Na podstawie sprawdzonych modeli epidemicznych poznaliśmy scenariusze, jakie nas czekają po wyszczepieniu kilku milionów obywateli.

Analiza ICM UW zakłada trzy teoretyczne scenariusze. Wszystkie zakładają znaczne rozluźnienie restrykcji w połowie lutego 2021 r. i trzecią falę epidemii z maksimum w połowie kwietnia.
Osiąga ona największe rozmiary w scenariuszu, który zakłada brak jakichkolwiek szczepień ochronnych (niebieska linia). Wtedy dziennie stwierdzanych byłoby ok. 40 tys. zachorowań. Z kolei liczba osób wymagających hospitalizacji wzrasta do ok. 125 tys. (ta jest znacznie wyższa niż realnie hospitalizowanych), a skumulowana liczba zgonów przekroczyłaby 200 tys. (do dziś od początku pandemii zmarło 27,1 tys. osób).
Pozostałe dwa scenariusze pokazują już efekty zaszczepienia ok. 5 mln obywateli do początku lutego. Pierwszy z tych dwóch wariantów zakłada podanie preparatu osobom powyżej 60. roku życia (pomarańczowa linia). To jest zresztą wariant, na który zdecydował się rząd – po personelu medycznym szczepieni będą najstarsi. I tu widać, że trzeciej fali uniknąć się nie da, ale w porównaniu do wariantu bez szczepień, zostanie ona zduszona do poniżej 30 tys. przypadków dziennie. Lepszy efekt osiągnęlibyśmy w wariancie trzecim, w którym szczepienie objęłoby losowo wybrane osoby dorosłe (zielona linia), bo wtedy dzienna liczba nowych zachorowań wyniosłaby poniżej 25 tys.
Jednakże scenariusz, w którym priorytet mają seniorzy (pomarańczowa linia), ma tę zaletę, że radykalnie obniża dwa inne wskaźniki – poziom hospitalizacji i umieralności. Przy zaszczepieniu ok. 5 mln osób w wieku 60 plus liczba hospitalizowanych w szczytowym momencie trzeciej fali spada poniżej 25 tys., a liczba zgonów nie przekracza bariery 100 tys. Dla porównania, w scenariuszu, w którym szczepione byłoby ok. 5 mln osób powyżej 18. roku życia, liczba osób wymagających opieki szpitalnej to ponad 60 tys., a liczba zgonów przekracza pułap 150 tys.
Do tej pory modele przygotowywane przez ICM UW z reguły znajdowały potwierdzenie w rzeczywistości, a m.in. z ich analiz rząd korzysta przy podejmowaniu decyzji. – W walce z pandemią mamy do osiągnięcia cele bezpośrednie i ogólne. Bezpośrednie to przede wszystkim obniżenie wskaźników zgonów i hospitalizacji. Szczepienie grup ryzyka, czyli seniorów i osób z chorobami, dałoby osiągnięcie tego celu. Ale nie możemy dopuścić do tego, że skoro na razie koncentrujemy się na tych osobach, to ludzie młodzi zaczną myśleć, że COVID-19 to nie jest ich problem. Stąd cel ogólny dotyczący osiągnięcia odporności populacyjnej. Tylko to pozwoli na powrót do normalności – komentuje prof. Norbert Maliszewski z rządowego Centrum Analiz Strategicznych.
Realizacja tego scenariusza jest uzależniona nie tylko od strategii przyjętej przez rząd, ale również od tempa dostaw szczepionek. Wczoraj do Polski dojechała kolejna partia – tym razem 300 tys. szczepionek (pierwsza, już zagospodarowana, wyniosła 10 tys.), które trafią do kolejnych 250 szpitali węzłowych. Rząd liczy, że docelowo uda się wyszczepić co najmniej milion obywateli miesięcznie. Jednak na razie wiadomo, że spodziewane są dostawy w wysokości 300 tys. tygodniowo. Co oznacza, że tempo byłoby trochę mniejsze. Wiele zależy od harmonogramu dostaw z innych firm, które czekają na przyjęcie przez Europejską Agencję Leków.
Kolejnym elementem jest także liczba osób, jaka zgłosi się do szczepień – to jest bowiem dobrowolne. Dziś trzeci dzień podawania preparatu. Zaś do wczoraj mogły deklarować chęć zaszczepienia się osoby z tzw. grupy zero. Wielkość grupy była szacowana na milion osób. Kilka dni temu było ok. 300 tys. Jednak jak przyznają w rozmowie z DGP dyrektorzy placówek, jeszcze wczoraj przyjmowali kolejne zapisy. W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Krakowie dopisało się na ostatni moment 200 osób. Z całego personelu szpitalnego zgłosiło się 70 proc. pracowników. W szpitalu powiatowym w Kraśniku przed Wigilią było 20 proc. osób zainteresowanych szczepionkami, a w ostatnich dniach odsetek wzrósł do 40 proc. Jak przyznają nasi rozmówcy z resortu zdrowia, specjalnie przedłużono zbieranie zgłoszeń – początkowo termin upływał 16 grudnia – tak, aby zadziałał efekt pierwszych szczepień, co mogło przekonać niezdecydowanych, że jest to bezpieczny preparat. 27 grudnia podano pierwsze dawki.
Choć szczepienia grupy 0 odbywać się mają w ponad 500 placówkach, część rozpocznie działania dopiero w nowym roku. – Mogliśmy dostać jeszcze w tym roku pierwsze dawki, ale bezpieczniej będzie rozpocząć akcję po Sylwestrze, 4 stycznia. Wcześniej są dni wolne, nie ma pracowników, a szczepionki mają ograniczony czas, kiedy mogą być otwarte, nie chcieliśmy ryzykować – mówi jeden z dyrektorów szpitali.
Równolegle w rządzie trwają prace nad Funduszem Odszkodowawczym, czyli systemem wypłat rekompensaty za ewentualne skutki uboczne szczepionki. Preparat jest co do zasady bezpieczny, jednak jak przy każdym leku mogą pojawić się działania niepożądane, a w tym przypadku istotna jest skala – pierwszy raz kilka milionów osób (docelowo nawet kilkadziesiąt) otrzyma ten sam preparat.
Jak słyszymy, projekt ustawy może być przedstawiony po nowym roku. Rząd zdaje sobie jednak sprawę z tego, że powstanie funduszu budzi dużo emocji, które m.in. dotyczą tego, kto miałby partycypować finansowo. Dlatego jest prawdopodobne, że przynajmniej na początku ciężar ten wzięłoby na siebie państwo. Drugi problem to społeczny odbiór funduszu, tzn. czy samo jego powstanie nie okaże się paliwem dla ruchu antyszczepionkowców. Jednak już w innych krajach takie fundusze działają – chodzi o wypłatę za ewentualny uszczerbek na zdrowiu bez konieczności żmudnego ustalania winnego. ©℗