Okazją do zbliżenia pomiędzy Polską i Szwecją było zorganizowane w tym tygodniu w Warszawie Forum Przemysłu Obronnego. Udział w nim wzięło blisko 200 przedstawicieli przemysłu z obydwu państw oraz politycy, w tym wicepremier i minister obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz oraz szef szwedzkiego resortu obrony, Pål Jonson.

Polsko-szwedzkie zbliżenie wojskowe

Podczas spotkania podpisano „Plan Współpracy Międzynarodowej”, który ma jeszcze bardziej związać armie i przemysły zbrojeniowe obydwu państw.

– To, co musimy poprawić, to mechanizmy wspólnych zakupów. Unia Europejska wkrótce będzie oczekiwać większego wsparcia dla państw, które potrafią współpracować przy modernizacji swoich armii, czyli dokonywać wspólnych zakupów — jednego rodzaju sprzętu przez co najmniej dwóch sojuszników – mówił wicepremier Kosiniak-Kamysz.

Na stole leży blisko 44 mld euro, jakie Unia przyznała Polsce w ramach programu SAFE. Te pożyczone pieniądze wydane mają być na modernizację sił zbrojnych, a zasady programu preferują wydawanie ich u producentów europejskich. Tymczasem polski przemysł obronny samodzielnie może mieć problem z wchłonięciem w krótkim czasie tak wielkich funduszy. Tym bardziej, że czas goni.

– Są projekty, które możemy robić wspólnie i teraz są one w trakcie uzgadniania. Do końca listopada takie propozycje muszą być złożone do zatwierdzenia przez Komisję Europejską – mówi DGP generał Mieczysław Bieniek, doradca ministra obrony narodowej.

Szwedzi kupują od nas świetną broń

Polska armia już korzysta ze szwedzkiej broni, a w ostatnich latach najgłośniejszym zakupem było nabycie dwóch samolotów rozpoznawczych AWACS Saab 340 AEW. Szwedzi wyposażają także w systemy rozpoznania radioelektronicznego budowane obecnie polskie okręty rozpoznawcze, a Wojsko Polskie otrzyma też kilka tysięcy granatników przeciwpancernych Carl-Gustaf M4 wraz z kilkuset tysiącami sztuk amunicji. Ten ostatni kontrakt opiewa na niebagatelną kwotę 6,5 mld zł. Nie jest to jednak jednostronna współpraca. We wrześniu 2025 r. to Szwecja zdecydowała się na zakup polskich zestawów rakietowych Piorun. Wartość kontraktu to 1,1 mld zł. Jak zatem jeszcze bardziej można zacieśnić współpracę?

– Ja to sobie tak wyobrażałem, że my wspólnie byśmy mogli zamawiać od siebie różne rzeczy. Oni być może mogą domówić Piorunów, my amunicję do Carlów Gustafów, czy artyleryjskiej. Największe nadzieje Szwedzi wiążą chyba jednak z okrętem podwodnym – mówi Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej. Nawiązuje tym samym do programu Orka, w ramach którego nasz kraj zamówić chce 3 okręty podwodne, a Szwedzi są jednym z oferentów.

Lista sprzętu, który możemy wspólnie kupić za unijne pieniądze jest na razie tajna, jednak pojawiają się głosy, że w kręgu zainteresowania polskich wojskowych może znaleźć się szwedzki bojowy wóz piechoty CV90. Oficjalnie nasza armia czeka na blisko 1000 polskich Borsuków, jednak czas ich wyprodukowania może być o wiele dłuższy od szwedzkich dostaw. – Nie można wykluczyć czegoś takiego, bo to jest jedna z rzeczy, które można wrzucić do programu SAFE – mówi Mariusz Cielma.

Polski generał ufa szwedzkiemu wojsku

Wtorkowe porozumienie obronne to kolejny krok na drodze do zacieśniania współpracy pomiędzy naszymi krajami. W listopadzie 2024 r. premierzy obu krajów podpisali umowę o strategicznym partnerstwie. Czytamy w niej między innymi, że obydwa kraje mają wspólny cel, a jest nim „ograniczanie i zwalczanie agresywnych działań Rosji oraz przeciwdziałanie jej zdolności do kontynuowania destabilizacji w przestrzeni euroatlantyckiej poprzez zwiększenie kosztów ponoszonych przez Rosję, a także przez Białoruś”. Zdaniem Jacka Kluczkowskiego, byłego ambasadora Polski na Ukrainie, umowa taka pozwala na organizowanie częstszych konsultacji i dotyczy głównie rejonu Morza Bałtyckiego.

– Szwecja jest bardzo ważnym partnerem, a w rejonie Bałtyku wręcz nie do ominięcia. Zagrożenie ze strony chociażby floty cieni jest cały czas aktualne. Ona nie służy już tylko do przełamywania sankcji, ale jak się niedawno okazało, także na niektórych z tych statków transportuje się drony, które są potem wypuszczane – mówi DGP Jacek Kluczkowski.

Także wojskowi z nadzieją patrzą na wsparcie ze strony Szwecji. Jej marynarka wojenna kilka dni temu skutecznie namierzyła wpływający na Bałtyk rosyjski okręt podwodny, a Polska wysłała w ramach ćwiczeń na Gotlandię żołnierzy z 6. Brygady Powietrznodesantowej. Siły zbrojne obydwu państw biorą też udział w operacji Baltic Sentry, mającej zapewnić bezpieczeństwo podwodnej infrastruktury krytycznej.

Armia Szwecji nie jest liczna i w czasie pokoju liczy zaledwie ok. 15 tys. żołnierzy, 12 tys. rezerwistów oraz 20 tys. członków obrony terytorialnej. W 2018 r. kraj ten wrócił do powszechnego, selektywnego poboru i do 2035 r. chce móc wystawić nawet 135 tys. żołnierzy. Zdaniem generała Bieńka, to nie liczby są najważniejsze.

– Kiedy nie byliśmy jeszcze w NATO, w 1997 r., ja byłem dowódcą brygady nordycko-polskiej i miałem batalion szwedzki, duński, fiński i norweski. I gdy pracowałem z Finami i Szwedami, to nie widziałem żadnej różnicy pomiędzy nimi a Duńczykami i Norwegami, którzy byli już starymi członkami NATO. To są bardzo dobrzy żołnierze, zdeterminowani i obowiązkowi – mówi wojskowy. ©℗