych wyborach przez prezydenta Alaksandra Łukaszenkę. Ten kraj jest niestabilny, sytuacja jest groźniejsza – tłumaczył niedawno generał Ben Hodges, były dowódca wojsk amerykańskich w Europie.
Ale radykalnych zmian w samym scenariuszu nie ma. – Nie widzę nic szczególnego. To są te same scenariusze antynatowskie i antypolskie, które pojawiają się od 2009 i 2013 r. Symulowane ataki jądrowe, przenikanie mniejszości przez granicę – to już było. Nowym elementem jest kwestia migrantów, ale to dla mnie inna operacja, która się zbiegła z ćwiczeniami Zapad – komentuje generał Jarosław Stróżyk, były zastępca Zarządu Wywiadu Międzynarodowego Sztabu Wojskowego przy Kwaterze Głównej NATO. – My powinniśmy obserwować te ćwiczenia w wymiarze sojuszniczym i czynnie współdziałać w obserwacji z NGA – amerykańską Agencją Wywiadu Geoprzestrzennego. Powinniśmy też korzystać przy obserwacji z dużej liczby bezzałogowych statków powietrznych, które obecnie stacjonują w Polsce, a także z natowskiego systemu obserwacji AGS, który w tym roku osiągnął wstępną gotowość operacyjną – dodaje były wojskowy. W ramach systemu AGS w bazie we włoskiej Sigonelli stacjonuje pięć bezzałogowców RQ-4D, które są naszpikowane urządzeniami do obserwacji, a ich zasięg to co najmniej 16 tys. km.
To, co może się zmienić, to skala prowokacji ze strony Rosji i Białorusi. Jak już informowaliśmy na łamach DGP, służby wywiadowcze państw Sojuszu Północnoatlantyckiego przestrzegają, że w ramach ćwiczeń Zapad wojska białoruskie mogą „przypadkiem” sforsować granicę Litwy. Głównym beneficjentem takiego działania byłby prezydent Rosji Władimir Putin, który z jednej strony przekonałby się, jak Sojusz Północnoatlantycki reaguje na takie incydenty, z drugiej skorzystałby na tym, że kontakty Białorusi z Unią Europejską jeszcze by się pogorszyły.
Ćwiczeniami Zapad polski rząd i prezydent uzasadniają wprowadzenie stanu wyjątkowego przy naszej wschodniej granicy. Wątpliwości ma m.in. rzecznik praw obywatelskich prof. Marcin Wiącek, ponieważ skutkiem jest „niemożność relacjonowania przez media sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, a także ograniczenia prawa dostępu do informacji publicznej”.