Liderowi PiS udało się doprowadzić w Sejmie do wyboru Lidii Staroń na rzecznika praw obywatelskich mimo sprzeciwu koalicjanta. Większość posłów Porozumienia pozostała jednak przy Gowinie

Sejm wybrał Lidię Staroń na rzecznika praw obywatelskich. Otrzymała 231 głosów, jej kontrkandydat Marcin Wiącek 222. Głosowanie pokazało, że mimo konfliktu z Porozumieniem na tle kandydata do tej funkcji Jarosław Kaczyński postawił na swoim. Liczba głosów, jaką otrzymała kandydatka PiS, to jednocześnie wymagane minimum potrzebne do sformowania rządu. Jednak to większość, na którą złożyło się m.in. także trzech posłów Konfederacji. Jarosław Gowin i ośmiu innych posłów Porozumienia będących w klubie PiS (oraz dwóch spoza) zagłosowało przeciwko Staroń. A to nie wróży dobrze stabilności koalicji w kolejnych ważnych głosowaniach, np. przy wdrażaniu Polskiego Ładu. Wczorajszy wybór nowego RPO to połowa drogi, musi go jeszcze zatwierdzić Senat
Debata nad kandydaturami była krótka, ale treściwa. PiS bronił Lidii Staroń, która ostatecznie otrzymała potrzebną liczbę głosów. – Ustawicznie podejmuje interwencje, pomaga pokrzywdzonym przez urzędy i instytucje, przez sędziów, prokuratorów, komorników – rekomendowała Barbara Bartuś. – Nie było większości w Senacie dla polityka i nadal nie będzie. To, że ktoś bardzo chce, nie może być wystarczającym atutem – mówił poseł PO Michał Szczerba, nawiązując do przebiegu poprzednich głosowań nad wyborem RPO w izbie wyższej, która również musi wyrazić zgodę na wybór rzecznika. Krzysztof Śmiszek z Lewicy przypomniał, że 279 dni minęło od wygaszenia kadencji obecnego RPO. – Tyle czasu trwa klincz, którego ofiarą padają obywatele – podkreślał. KO i Lewica wspierały kandydata zgłoszonego przez PSL Marcina Wiącka (otrzymał 222 głosy). – Chcielibyśmy zaapelować, by izba wzniosła się nad podziały i wybrała Marcina Wiącka – mówił Krzysztof Paszyk z PSL. Konfederacja, której stanowisko w sprawie RPO mogło mieć znaczenie przy sejmowej arytmetyce, zdecydowała się nie wprowadzać dyscypliny i pozwolono działaczom głosować dowolnie. – Zaprosiliśmy obu kandydatów na dyskusję, ale oboje przegrali, pani Staroń walkowerem, bo nie przyszła – uzasadniał brak stanowiska ugrupowania Dobromir Sośnierz.
W klubie PiS natomiast obowiązywała dyscyplina, choć członkowie Porozumienia zapowiadali głosowanie za Marcinem Wiąckiem. – Moim zdaniem prezes chciał przetestować większość – tłumaczył działacz tej partii.
Przedwczoraj Jarosław Kaczyński zawarł porozumienie programowe z Pawłem Kukizem. Głosowanie było kluczowe z punktu widzenia koalicyjnego układu sił, miało być testem, na ile PiS może sobie poradzić bez Jarosława Gowina. Kilka godzin wcześniej w rządowych budynkach przy ul. Parkowej doszło do spotkania lidera PiS z politykami Porozumienia – prezes chciał przekonać ich do poparcia Staroń. Ostatecznie przeciwko niej ręce podnieśli Gowin i dziesięciu jego posłów (z czego ośmiu będących w klubie PiS), w tym wiceministrowie. Poza PiS za kandydatką na RPO zagłosowała dwójka posłów Porozumienia, dwaj posłowie niezrzeszeni, trzej od Kukiza i część Konfederacji, której blisko połowa parlamentarzystów w ogóle nie wzięła udziału w głosowaniu.
Taka większość – z zaniżonym kworum przez postawę Konfederacji – może się jednak nie powtórzyć przy decyzjach w sprawie projektów rządowych. Jeszcze przed głosowaniem słyszeliśmy i ze strony PiS, i Porozumienia, że jeśli przy Gowinie zostanie 4–5 posłów, to PiS nie będzie się wahał z wyrzuceniem go z rządu. – Wczorajsze głosowanie pokazało, że każdy może być zadowolony. Kaczyński przeforsował Staroń, Ziobro wykazał się inaczej niż przy Funduszu Odbudowy lojalnością, a Gowin zatrzymał przy sobie gros posłów – oceniał jeden z polityków obozu rządowego.
Spięcie w sprawie kandydata na RPO było nieuchronne. Gowinowcy podnosili, że PiS nie przestrzega umowy koalicyjnej. PiS zarzucał im to samo. – Gowin sam sobie szkodzi, i to bez względu na wynik głosowania. Nawet gdyby razem z opozycją wygrał głosowanie w sprawie Wiącka, nie zacząłby być traktowany poważnie – ocenia rozmówca z rządu. Inny dodaje, że ostatnio współpraca dużo lepiej układa się z ziobrystami niż z Porozumieniem. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że dla ziobrystów sprawa RPO jest „wyjęta ze sporu politycznego”.
Pozostaje jednak pytanie o możliwe dalsze konsekwencje. – Pewnie jeśli chodzi o układ rządowy, to nic się nie zmieni. Nie chodzi o to, by kogoś tu piętnować – ocenia rozmówca z rządu. Ale w PiS są także zwolennicy pozbycia się lidera Porozumienia z rządu jak najszybciej. Niektórzy twierdzą nawet, że mówi się o odebraniu gowinowcom dwóch działów administracji, za które odpowiadają: budownictwa i pracy. Dodatkowo sytuację gowinowców komplikuje tworzenie się nowego bytu na polskiej scenie politycznej, czyli Partii Republikańskiej złożonej m.in. z polityków Porozumienia skonfliktowanych z liderem tej partii. Inaugurację nowego ugrupowania zaplanowano na ten weekend. Jak słyszymy, Gowin już od jakiegoś czasu czuje się stopniowo wypychany z koalicji. Pojawiły się liczne doniesienia dotyczące domniemanych prób przeciągnięcia polityków Porozumienia na stronę PiS. O atmosferze pomiędzy liderami Zjednoczonej Prawicy sporo mówi niedzielny wpis Jarosława Gowina na Twitterze, tuż po przegranych przez PiS wyborach na prezydenta miasta w Rzeszowie (został nim kandydat opozycji Konrad Fijołek). „Atak na klasę średnią, podwyższanie podatków, centralizm zamiast samorządności i brak szacunku dla koalicjantów to utorowanie drogi do przejęcia władzy przez opozycję” – napisał polityk.
O losie Lidii Staroń w izbie wyższej przesądzi m.in. postawa jej dwóch kolegów z koła senatorów niezależnych – Wadima Tyszkiewicza i Krzysztofa Kwiatkowskiego. Ten drugi w rozmowie z DGP twierdzi, że decyzję podejmą dopiero na jeden dzień przed posiedzeniem Senatu, na którym kandydatura będzie głosowana.