Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej pokazuje, że rząd nie zdał egzaminu ani z ochrony granic, ani z elementarnej pomocy humanitarnej - mówili w poniedziałek w Onecie posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba.
W programie Onet Rano posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba byli pytani o środową wizytę w Usnarzu Górnym, gdzie na granicy polsko-białoruskiej, po stronie Białorusi, od kilkunastu dni koczuje grupa migrantów, m.in. z Afganistanu, Syrii i Iraku; osoby te nie są wpuszczane do Polski, granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze. Posłowie pojawili się tam z pomocą dla tej grupy.
"Jedno to jest ochrona granic, ale drugie to jest kwestia przetrzymywania bez wody i jedzenia" - mówił Joński. Dodał, że wraz z posłem Szczerbą, będąc na spotkaniach wcześniej umówionych, gdy usłyszeli, że są tam kobiety i dzieci, pojechali tam. "Tak po ludzku każdy by chyba podał szklankę wody, niezależnie od tego, czy to jest granica, czy pustynia" - mówił poseł.
Przyznał, że na miejscu widać, że ta granica nie jest wystarczająco zabezpieczona. "I wcale nie dziwi, że przez ostatnie 5 lat, jak się okazuje, o 100 procent zwiększyła się liczba osób przekraczających nielegalnie granicę" - powiedział Joński. "Jeżeli 2 tysiące emigrantów przeszło nielegalnie granice, w tym 700 się rozpierzchło, to jest pytanie, co robi polski rząd" - dodał.
Jego zdaniem "rząd nie zdał egzaminu ani z ochrony granic, ani z takiej zwykłej, elementarnej pomocy humanitarnej".
Michał Szczerba dodał, że od rządu trzeba oczywiście żądać ochrony granic, a wiadomo było, co się dzieje na granicy białorusko-litewskiej, można się więc było do tego przygotować.
"Kiedy jednak mamy do czynienia z takim zdarzeniem kryzysowym, nie można nas zwolnić z elementarnego człowieczeństwa. Jeżeli ktoś prosi o szklankę wody, to trzeba mu ją po prostu podać" - przekonywał.
"Byliśmy z posłem Jońskim na granicy wtedy, gdy tam były jeszcze dzieci. Normalnym odruchem jest, że pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy śpiwory, kupiliśmy skarpetki, kupiliśmy soki, kupiliśmy wodę, którą oferowaliśmy również strażnikom Straży Granicznej" - relacjonował. "Wymagajmy od PiS, aby oni tę granicę chronili, a jednocześnie nie może być tak, że są wydawane rozkazy polityczne, które uniemożliwiają normalne uczynki, które są przyzwoitością" - dodał Szczerba.
Po białoruskiej stronie granicy z Polską w okolicy Usnarza Górnego od kilkunastu dni koczowała 32-osobowa grupa migrantów. Osoby te chcą się dostać do Polski i wystapić o ochronę międzynarodową. W niedzielę po południa Straż Graniczna podała, że koczują tam już 24 osoby. Część miała wrócić na Białoruś.
Z białoruskiej strony przed ewentualnym odwrotem zagradzają im drogę białoruskie służby. Przejścia na polską stronę pilnują żołnierze i funkcjonariusze SG.