Schetyna: Rozliczenia poprzedników? Nie nazwałbym tego igrzyskami

Premier daje więcej chleba czy igrzysk, jak mówią politycy opozycji?

Na tym polega polityka, że trzeba dawać chleb, a teraz przychodzi czas - nie nazwałbym tego igrzyskami - realizacji wyborczych zobowiązań. Rozliczenia są ważne dla całej koalicji demokratycznej, bo po pierwsze wymaga ich elementarna sprawiedliwość, a po drugie są częścią zobowiązania wyborczego, które doprowadziło do wielkiej mobilizacji społecznej 15 października 2023 roku.

Grzegorz Schetyna, senator Koalicji Obywatelskiej
ikona lupy />
Grzegorz Schetyna, senator Koalicji Obywatelskiej / Dziennik Gazeta Prawna
Nie macie wrażenia związanych rąk, jak patrzycie na to, co się dzieje chociażby w sprawie Zbigniewa Ziobry?

Zachowanie Ziobry i Romanowskiego politycznie rujnuje PiS. Jestem co do tego przekonany. Jest takie wrażenie, że nie można ich zobaczyć na ławie oskarżonych, ale ich świadoma absencja sugeruje, że przyznają się do winy. Dlatego na tym przegrywają. Niech sobie uciekają na Węgry czy Białoruś. To jest trochę jak z systemem legislacji. Trzeba przyjmować ustawy i wysyłać je do prezydenta. Ale nie jest najważniejsze, czy on je podpisze, czy zawetuje, bo jeżeli będzie wetował, jeżeli będzie robił to w taki sposób, jak robi w ostatnich dniach, to sam sobie będzie wystawiał świadectwo. Negatywne.

Albo wam, że jesteście bezradni.

Karol Nawrocki będzie na tym przegrywał, bo się zapętli. Jeśli rozpędzi się w takiej atmosferze walki z rządem, Polacy to zobaczą i będą wiedzieć, że rząd robi swoje, przygotowuje ustawy i przeprowadza je przez parlament, a trafia na prezydenta, który z zaciśniętymi zębami walczy z tym wszystkim, co koalicja 15 października przygotowuje.

Trybunał Stanu dla Zbigniewa Ziobry to nie jest ryzykowny krok, patrząc na nieudane głosowanie sprzed lat?

Jesteśmy zakładnikami tamtego głosowania, ono wtedy pokazało brak politycznej sprawczości. Pamiętam, jak długo musieliśmy się tłumaczyć z braku skuteczności. To był symbol słabości politycznej.

Nie obawia się pan powtórki?

Nie możemy sobie na to pozwolić. Jeżeli ta sprawa zostanie podjęta, musi być doprowadzona do końca. Stąd też wnioski wobec Mateusza Morawieckiego, Mariusza Błaszczaka czy Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Nie ma świętych krów. Sprawiedliwość dosięgnie najpoważniejszych nazwisk.

Czy ktoś zagrozi Donaldowi Tuskowi w wyborach na przewodniczącego partii

Jest jakakolwiek ekscytacja przed wewnętrznymi wyborami w Koalicji Obywatelskiej?

Nie nazwałbym tego ekscytacją. Może zainteresowaniem, jeśli chodzi o regionalne wybory. Bo one na pewno będą miały wpływ na politykę lokalną przed pisaniem list i budowaniem zaplecza dla ekipy, która będzie startować w wyborach parlamentarnych. Listy będą przygotowywane już przez nowo wybrane władze.

A premier będzie miał z kim przegrać?

To pytanie, czy ktoś stanie przeciwko Donaldowi Tuskowi, czy będzie inny kandydat na przewodniczącego partii. Jeżeli nie będzie, to na pewno nie będzie takiej ekscytacji, nie będzie sensacji.

To może pan rzuci rękawicę?

W przyszłym tygodniu wszystko będzie jasne. Moja deklaracja też.

Ale nie mówi pan nie?

Nie mówię nie, bo jako były szef Platformy Obywatelskiej też jestem często pytany, czy biorę start pod uwagę.

Jak pan ocenia przywództwo Donalda Tuska?

Każdego szefa oceniają wyborcy. Wybory parlamentarne pozwoliły nam powołać rząd i odsunąć PiS od władzy. I to jest bezwzględny sukces. Sondaże pokazują, że jesteśmy faworytem w wyborach parlamentarnych.

Niepewność o losy mniejszych partnerów w koalicji rządowej

Wasi koalicjanci patrząc na sondaże mają jednak powody do niepokoju.

Tak, jest pytanie, co z koalicjantami i czy ich wynik pozwoli nam zbudować większość parlamentarną.

Czy premier dostrzega to niebezpieczeństwo zjadania mniejszych koalicjantów?

To jest przypadek PiS-u sprzed dwóch lat. Też cieszyli się, że wygrywają wybory, a nie mieli koalicjanta. To bardzo trudne zadanie, wygrać i jednocześnie mieć pewność, że koalicjant ze strony demokratycznej da gwarancję i przyniesie konieczne głosy. Nie jest winą Koalicji Obywatelskiej, że nie ma takiego wariantu jak Trzecia Droga, która miała ponad 14 proc.

A czyja to wina?

Dominującej roli premiera, który dyktuje przekaz rządowy. Ale też kłopotów, które mają chociażby Szymon Hołownia i Polska 2050. Część wyborców Trzeciej Drogi przeszła do Konfederacji, a część do Koalicji Obywatelskiej. Dzisiaj Polska 2050, która chce być propaństwowa, centroprawicowa, musi znaleźć pomysł na siebie. Uważam, że to będzie niezbędne do tego, żeby pozwolić Koalicji Obywatelskiej stworzyć mocną, większościową koalicję.

Polska 2050 ma szansę bez Szymona Hołowni?

Nie wiemy, kto będzie kandydował w wyborach wewnętrznych tej partii, kto będzie liderem po tych wyborach. Tu się wszystko może zmienić, ale uważam, że każdy wariant wzmacniający demokratyczną ofertę, jeśli chodzi o propozycje partyjne, ma sens i będzie pomagał nam wygrywać oraz skutecznie powoływać większościowe koalicje po wyborach. Jedno jest pewne. Natura nie znosi próżni. Słychać o takich ugrupowaniach jak partia samorządowa Nowa Polska. Pojawiają się takie pomysły. Jest pytanie o możliwość stworzenia konstruktywnej współpracy. Zawsze będę trzymał kciuki za takie projekty.

Jedna lista to ułuda?

Na razie to się nikomu nie udało i nie wiadomo, czy jeżeli się uda, taka lista da ponad 50 proc. mandatów. Jestem zwolennikiem tworzenia nawet kilku list, ale dobrze ze sobą współpracujących. List, które są w stanie uzupełnić ofertę dla wyborców.

Schetyna o Czarzastym: jego kadencję będziemy mogli ocenić po dwóch latach

Czy Włodzimierz Czarzasty dobrze zaczął, mówiąc o wecie marszałkowskim?

Potem się z tego wycofał.

Ale nie wszystkich przekonał.

Nie ma totalnej zamrażarki, bo są terminy i projekty ustaw muszą być po prostu głosowane, jeżeli wyczerpuje się czas oczekiwania. Niemniej zamrażarka to jest określenie, które zawsze budzi emocje, bo pokazuje próbę hamowania projektów, które są nie na rękę koalicji czy marszałkowi.

Ma pan radę dla marszałka jako były marszałek?

Marszałek powinien pamiętać, że jest pierwszym między równymi - primus inter pares, że jest jednym z parlamentarzystów i musi zagwarantować każdemu ugrupowaniu możliwość podmiotowego, suwerennego funkcjonowania. To nie jest proste, bo marszałek Sejmu zawsze ma przynależność partyjną, koalicyjną, ale będzie oczekiwanie, by gwarantował prawa opozycji.

To był błąd, że mówił, że będzie marszałkiem pilnującym spraw koalicji?

Wybrał taką drogę. Wcześniej nie zdarzały się często takie głosy z ust marszałka, ale jego kadencję będziemy mogli ocenić po dwóch latach.

Straszyłby pan zamrażarką w powitalnym orędziu?

Chciał pokazać, że będzie to inny czas marszałkowania niż Szymona Hołowni. Szymon Hołownia był bardzo otwarty, dawał przestrzeń, nie dyscyplinował, był zupełnie inny niż poprzednicy z PiS. Włodzimierz Czarzasty chce pokazać, że będzie marszałkiem skutecznym, dopingującym do pracy.

Przeszkadza panu przeszłość marszałka? Bo wielu polityków opozycji mówi, że nawet w Koalicji Obywatelskiej macie wątpliwości co do tego, że chociażby nigdy nie potępił stanu wojennego.

Niektóre wypowiedzi pana marszałka w przeszłości były dosyć kontrowersyjne. Jestem senatorem i nie musiałem głosować na marszałka Sejmu.

Mówi pan to z ulgą?

Mnie tylko dziwi, że kiedy Włodzimierz Czarzasty był wybierany wicemarszałkiem, to nikt nie protestował i nie tworzył z tego żadnego problemu. Jak potwierdził chęć kandydowania na marszałka, to nagle zaczęła się polityczna afera.